Zakola i meandry. Śmieszno i straszno (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Prezes Jarosław stwierdził, że kandydat jego partii na prezydenta musi być młody, wysoki, okazały, przystojny i znać języki
Najlepiej prezydenckie głupoty, powielane i uzupełnione przez prezesa Jarosława, podsumowali sami ułaskawieni, wyskakując za bramę więzienia niczym koźlątka i mówiąc, że jeszcze nam wszystkim pokażą – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan, oglądając to, co ostatnio wyrabia prezydent, zadawał sobie pytanie, czy jeśli on nie zauważa śmieszności i sztuczności w swoich wystąpieniach i działaniach, to czy nie ma w jego otoczeniu ludzi, którzy mogą mu to unaocznić. Przestrzec przed robieniem głupot, wygłaszaniem bzdur, robieniem groźnych min, stawaniu się jednym wielkim memem? A może ma koło siebie właśnie kogoś, komu ufa, a kto pcha go do robienia głupot? Może być, bo od czasu, kiedy sekretarzem stanu został jego przyjaciel i doradca przez otoczenie zwany wiceprezydentem, liczba dziwnych zachowań głowy państwa i śmiesznych wystąpień gwałtownie wzrosła.

Szczytem była cała akcja z aresztowaniem, a potem ułaskawieniem byłego ministra i jego zastępcy, których prezydent nazywa kryształowo uczciwymi, nie bacząc na to, że mają na koncie do odsiedzenia dwa lata, i to nie za wypadek samochodowy, ale za przestępstwo umyślne. Jeśli więc prezydent skazanych nazywa kryształami, nie uznając wyroku sądu Rzeczypospolitej, to wszystko u nas za jego sprawą stoi na głowie. A te gadki o zagrożeniu życia obu panów, którzy z dwóch lat odsiedzieli dwa tygodnie? To pochylenie się nad losem biednych żon, z których jedna pod nieobecność męża nie umie włączyć w domu ogrzewania?

Jeden był ponoć umierający i musiał być przewieziony do szpitala cywilnego, a potem znęcali się nad nim, bo karmili go przymusowo! Tak, jakby o karmieniu decydował oddziałowy czy funkcjonariusz prowadzący spacer, a nie lekarz w oparciu o przesłanki medyczne. Jeśli coś takiego opowiada ktoś ryczący pod bramą więzienia „Chwała bohaterom!”, można by to skwitować wzruszeniem ramion, ale prezydent i doktor prawa? Albo ckliwa historia drugiego z panów o tym, jak na duchu podtrzymywało go znane radio z Torunia. Kiedy modlił się, klęcząc obok pryczy więziennej, wszedł strażnik z wiadomością, że wychodzi. Proszę, jaka jest siła modlitwy! Ciekawe, czy jeśli inni skazani, a jest ich ponad 70 tysięcy, zastosują podobną metodę, to też wyjdą przed czasem.

Najlepiej prezydenckie głupoty, powielane i uzupełnione potem przez prezesa Jarosława o męczeństwie obu panów, podsumowali oni sami, wyskakując za bramę więzienia niczym koźlątka, udzielając wywiadów i mówiąc, że jeszcze nam wszystkim pokażą.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content