Daniel Obajtek przed komisją sejmową przebił bezczelnością, chamstwem i arogancją wszystkich przesłuchiwanych wcześniej funkcjonariuszy pisowskich – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.
Panu Bogdanowi bardzo podobało się przekazanie władzy w Wielkiej Brytanii. Rządy objęli polityczni przeciwnicy poprzedników, ale wszystko odbyło się z wielką klasą, w poszanowaniu niedawnego rywala, a ustępujący premier pogratulował nowemu. Jakże daleko jesteśmy od tych standardów! Warto przypomnieć, co w naszym pięknym kraju mówili i mówią byli rządzący o swoich następcach. Tu już nawet nie chodzi o jakąś niechęć czy zrozumiałą rezerwę. Oni oskarżali i oskarżają tych, którzy przyszli po nich, o sprzyjanie Niemcom, byciem agentami i czort wie co jeszcze. Czy coś takiego możliwe jest w starych demokracjach?
A jak wyglądało u nas przekazanie władzy? To bezczelne przeciąganie, zapewnianie o sejmowej większości, kiedy wiadomo było, że jej nie ma i w najbliższej perspektywie nie będzie. A powoływanie przez prezydenta rządu dwutygodniowego, jego zaprzysiężenie, drętwe mowy przy wręczaniu nominacji? To było robienie cyrku z demokratycznych procedur. Odpowiedzmy sobie sami, czy takie coś byłoby możliwe w Wielkiej Brytanii? Oczywiście nie. Ktoś może powiedzieć, że u nich nie ma prezydenta i na misję stworzenia rządu desygnuje król. Tylko że tam głowa państwa z pewnością, nawet mimo antypatii do nowego kandydata, w interesie politycznym swojego środowiska nie robiłaby jaj z czegoś tak ważnego, jak powołanie rządu. Ale co tam, nasz prezydent zrobił tyle numerów, z podjęciem w pałacu przestępców skazanych prawomocnym wyrokiem na czele, że hucpa z dwutygodniowym rządem mieści się na dalszej pozycji w jego spisie głupstw.
Pan Bogdan postanowił obejść nudę lipcowego ranka obejrzeniem Daniela Obajtka przed komisją sejmową. Jak się okazało, były prezes Orlenu, a dziś poseł do Parlamentu Europejskiego przebił bezczelnością, chamstwem i arogancją wszystkich przesłuchiwanych wcześniej funkcjonariuszy pisowskich. Zachowywał się tak, jakby był na spotkaniu z nieco szemranym towarzystwem, gdzie można się spokojnie przekrzykiwać. Podnosił głos i dobrze, że nie zastosował kilku określeń znanych z jego nagranych wcześniej rozmów telefonicznych, na czele z „brudną pałą”.
Takich menadżerów mieliśmy!



