Obywatelska presja ma sens. Drgnęło w sprawie programu In Vitro dla Zielonej Góry

Zofia Szozda – społeczniczka, radni Zielonej Góry Dariusz Legutowski i Janusz Rewers podczas konferencji prasowej dot. programu in vitro w Zielonej Górze.
– Wystarczyła zapowiedź w social mediach o zmasowanej akcji obywatelskiej w sprawie projektu „in vitro w Zielonej Górze”, by po dwóch latach ciszy Miasto nagle ruszyło z projektem dopłat do programu – dziwiła się podczas konferencji prasowej społeczniczka Zofia Szozda. Sam ruch wokół projektu bardzo cieszy, ale społecznicy wytykają prezydentowi Zielonej Góry, że konkurs ogłaszany właśnie teraz, to działania pod publiczkę, przed zbliżającymi się wyborami.

Wyjaśnijmy, społecznicy tracąc cierpliwość w sprawie przeciągającej się decyzji o współfinansowaniu programu leczenia metodą in vitro dla mieszkańców Zielonej Góry ogłosili w mediach społecznościowych, że zakładają inicjatywę obywatelską, by przyspieszyć wdrożenie programu. Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym, jeśli założony zostałby komitet obywatelski (a osoby chętne były) i zostałoby zebranych co najmniej 500 podpisów, projekt trafiłby na sesję rady miasta w ciągu 3 miesięcy. Społecznicy podejrzewają, że właśnie fali poparcia mieszkańców, nagle w poniedziałek, 27 marca br., na stronie BIP urzędu miasta pojawiło się zapytanie ofertowe na wykonanie programu In Vitro na lata 2024-27. – Tak naprawdę cieszymy się, że w końcu coś w sprawie ruszyło. Jednak, jeśli ostatecznie uda się z in vitro w Zielonej Górze, to będzie to sukces obywatelek i obywateli, bo to mieszkańcy Zielonej Góry od lat nalegają, by program mógł być współfinansowany przez samorząd – zaznacza Szozda.

Społeczniczka podczas spotkania przy gmachu urzędu przypomniała, że ostatnie dwa lata chodzenia wokół sprawy i zabieganie o to, by projekt dotyczący przystąpienia Miasta Zielonej Góry do opracowania programu in vitro trafił na sesję Rady Miasta, spełzły na niczym. Sukcesu nie gwarantował nawet fakt, że pod projektem podpisali się radni różnych opcji: Dariusz Legutowski, Marcin Pabierowski, Tomasz Nesterowicz, Grzegorz Hryniewicz i Filip Czeszyk. Projekt zyskał też poparcie Janusza Kubickiego. Dokument trafił jednak do „zamrażarki” i mimo późniejszych interpelacji radnego Legutowskiego w sprawie, projekt uchwały nigdy nie znalazł się w porządku obrad sesji rady miasta. – Przewodniczący Rady Miasta Piotr Barczak projekt, który wnieśli radni, „kisił” w zamrażarce od 7 kwietnia 2021 r. Aż tu nagle, wystarczyło nawołanie do zmasowanej akcji obywatelskiej, by Miasto ruszyło z projektem – ocenia sytuację Zofia Szozda.  

Radni Dariusz Legutowski i Janusz Rewers dodają, że decyzja prezydenta Zielonej Góry z nagłym ogłoszeniem programu na stronach BIP wygląda co najmniej nieelegancko, jakby chciał przechytrzyć inicjatywę oddolną społeczników. – Oczywiście, cieszymy się, że mobilizacja mieszkańców sprowokowała prezydenta do ogłoszenia programu in vitro, ale to społecznicy wykazali w tym zakresie inicjatywę, i to jest ich zasługa. My, jako radni, bardzo ich wspieramy i pomagamy na ile możemy. Sprawa leczenia bezpłodności jest bardzo ważna. Od dwóch lat oczekujemy na ten program – mówi Legutowski.

Decyzja Janusza Kubickiego oceniania jest przez wszystkich bardzo ostrożnie. – Na ten moment, należy mieć na uwadze, że to tylko zapytanie ofertowe, więc… to tylko nasz mały sukces. Patrzymy na ręce cały czas. Patrzymy, czy za zapytaniem pójdą kolejne kroki – podsumowuje Zofia Szozda.

Zielona Góra nie ma szczęścia do in vitro?

Pierwsze projekty już siedem lat temu zgłaszała Lewica. Udało jej się dopiero w 2018 roku. Projekt obywatelski przeszedł. Do dokumentu załączone zostały podpisy ponad 1200 mieszkańców. Poparli go też radni KO, Lewicy i klubu Zielona Razem, ale… unieważnił wojewoda lubuski – ze względu na błędy formalne i prawne.

Tymczasem problem niepłodności staje się coraz większy. Dotyczy średnio od 10 do 16 procent mieszkańców Polski w wieku rozrodczym, natomiast 2 % obywatelek wymaga podjęcia większych działań, czyli zastosowania metody in vitro. Wiele samorządów pomaga swoim mieszkańcom i współfinansuje leczenie. W naszym regionie robi to m. in Gorzów Wlkp., Świebodzin czy samorząd woj. lubuskiego. Koszty leczenia tą metoda są znaczne. Dziś to kwoty rzędu 13-15 tys. zł.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content