Minął już ponad miesiąc od nawałnicy, jaka przeszła przez Gorzów Wlkp. i część gminy Santok. Straty są liczone na ponad 4 mln zł! Tymczasem gmina jeszcze czeka na obiecaną rządową pomoc. – To nie tylko drogi, czy linia kolejowa, to także zniszczenia domów i budynków gospodarczych, zabezpieczenie ogromnych osuwisk, które powstały w wyniku tej kilkugodzinnej powodzi – mówi nam wójt gminy Paweł Pisarek. Gość LCI skomentował także katastrofalną sytuację samorządów w dobie w szalejącej inflacji.
8 sierpnia tego roku mieszkańcy Gorzowa, Wawrowa, Czechowa w gminie Santok zapamiętają na długo. Od samego świtu spadło przez kilka godzin spadło tyle deszczu, ile ziemia nie przyjmowała od miesięcy. W wyniku nawałnicy przez część miejscowości w Santoku przetoczyła się fala powodziowa. Woda płynęła od miejscowości położonych wyżej w dół aż do Warty. Gminna komisja przez kilka tygodni liczyła wszystkie straty. – Oszacowano je na ponad 4 mln zł. Uszkodzenia dróg, domów, budynków gospodarczych, posesji. Uszkodzona linia kolejowa 203. Gmina nie udźwignie takiego wydatku, pokryjemy około 20%, a to wciąż dużo. Zwróciliśmy się do wojewody lubuskiego o rządową pomoc. Czekamy na te środki. Na razie ruszyła jedynie wypłata zasiłków celowych ze środków OPS – mówi wójt i przyznaje, że z niecierpliwością czeka na środki z centrali. Paweł Pisarek podczas audycji podkreślił, że
Gdy gmina walczy ze skutkami kataklizmu, nad samorządami wisi jeszcze widmo kryzysu energetycznego. Miasta i gminy borykają się też ze wzrostem cen energii. – Wszystkie szkoły ogrzewane są na gaz w gminie. Nie mamy innych alternatyw. Wszyscy widzimy, co się dzieje obecnie z cenami. Występujemy w przetargach w grupie zakupowej. Dziwnym trafem w przetargach na dostawę energii zazwyczaj pojawia się tylko jedna oferta, a to przecież spółki Skarbu Państwa. My nie mamy zatem wyboru. Myślimy z czego zrezygnować, żeby dołożyć do tych rachunków, ale powoli nie ma z czego przesuwać środków – mówi na naszej antenie wójt gminy.
Paweł Pisarek skomentował także brak środków dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy. – Pan Premier tłumaczy, że mamy silną gospodarkę i te pieniądze nie są dla nas niezbędne, że miliony wpływają do samorządów w ramach Polskiego Ładu. My jako gmina nie otrzymaliśmy środków ze wszystkich rozdań, nie wiemy dlaczego ani jakie były kryteria. Pieniądze z KPO są dla nas jakąś alternatywą. One według mnie są dla gmin nie tylko potrzebne, ale wręcz konieczne – mówi Paweł Pisarek.