Ogrom nerwów oraz pracy do upadłego opłaciły się w Klenicy. Miejscowość położona przy samej Odrze oparła się wielkiej wodzie. Przed zalaniem udało się uratować nie tylko domy, ale także pobliskie pola. – To było duże przedsięwzięcie. Dwa tygodnie nie schodziliśmy z wałów – opowiada Adam Błaż, prezes OSP w Klenicy.
Do budowy umocnień w Klenicy wykorzystano ponad 100 tys. worków z piaskiem. – Widać było ogromne zaangażowanie nie tylko mieszkańców, ale także rolników. To oni przywieźli niezbędny piasek, a mogli przecież pracować na polach – docenia Marcin Kamiński, mieszkaniec Klenicy.
– Teraz emocje puściły, ale wcześniej było ciężko. Na wałach pracowało jednocześnie nawet 60 osób i trzeba było te działania koordynować na dość dużym terenie. Na szczęście już można odpocząć – dodaje Adam Błaż. Strażacy wykazali nie tylko wielką chęć do pracy, ale także pokazali ogromne serca. Ochotnicy dodatkowy ekwiwalent za pracę przy powodzi przeznaczą na zakup silników do łodzi.
Klenica to specyficzny odcinek na trasie Odry. Tutaj rzeka skręca pod katem ok. 90 stopni, a więc ryzyko jej wylania podczas powodzi rośnie. W trakcie rozmów mieszkańcy powtarzali, że w miejscach podsiąków widać było worki pozostałe z powodzi w 1997 r., co znaczy, że w ciągu prawie 30 lat nie przeprowadzono niezbędnych prac na wałach. – Musimy w tych samych miejscach umacniać wały. Chcielibyśmy, aby cos się w tym temacie zmieniło – apeluje Marcin Kamiński.
Jak tłumaczy wójt Bojadeł Krzysztof Gola, dopiero w weekend woda spadła do bezpiecznego stanu, a na twarzach mieszkańców pojawiły się uśmiechy. – Wcześniej panowała pełna mobilizacja. Nad umacnianiem wału „na ostro” pracowaliśmy ponad tydzień. Nikogo nie trzeba było zachęcać, wspólnie działali dzieci, młodzież, dorośli oraz seniorzy. Przygotowaliśmy się na dużą falę, gdy okazała się mniejsza, część worków przeznaczyliśmy na podsiąki – tłumaczy samorządowiec.
Klenicę odwiedził członek zarządu województwa lubuskiego Zbigniew Kołodziej, który był pod wrażeniem pracy wykonanej przez lokalną społeczność. – Udało się wygrać z powodzią, ale pojawiały się bardzo trudne momenty, o których opowiadali mi mieszkańcy. Walka oraz mobilizacja była znacznie większa niż podczas powodzi w 1997 r. Ze względu na warunki worki z piaskiem dojeżdżały z ponad kilometra. W prace zaangażowało się wiele osób. Cieszę się, że te działania przyniosły pozytywny efekt – przekonuje członek zarządu Zbigniew Kołodziej, doceniając wszystko to, co wydarzyło się w Klenicy.
Podczas walki z powodzią mieszkańcy wzmocnili wały na odcinku ponad kilometra. Udało im się obronić miejscowość bez konieczności pomocy wojska. Dziś Odra znajduje się już sporo poniżej korony wałów. Problemem są jedynie podsiąki, które znajdują się pod stałą kontrolą wciąż prowadzonych patroli.