Dopiero teraz wychodzą na jaw numery, jak żerowano na państwowej kasie, jak wtłaczano szmal w trakcie kampanii tam, gdzie spodziewano się poparcia w czasie wyborów – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.
Pan Bogdan z przyjemnością patrzył na wystraszoną minę byłego wiceministra sprawiedliwości, kiedy Sejm uchylał mu immunitet. I to nie dlatego, że pasjonuje go stawianie ludzi przed sądem czy zamykanie w więzieniu. Uważa jednak, że poprzednią ekipę trzeba rozliczyć dokładnie, bezwzględnie do ostatniej sprawy i ostatniego umoczonego w przekręty. Tylko to pomoże pozwolić przywrócić w naszym kraju demokrację, taką jaką sobie większość normalnie myślących wyobrażało i ciągle wyobraża.
Oczywiście ci, którzy stracili władzę, przy każdej okazji powtarzają jak mantrę, że to, co się z nimi dzieje w celu wyjaśnienia tego, co wyrabiali, to zemsta polityczna, trumf zwycięzców, chęć odegrania się i nic więcej. To praktycznie jedyna linia obrony. Oni nawet nie próbują szukać jakichś rzeczowych argumentów na swoją obronę. Mówią, że są niewinni, wszystkie ich działania były praworządne, kodeksowo właściwe, a jeśli coś się nie mieściło w kodeksach czy konstytucji, tak jak sprawa wyborów kopertowych, to było w stanie wyższej konieczności, spowodowanej stanem nadzwyczajnym, na przykład pandemią.
Pan Bogdan nie ukrywa, że miło oglądać ich bezsilne miotanie przy próbie nieregulaminowego zabrania głosu w Sejmie, a przecież do niedawna prezes Jarosław mógł wejść na mównicę i „bez żadnego trybu” obrzucać wyzwiskami przeciwników politycznych. Skończyły się synekurki i stanowiska rozdawane swoim „biernym, ale wiernym” i nagradzania za poparcie. Dopiero teraz wychodzą na jaw numery, jak żerowano na państwowej kasie, jak wtłaczano szmal w trakcie kampanii tam, gdzie spodziewano się poparcia w czasie wyborów.
Z drugiej strony pana Bogdana zasmuca to, co dzieje się z lewicą, której część, czyli partia Razem, nie weszła do rządu i ustawiła się w sprytnej pozycji recenzenta, a jedna z jej posłanek posunęła się do tego, że zakłada stowarzyszenie z posłem PiS. To tak, jakby odkrywszy złodzieja i malwersanta w swojej firmie, uczynić go wspólnikiem.
A próby uchwalenia ustawy partnerskiej oraz niezrozumiały i cofający nas na tle Europy o dziesiątki lat opór części jednej z partii koalicyjnych? Przecież to dramat i wstecznictwo zrównujące ową partię z poprzednikami. To są wyraźne rysy obecnie rządzących. Oby się nie powiększały, bo może dojść do pęknięcia…