Czy wiesz, że kiszony mniszek lekarski smakuje jak kapary? Nie? Czyli powinieneś zajrzeć w przyszłości na festyn “Dobre, smaczne, bo lubuskie”. – Produkty regionalne, ale i regionalna kuchnia to jeden z elementów tożsamości regionalnej, ale i lokalnego patriotyzmu – mówi wicemarszałek lubuski Grzegorz Potęga.
W niedzielę już tradycyjnie, gdy coś dzieje się w skansenie w Zielonej Górze Ochli, samochody obsiadły drogi dojazdowe do tego niezwykłego muzeum. Wbrew pozorom kolejne imprezy kulinarne nie są wcale odległe od misji tej placówki. W niedzielę 7 lipca królowały regionalne smaki i regionalna tradycja.
– Nasza działalność jest dowodem na to, jak bogate są nasze lubuskie tradycje – mówią Wanda i Czesław Towpikowie z Mycielina. – W pewnej chwili sięgnęliśmy w naszym gospodarstwie do korzeni i tradycji. Nasza rodziny pochodzi z Polesia i uprawa lnu była tam bardzo popularna. Postawiliśmy na tę uprawę, reaktywowaliśmy tę kulturę rolniczą. Okazało się, że olej lniany to strzał w dziesiątkę, a dziś już nikogo nie musimy przekonywać, że jest zdrowy.
Lubuskie na miodzie
Jeśli kierować się liczbą stoisk najmocniej w Lubuskiem stoi pszczelarstwo. Nawiasem mówiąc, na ministerialnej liście produktów regionalnych znajdziemy kilka pszczelich produktów. Na drugim miejscu plasowały się wędliny.
– Dlaczego warto sięgać po produkty lokalne – odpowiada pytaniem na pytanie pszczelarz Remigiusz Dutkowiak z Sulęcina. – To tak, jakby na jednej ulicy mieszkał szewc i krawiec. Wzajemnie kupują u siebie buty i ubrania. Słowem, dają sobie wzajemnie zatrudnienie i ponieważ są sąsiadami, dbają o jakość swoich wyrobów. W miasteczku, takim jak Sulęcin, bardzo to czujemy i bardzo sobie chwalimy.
Marzena Święcicka z Zielonej Góry twierdzi, że ma zaufanie do produktów regionalnych. Przede wszystkim dlatego, że nie trzeba ich daleko przewozić. Krystyna Rogulska z Sulechowa stara się kupować produkty regionalne, gdyż przeczytała, że najzdrowsza jest żywność wyprodukowana w bezpośredniej okolicy. Sprawa mikroelementów. Roman Trawa stawia na dziczyznę i przekonuje, że to jest i powinna być nasza specjalność
– Gołąbki z mięsem, pierogi, placki ziemniaczane, wszystko z produktów lokalnych – wymienia Anna Sekutowska z Dzietrzychowic. – Nasza kuchnia regionalna jest połączeniem wielu smaków. Moi dziadkowie przyjechali z Bukowiny i ja, już Lubuszanka, przygotowuję tradycyjną kukurydzianą mamałygę. Podaję ją z truskawkami, jagodami, ale też ze skwareczkami, czy masełkiem. Ponieważ to moja potrawa to i lubuska.
Jesteśmy skądś
Wicemarszałek Grzegorz Potęga, wędrując między kramami, podpytywał o przepisy i podkreślał, że właśnie różnorodność smaków i receptur stanowi o oryginalności lubuskich smaków.
-Musimy sobie zdawać sprawę, że wszyscy tak naprawdę jesteśmy skądś i z różnych stron pochodzą sekrety kuchni przechowywane w pamięci naszych mam i babć – mówi lubuski wicemarszałek. – I to jest siłą naszej tradycji i tożsamości, oddaje zagmatwane losy naszych rodzin. Teraz wspólnie budujemy jeden region i coraz bardziej stajemy się patriotami lokalnymi. Dlatego jesteśmy też takim tolerancyjnym regionem.
Członek zarządu województwa, Jacek Urbański, przez lata szefował Lubuskiemu Centrum Produktu Regionalnego i nie kryje dumy z tego, że Lubuszanie nie tylko tak smaczne i zdrowe produkty wytwarzają, ale, że te jako konsumenci doceniają ich jakość.
– W Warszawie często pytają mnie o wino i zielonogórskie Winobranie – dodaje poseł Stanisław Tomczyszyn. – Wówczas przekonuję, że mamy znacznie więcej do zaoferowania niż ten trunek i ta jedna impreza. Zdecydowanie warto odwiedzić Ochlę, aby o tym się przekonać. Ludzie dziś podróżują nie tylko w poszukiwaniu zabytków i widoków, ale również smaków.
Goście wchodzili do starych obejść, zaglądali do chat, zwłaszcza że w wielu z nich działy się rzeczy niebywałe. Nie tylko warsztaty z przygotowania racuchów, czy placków ziemniaczanych, nie tylko nauka sztuki kaligrafii. Można było – na przykład – wysłuchać wykładu o kiszonkach, które już od dawna uchodzą za nową lubuską specjalność. Okazuje się, że kiszonka z mniszka lekarskiego smakuje jak kapary…