Lodówka gasi telewizor. Jak żyć bez Putina i Kaczyńskiego? (FELIETON)

Ilustracja: Pixabay
Autokraci zawsze przypisują sobie wyłączne prawo do naprawy świata. Sami wywołują problemy, a potem sami je naprawiają. Dzięki temu trwają. Dlatego zarówno Putin w Rosji jak i Kaczyński w Polsce od lat wmawiają swoim obywatelom, że świat bez nich jest niemożliwy. Ale on właśnie nadchodzi. Bo wywołanych przez nich problemów, nie da się już naprawić.

Nie stawiam znaku równości pomiędzy Putinem a Kaczyńskim, gdyż różnic między nimi jest sporo. Głównie dlatego, że Kaczyński nie może pozwolić sobie na tyle, co Putin. A to dlatego, że Polska wciąż znajduje się w instytucjonalnej strukturze praw i obowiązków Unii Europejskiej i NATO. To z kolei pozwala poskramiać zapędy satrapów, marzących o nieograniczonej władzy, bez kontroli sądów, mediów i niezależnych instytucji.

Jednak podobieństw między nimi jest coraz więcej, a uwidaczniają się one szczególnie u schyłku obu systemów: oligarchicznego reżimu Putina i pokracznej autokracji Kaczyńskiego. Przyjrzyjmy się im.

Putin wywołał wojnę z Ukrainą. Wcześniej – podobnie jak Kaczyński – wywołał wojnę z opozycją polityczną, z niezależnie myślącymi obywatelami i instytucjami, wypowiedział wojnę ich swobodom i wolnościom. Organizacje wolnościowe o zasięgu międzynarodowym nazwał agentami zagranicy. Przejął media. Dzięki temu mógł narzucać własną narrację społeczeństwu, zacząć wmawiać ludziom, że tylko on jest w stanie zdefiniować problemy, z jakimi boryka się jego kraj. I zaczął je definiować.

Putin uznał, że tym problemem nie jest bieda Rosjan i zacofanie ogromnych obszarów jego kraju, problemem nie jest powszechna korupcja, bogacenie się elit i rosnące nierówności społeczne, problemem nie są sankcje i ostracyzm cywilizowanego świata, ani nawet odpływ z Rosji kapitału zagranicznego i światowych firm, tylko problemem jest bogactwo Ukraińców i ich europejskie aspiracje.

Natomiast Kaczyński uznał, że głównym problemem nie jest inflacja w Polsce, nie jest galopująca drożyzna, nie jest dewastacja środowiska naturalnego i brak aktywności powołanych do tego państwowych instytucji, problemem nie jest nawet brak opału na zimę i kłopoty z wypłatami obiecanych ludziom świadczeń, tylko problemem jest brak reparacji wojennych od Niemiec z tytułu wojny zakończonej 77 lat temu.

Innymi słowy: obaj – Putin i Kaczyński – winy poszukali nie u siebie, tylko u sąsiadów. Sąsiadów pokojowo i przyjaźnie nastawionych. Tak zachowują się sfrustrowani i zdesperowani niepowodzeniami przywódcy u kresu swoich rządów.

Teraz obaj przywódcy uznali, że największym problemem jest to, że mogą stracić władzę. Kaczyński w wyniku nadchodzących wyborów, a Putin w wyniku zamachu stanu. W Polsce sondażowa katastrofa obozu władzy: aż 55 proc. badanych chce jak najszybszego odejścia Jarosława Kaczyńskiego na polityczną emeryturę (sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski). W Rosji rzecz dotąd niesłychana: deputowani Moskwy i Petersburga apelują do Putina o ustąpienie ze stanowiska. W swoim apelu napisali m.in.: „Ludzie w krajach o regularnej rotacji władzy żyją przeciętnie lepiej i dłużej niż w tych, w których lider opuszcza urząd tylko nogami do przodu”.

Pozostaje pytanie, czy przyspawani do tronów satrapowie wezmą to sobie do serca? Wręcz przeciwnie: coraz bardziej kurczowo trzymają się swoich tronów, nawet kosztem własnych obywateli. Kaczyński próbuje rozpaczliwie mieszać przy ordynacji wyborczej, manipulować terminami wyborów, byle tylko nie przegrać. Putin gorączkowo wymienia dowódców wojskowych, planuje po cichu mobilizację, być może stan wojenny. A obaj twierdzą, że świat bez nich jest niemożliwy, bo ich oponenci to kanalie, które pozbawią ludzi dumy narodowej i rzucą kraj na kolana przed zgniłym Zachodem.

Tym niemniej ludzie mają dość satrapów, z jednego prostego powodu: bo lodówka wygrywa z telewizorem. Świat realny w końcu wygrywa ze światem wirtualnym, kreowanym przez propagandę. Świat bez satrapów jest możliwy, a wręcz konieczny. Bo oni sami nie są już w stanie rozwiązywać problemów i naprawiać szkód, które sami wywołali.

Niestety, niektórych szkód nikt nie będzie w stanie już naprawić.

W Rosji nikt nie przywróci życia tysiącom zabitych żołnierzy, nikt nie zrekompensuje strat upadłym wskutek sankcji firmom, nikt przez długie lata nie zaufa Rosjanom, gremialnie popierającym przemoc w stosunkach międzynarodowych, pod dyktando szalonego przywódcy. Jak mówił Joe Biden – Rosjanie będą pariasami.

W Polsce nikt nie uratuje już wykarczowanej Puszczy Białowieskiej, nikt z dnia na dzień nie przywróci życia zatrutej Odrze, nikt nie zwróci podatnikom miliardów zmarnowanych na propagandową telewizję, na kopertowe wybory czy na oszczercze kampanie przeciwko wolnym sądom, nikt nie naprawi siedmioletnich szkód w edukacji zamienionej na indoktrynację…

Nikt tego nie naprawi. Ale wszyscy razem mogą to zakończyć.

Poprzedni felieton:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Ostatni sejmik tej kadencji (FOTO)

Ważniejszymi punktami ostatniego posiedzenie lubuskiego sejmiku kończącej się kadencji było z pewnością odwołanie i powołanie skarbnika województwa. Alicja Woźniak i Tomasz Wojciechowski, za zgodą rady,

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content