W piątek rozpoczynają się Igrzyska Olimpijskie w Paryżu, gdzie nie zabraknie lubuskich sportowców. Dzisiaj gościem „Rozmowy dnia” LCI był pięcioboista Kamil Kasperczak, który na co dzień reprezentuje barwy ZKS-u Drzonków.
– To już jest takie moim zdaniem potwierdzenie tego, że jest się olimpijczykiem, ale tak naprawdę trzeba poczekać jeszcze do startu, utrzymać tę formę, nie zrobić sobie żadnej głupiej krzywdy i wtedy już będę pełnoprawnym olimpijczykiem – kiedy stanę na starcie i wystartuję w tych zawodach – w takimi słowami reprezentant Polski komentował olimpijskie ślubowanie, które miało miejsce 18 lipca.
Kasperczak potwierdził, że bez dwóch zdań, Igrzyska Olimpijskie w Paryżu są jego najważniejszym sportowym wydarzeniem w życiu, ale podchodzi do tego w bardzo spokojny sposób.
– To jest moja najważniejsza impreza w życiu, na której będę startował, ale totalnie nie mam tego w świadomości. Po prostu będę to traktował jak każdy start w tym roku, czy to był puchar świata, czy mistrzostwa świata. Nie chcę sobie robić niepotrzebnej presji w głowie i chcę się skupić po prostu na wykonaniu zadania, które jest założone – zapowiadał.
Jest forma, będzie medal?
Pięcioboista podkreślał, że jest w najlepszej życiowej formie, ale nie chce nakładać na siebie dodatkowej presji mówiąc o tym, co ta forma może dać na igrzyskach.
– Na pewno to jest moja życiowa forma. W lepszej nigdy nie byłem. Sezon nie zaczął się najlepiej, bo te pierwsze zawody styczniowe nie poszły najlepiej. Trzeba zauważyć, że to był jeszcze okres przygotowawczy, gdzie tak naprawdę szykowałem się do pucharów świata, co finalnie wyszło bardzo dobrze, bo już na pierwszym pucharze świata zająłem trzecie miejsce, więc widać było, że zrobiłem dobrą robotę – mówił Kamil Kasperczak.
Największym dotychczasowym sukcesem zawodnika ZKS Drzonków było piąte miejsce na czerwcowych mistrzostwach świata w chińskim Zhengzhou. Jak sam mówi, jest wielka ochota na to, by ten wynik poprawić w Paryżu.
– To wisienka na torcie, mistrzostwa świata i piąte miejsce. Powiem szczerze, że jakby mi ktoś przed sezonem powiedział, że skończę na piątym miejscu na świecie, to bym w to nie uwierzył. Więc naprawdę napawa mnie to optymizmem przed igrzyskami. Byłem tak blisko medalu, ale w głowie sobie powtarzam, że może i dobrze, że tego nie zdobyłem, bo mam teraz jeszcze większą chęć. Wzmocniłem się tylko mentalnie. Wiem, że jestem w stanie po prostu rywalizować o te medale – zapewniał.
Cała rozmowa: