Mateusz Posmyk mistrzem i rekordzistą Polski! (ROZMOWA)

Chłopak w sportowym stroju
Mateusz Posmyk w drugiej próbie ustanowił rekord Polski młodzików w wieloskoku - 13,62 Fot. Tomasz Kasjaniuk/PZLA
Lubuscy lekkoatleci przywieźli cztery medale – dwa złote, srebrny i brązowy – z mistrzostw Polski młodzików w Białymstoku. Liderem naszej reprezentacji był Mateusz Posmyk z AZS AWF Gorzów, który ustanowił rekord kraju w wieloskoku.

W weekend (21-22 września) w stolicy Podlasia rywalizowali zawodnicy do lat 16. Na najwyższym stopniu podium stanęli: Mateusz Posmyk (AZS AWF Gorzów) w wieloskoku – 13,62 i Filip Staniewicz (ZLKL Zielona Góra) w biegu na 300 m przez płotki – 38,68. Srebrny medal wywalczyła Jagoda Ksiąg (Agros Żary) w biegu na 1000 m z przeszkodami – 3.08,68, a po brąz sięgnął Dawid Kujawa (Lubusz Słubice) w rzucie dyskiem – 56,19.

Rozmowa z Mateuszem Posmykiem, mistrzem i rekordzistą Polski młodzików w wieloskoku

Mistrzostwa rozpocząłeś od skoku wzwyż, w którym masz najlepszy wynik w kraju – 195 cm. W pierwszych próbach zaliczyłeś 179, 182 i 185. Później jednak trzykrotnie strąciłeś 188 cm i zająłeś piąte miejsce. Co się stało?

Niestety, nie potrafię tego określić, bo sam na siebie wewnętrznie jestem bardzo zły, niezadowolony. Wiem, że ciężko było wyciągnąć coś więcej. Przez dwa tygodnie próbowałem doprowadzić się do ładu i składu, bo doznałem kontuzji na treningu piłkarskim, przez co miałem zablokowany cały mięsień czworogłowy. Przez pierwszy tydzień ledwo w ogóle chodziłem, biegałem. Udało się to doprowadzić do takiego momentu, że mogłem biegać. Zrobiłem pierwszy trening, ale powrócił ból strasznie blokujący i tak naprawdę do mistrzostw Polski przystąpiłem bez porządnego treningu przygotowawczego. No i zabrakło oskakania. Myślę, że to był największy problem.

Złość, rozczarowanie… Miałeś kilka godzin, żeby opanować złe emocje przed konkursem wieloskoku. Jak sobie poradziłeś?

Po skoku wzwyż przez pół godziny siedziałem na ziemi, próbowałem zebrać się, żeby wstać, wrócić do hotelu i się uspokoić. Było to jednak strasznie ciężkie, bo dla mnie to był totalny szok. Ale podeszła do mnie trenerka, czyli moja mama, zaczęliśmy rozmawiać, powiedzieliśmy, co jest do poprawy, co jest źle. Uspokoiłem się, wróciłem do hotelu, tam jeszcze trochę poużalałem się nad sobą i powiedziałem sobie, że nie ma co się przejmować, bo trzeba pokazać, że to nie była ostatnia szansa na złoty medal.

Łezka popłynęła czy jednak jesteś wyjątkowym twardzielem i na takie momenty sobie nie pozwalasz?

No nie dało się, żeby nie popłynęła. Popłynęła, i to niejedna.

Mateusz Posmyk z Izabelą Zaleską-Posmyk – trenerką, a prywatnie mamą Fot. AZS AWF Gorzów/FB

Ale na wieloskok wróciłeś już niesłychanie zmobilizowany. Wywalczyłeś złoty medal, a w drugiej próbie ustanowiłeś rekord Polski – 13,62. Tymczasem najgroźniejszy rywal w ostatniej kolejce skoczył 13,61. Obgryzałeś z nerwów paznokcie, kiedy sędziowie mierzyli ten skok?

Byłem bardzo przestraszony, ale też wiedziałem, że stać mnie na jeszcze więcej – i o to byłem spokojny. Oczywiście, wielkie wyrazy szacunku dla mojego rywala, bo zaskoczył mnie niemiłosiernie. Ale od początku czułem, że to jest po prostu mój konkurs, mój dzień.

Mimo że przed mistrzostwami miałeś drugi wynik w kraju.

Mimo że miałem drugi wynik – dokładnie tak.

Wieloskok to konkurencja rozgrywana na zawodach młodzików. W starszych kategoriach wiekowych jest już trójskok. Próbowałeś?

Próbowaliśmy z trenerką parę razy, aczkolwiek stwierdzamy, że chyba nie ma sensu tego kontynuować, ponieważ jest to straszne obciążenie dla stawu kolanowego, jak i skokowego. I żeby nie nabawić się żadnych kontuzji, to odpuścimy. Oczywiście, to nie jest jeszcze decyzja stuprocentowa, bo to jest do przegadania i rozmów, ale nie planujemy się na tym skupiać.

Jak oceniasz cały swój występ na mistrzostwach? Złoto i rekord w wieloskoku zrekompensowały ci niepowodzenie w skoku wzwyż?

Myślę, że tak. Jestem bardzo zadowolony z tego, co zrobiłem w drugim konkursie. Zrekompensowałem sobie tym start w skoku wzwyż, aczkolwiek sentymentalnie pozostaje we mnie złość, że jednak skok wzwyż nie poszedł po mojej myśli.

To teraz będziesz mógł skoncentrować się na treningach piłkarskich, bo rozumiem, że sezon lekkoatletyczny dobiegł końca.

Czy dobiegł końca, to nie mogę powiedzieć, ponieważ za tydzień w piątek jest jeszcze mityng w Słubicach, na którym osobiście bardzo chciałbym wystartować w skoku wzwyż, żeby samemu sobie udowodnić, że to był tylko wypadek przy pracy.

A nie żałujesz, że nie było cię tydzień temu na mistrzostwach Polski młodzików w wielobojach w Słubicach?

Kurczę, trudne pytanie, bo wiele czynników złożyło się na to, że mnie tam nie było. Przede wszystkim obawa o to, czy zdążę się zregenerować do mistrzostw w Białymstoku. Ale żałowałem. Nie powiem, że nie, bo bardzo chciałem tam być. Czułem się na siłach w tych konkurencjach. Ale przede wszystkim przez tę kontuzjowaną nogę odpuściliśmy, bo mógłbym nabawić się jeszcze większych kontuzji.

Teraz w twoim prywatnym rankingu wyżej stoją lekkoatletyczne akcje młodego sportowca czy jednak piłkarskie, bo pewnie wewnętrznie bijesz się z myślami.

No biję się i to jest strasznie trudna decyzja. Na ten moment nie potrafię jeszcze określić, co wybiorę – czy piłkę, czy lekkoatletykę. Staram się zawsze dawać z siebie 100 procent na lekkiej atletyce i piłce nożnej. I myślę, że na razie idzie mi to całkiem dobrze.

Obyś jak najdłużej dawał radę łączyć obie dyscypliny i oby jak najdłużej obie sprawiały ci olbrzymią przyjemność.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content