Zakola i meandry. Siła manipulacji (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Ciekawe, czy jeśli działacz PiS spowoduje po pijaku wypadek, to też będą mówić o zemście politycznej
Jak ekipa, która narobiła już tyle zła, rozmontowała tyle instytucji i zabezpieczeń demokratycznych, ciągle może mieć poparcie trzydziestu, a momentami trzydziestu kilku procent ludzi badanych w sondażach? – zastanawia się Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan wrócił z urlopu we Włoszech. Siłą rzeczy nie uniknął porównań. Dziwił się, czemu tam niemal wszyscy uśmiechają się do siebie, a u nas są jacyś spięci i biegną gdzieś z surowymi minami. Tam jest luz i spokój, tu nerwówka i stały niepokój. Krążąca po plaży, prosząca o wsparcie czarnoskóra kobieta z dzieckiem na ręku była traktowana pobłażliwie i ze zrozumieniem. Dla porównania: Kiedy tylko w Polsce włączył telewizor, zobaczył osiłków, którzy najpierw wyzywają ukraińskiego taksówkarza, a potem go biją. Gdy poszedł do sklepu po pierwsze po powrocie zakupy, starczał w kolejce do jednej czynnej kasy i zaraz pomyślał, że we Włoszech w markecie czynne są wszystkie, by człowiek nie koczował tam bez sensu.

Kiedy wypoczęty od naszej polityki przejrzał zaległą prasę, doszedł do wniosku, że rzeczywiście różnimy się, i to bardzo, od zachodnich, też przecież niewolnych od błędów demokracji. No bo czy w takim kraju jak Francja czy Włochy politycy mogliby zaatakować reżysera jakiegoś filmu, nie obejrzawszy go? Czy tam mieściłoby się w głowie, żeby minister sprawiedliwości przyrównał twórcę do propagandystów z czasów hitlerowskich tylko dlatego, że nie podoba się mu jego dzieło? Oczywiście, że nie! Coś takiego możliwe jest tylko w Polsce. Dodajmy jednak: w Polsce rządzonej przez PiS.

Pan Bogdan w dalszym ciągu nie potrafi zrozumieć, jak ekipa, która narobiła już tyle zła, rozmontowała tyle instytucji i zabezpieczeń demokratycznych, ciągle może mieć poparcie trzydziestu, a momentami trzydziestu kilku procent ludzi badanych w sondażach. Mówią: propaganda, tak zwane media publiczne i bezczelne popieranie partii rządzącej z jednoczesnym zohydzaniem opozycji, robią swoje. To prawda. Tyle że pan Bogdan, człowiek z odpowiednim PESEL-em, pamięta czasy komuny i to, co wyrabiała ówczesna telewizja. Też popierała władzę, też atakowała opozycję, też bajdurzyła o sukcesach władzy i wychodzeniu z kryzysu. Tyle że nikt im nie wierzył! A przecież wtedy nie było innych programów, gazet i internetu, gdzie można sobie skonfrontować kłamstwa z rzeczywistością albo sprawdzić, jak mocno lokalny propagandzista, nazywający siebie dziennikarzem, ubarwił rzeczywistość.

Skąd więc takie poparcie? Czy rzeczywiście Polacy tak łatwo dają sobą manipulować? Wychodzi na to, że tak…

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści