Zakola i meandry. Bo my tak już mamy (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Miarą lepszej czy też okazalszej pamięci o zmarłych wcale nie jest bardziej strzelisty pomnik, piękniejsze kwiaty czy większa liczba zniczy... – pisze Andrzej Flügel
Pan Bogdan, kiedy już przyjdzie na niego pora, postanowił uwolnić swoją rodzinę od stałych dylematów pojawiających się w polskich rodzinach w momencie śmierci kogoś z bliskich – pisze Andrzej Flügel w felietonie “Zakola i meandry”.

Pan Bogdan zawsze w dniach w okolicy Święta Zmarłych dziwi się, ile pieniędzy Polacy zostawiają na cmentarzach. Kwiaty, stroiki, znicze. Wszystko drogie i coraz droższe, szczególnie teraz, w czasie szalejącej inflacji. OK, to nasza wielowiekowa tradycja, podobnie jak coraz bardziej wystawne i większe pomniki czy przebijanie się, kto ma lepszy i okazalszy od sąsiada z alejki.

Zachodnie cmentarze wyglądają zupełnie inaczej niż nasze. Małe miejsca, niewielki pomniczek i tabliczka. To wszystko. Nikt nie wydaje tam jednorazowo ogromnych pieniędzy na kwiaty, które po kilku tygodniach i tak trafiają na śmietnik, albo na plastykowe znicze, zaśmiecające po wypaleniu naszą planetę. Pewnie nie o tej odmienności kulturowej z zachodem, która zszokowała go w czasie wizyty w Wiedniu, mówił niedawno prezes partii rządzącej. Jednak jeśli kiedyś jeszcze coś o tym szoku będzie chciał opowiedzieć, można mu podsunąć, że ich skromność i umiarkowanie cmentarne, jakże odmienne od naszego, można do tego dołączyć.

Pana Bogdana to wszystko dziwi i czasami denerwuje, ale sam przecież ulega temu instynktowi zbiorowemu, pędząc w te dni na cmentarz z nieodłącznymi kwiatami i zniczami. Bo my tak już mamy. I nie da się z tym nic zrobić. Niestety…

Oczywiście, nigdy nie mówmy nigdy. Pan Bogdan, kiedy już przyjdzie na niego pora, postanowił uwolnić swoją rodzinę od stałych dylematów pojawiających się w polskich rodzinach w momencie śmierci kogoś z bliskich. To znaczy zamawiania pomnika, wysupłania sporej za niego kasy, a potem pilnowanie, żeby grób był czysty i zawsze stały na nim jakieś kwiaty, a 1 listopada obowiązkowo chryzantemy. Po prostu będzie spokojnie w urnie, w murze. Wtedy nikogo z jego bliskich nie dopadną, tak jak jego, wyrzuty sumienia, że tak rzadko chodzi na cmentarz, nie myśli bezustannie, co posadzić na grobie albo czy nie warto zamontować tam ławeczki, czy skrzynki na narzędzia. On nie potrafi, ale uwolni od tych dylematów swoje dzieci. Oczywiście, fajnie byłoby, gdyby to stało się jak najpóźniej.

Inna sprawa, że przecież pamiętamy o swoich zmarłych, a miarą lepszej czy też okazalszej pamięci wcale nie jest bardziej strzelisty pomnik, piękniejsze kwiaty czy większa liczba zniczy…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content