Sauter: Dlaczego mam czuć się winny, że startuję sam? (WIDEO)

Bytomiem Odrzańskim rządzi od lat, a w wyborcze szranki nie chce stanąć z nim żaden kontrkandydat. Czy podobnie będzie w tym roku? Z czego to wynika, czy jest to dobre dla lokalnej demokracji? Rozmowa z Jackiem Sauterem – burmistrzem Bytomia Odrzańskiego.

Podchodzi pan jeszcze w emocjonalny sposób do wyborów, gdy już na starcie wiadomo, jaki będzie ostateczny wynik?

Oczywiście, będę prosić mieszkańców o to, żeby przedłużyli mi mandat zaufania w tych wyborach, ale nie można powiedzieć, że to nie są emocje, że to nie jest ocena pracy. Przeżyłem jedną z najtrudniejszych kadencji. Ostatnie pięć lat to okres, gdzie obrywałem jak nigdy przez te lata swojej pracy. Problem z protestami przeciwko budowie bloku, z protestami związanymi z wycinką drzew… Było wiele takich sytuacji, których wcześniej nie miałem. Jak patrzę na swoich mieszkańców, to wyobrażam sobie, że wielu z nich ma mnie po prostu dosyć. Dlatego chciałbym, żeby ktoś kandydował w tych wyborach, żeby mieszkańcy mieli możliwość wybrania kogoś, kto będzie rządził lepiej ode mnie, spokojniej, może bardziej efektywnie. Z pełną powagą podchodzę do wyborów. Ta praca jest dla mnie, mimo tych kryzysowych momentów, wszystkim i mam nadzieję, że będę mógł ją kontynuować.

Z pana perspektywy – to dobrze czy źle, że nie ma kontrkandydata? To jest pana siła, czy jednak słabość przeciwników?

Nie potrafię ocenić. Próbowałem kiedyś to analizować i doszedłem do wniosku, że nie ma sensu, żebym ja to robił. Takie pytania należałoby kierować do tych osób, które aktywnie działają, które według mnie tę buławę burmistrzowską w plecaku noszą. Były w przeszłości okresy, kiedy publicznie prosiłem o start jednego z mieszkańców. Teraz uznałem, że to już nie moja rola. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego przez te lata nie miałem kontrkandydatów. Cały czas mam nadzieję, że teraz będzie jakaś konkurencja, że mieszkańcy będą mieli jakiś wybór. Ale przestałem na to patrzeć w taki sposób, że mam się czuć winny, że startuję sam. Jeżeli nie ma chętnych no to ja już nic nie mogę na to poradzić.

Nie ma chętnych, by rywalizować z Jackiem Sauterem. Z drugiej strony, nie uważa pan, że cierpi na tym lokalna demokracja?

Właśnie na tym polega demokracja, bo gdybyśmy mieli odwrócić to pytanie, to co to by oznaczało? Ja czy pan mamy komuś przystawić pistolet do głowy i powiedzieć startuj? Poprzednia władza używała takiego określenia, że samorządy to mafie lokalne. To rozbijmy te mafie! Jeżeli ja pracuję ponad 30 lat to jest wiele słabych punktów, w wielu dziedzinach poniosłem porażki, np. klęskę mieszkaniową. Czyli mam wiele rzeczy na sumieniu, które w okresie mojej pracy nie wyszły, które staram się robić lepiej lub gorzej. Wiele rzeczy mi nie wychodzi, ale teraz nie będę jeszcze kogoś zmuszał, żeby startował. Dlatego jeżeli mogę wykorzystać tę naszą rozmowę to apeluję dziś do tych ludzi, którzy chcieliby spróbować: proszę bardzo! Jeżeli w Kolsku, w małej gminie, mamy trzech czy czterech kandydatów, podobnie w Siedlisku i Nowym Miasteczku, to tak samo mogłoby być w Bytomiu.

Te wieloletnie rządy w samorządach doprowadziły do zmiany ustawy i wprowadzenie dwukadencyjności. Nadal jest pan jej przeciwnikiem?

Ja przez lata byłem ogromnym przeciwnikiem dwukadencyjności. Uważam, że za kilka lat wszyscy za to zapłacimy. W drugiej kadencji wielu włodarzy będzie chciało, pewnie kosztem zadłużenia, żeby postawić sobie „pomnik”. Pomniki będą najczęściej na kredyt, które będziemy musieli utrzymywać. Także to jest ogromne zagrożenie. Bardzo boję się o sytuację, w której młodzi burmistrzowie czy wójtowie w drugiej kadencji będą szukali dla siebie miejsca do funkcjonowania. Ważny element to dla mnie również doświadczenie. Często jako przykład podaję taką sytuację, w której dzisiaj jestem w stanie załatwić sprawę jedną rozmową telefoniczną, a 20 lat temu potrzebowałem kilku miesięcy. Jednak to, że się znamy, że współpracujemy, że ktoś może  mieć do nas zaufanie powoduje, że dużo łatwiej nam się funkcjonuje.

Nie zanosi się na to, by dwukadencyjność miała zostać zniesiona. Może trzeba odnaleźć w tym jakieś pozytywne strony?

Jest też jednak druga strona medalu. To społeczeństwo wybiera, czyli jeżeli społeczeństwo wybiera takiego słabego burmistrza jak ja, to bierze na siebie odpowiedzialność, bo przecież nikt w lokalu wyborczym nie stoi z karabinem. Po tym, jak obrywałem w tej kadencji, uznałem, że może ustawodawca miał rację? Może dziś przy tych środkach społecznych komunikowania się, przy tym, że często zanim pomyślimy już piszemy, komentujemy, kogoś wyzwiemy, to może nasi następcy nie wytrzymają więcej niż 10 lat? Wszyscy ci, którzy są aktywni w internecie wiedzą jak to medium działa. Jak można obrywać po głowie. Chyba będzie jeszcze gorzej, taka jest tego filozofia. Może te dziesięć lat uchroni wielu samorządowców od tego, żeby społeczeństwo ich wirtualnie nie zlinczowało?

Cała rozmowa:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content