Prezes Jarosław nie mówił, co jego ludzie, jeśli społeczeństwo im zaufa, chcą polepszyć w miastach czy gminach. Na spotkaniu przedwyborczym powiedział, że… – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.
Pan Bogdan, i pewnie nie tylko on, jest bombardowany banerami i fotkami kandydatów do samorządu. Niektórzy wywalają swoje wyretuszowane liczka nawet na ścianach budynków. Wszyscy fajnie wyglądają i mają piękne hasła.
Z kolei niektórzy jadą w sieci. Opowiadają, co zrobią, jak ich wybierzemy. Krytykują dotychczas rządzących i obiecują, że oni wszystko uczynią lepiej i mądrzej. A obiecanki? Wszyscy zapowiadają nowe inwestycje, budowle, stadiony, domy kultury, dworce i co tam jeszcze. Oprócz tego większe zainteresowanie seniorami, młodzieżą, oświatą, przedsiębiorcami. Od wyboru do koloru.
Dotychczas rządzący pokazują swoje miasta jako krainy miodem i mlekiem płynące, oazy szczęśliwości, gdzie mieszkańcy są zadowoleni, szczęśliwi i o niczym nie marzą, tylko o tym, żeby dotychczasowy burmistrz, prezydent czy wójt pozostał na swoim stanowisku i nie dał się złym ludziom dybiącym na jego stołek. Kandydaci z kolei przedstawiają dotychczasowe lata pod rządami aktualnych włodarzy jako okres nieszczęść, najgorszy czas w historii, stojący pod znakiem złych decyzji, kolesiostwa, a w skrajnych przypadkach działania mafijnego. Dopiero zmiana, czyli wybór ich na stanowiska, pozwoli zerwać z tym pasmem nieszczęść. Pod ich rządami będzie transparentnie, uczciwie i sprawiedliwie.
Pan Bogdan jako człowiek z tak zwanym starym PESEL-em widział już niejedno, włączanie z udawanymi wyborami w czasach komunistycznych, więc nie wierzy w większość obietnic. Śmieszą go pohukiwania na rywali i zapowiedzi gruszek na wierzbie w połączeniu z powszechną szczęśliwością. Jednak sądząc po wpisach internautów pod wypasami kandydatów, niektórzy te bajdy i „opowieści dziwnej” treści kupują i pewnie zagłosują. Ich sprawa. Tyle że potem obiecujący zapominają, co obiecywali, przedstawiają tak zwane obiektywne trudności. Z kolei ci, których karmili tymi bajerami, też nie pamiętają, w jakiej to krainie szczęśliwości zamieszkają, kiedy oddadzą głos na tego, kogo trzeba.
Z tego wszystkiego wyłamał się prezes Jarosław. Nie mówił, co jego ludzie, jeśli społeczeństwo im zaufa, chcą polepszyć w miastach czy gminach. Na spotkaniu przedwyborczym powiedział, że aktualnie rządzący to złodzieje chodzący na niemieckim pasku. I tyle!