Zależy mi na tym, żeby ten klub był we właściwym miejscu, bo na to zasługuje. Fajnie, że pojawili się nowi właściciele, którzy chcą przywrócić dobre imię temu klubowi. Chciałbym dołożyć do tego swoją cegiełkę – mówi Filip Matczak, nowy koszykarz Zastalu Zielona Góra.
Skąd decyzja o powrocie do Zielonej Góry i czy długo do niej dojrzewałeś, bo to już twój trzeci powrót do Zastalu, jeśli chodzi o ekstraklasę?
Taki prawdziwy powrót to chyba bym powiedział drugi. Bo pierwszy był po Gdyni i moim epizodzie w Zastalu – byłem wtedy młodym łepkiem i tego bym nie liczył. OK, niech będzie, że do trzech razy sztuka. Ale taki powrót, że czuję coś więcej, to jest chyba drugi, drugie moje wejście do tej samej rzeki. A skąd decyzja? Po prostu pewne rzeczy potoczyły się tak, że tu jestem i jak pan widzi, uśmiech na mojej twarzy jest, bo to dla mnie coś specjalnego.
Na co liczysz, przychodząc znów do Zastalu?
Przede wszystkim myślę o przyszłości tego klubu i tego zespołu. Zależy mi na tym, żeby ten klub był we właściwym miejscu, bo na to zasługuje. Bo wiemy, jak ważny jest dla miasta, dla społeczności, dla ludzi, którzy interesują się koszykówką, dla kibiców. Ja też to widzę, czuję i chciałbym być częścią tego. Fajnie, że pojawili się nowi właściciele, którzy chcą przywrócić… chyba można powiedzieć, że dobre imię temu klubowi i dobrą koszykówkę do miasta, do hali CRS. Chciałbym dołożyć do tego swoją cegiełkę i zrobię wszystko, żeby tak właśnie było. Mnie też na tym zależy.
A zespół? Jakie pierwsze wrażenia?
Ten zespół na pewno ma potencjał. Wiadomo, początki bywają trudne, i mogę to powiedzieć także ze swojej perspektywy. Widać, że ten zespół potrzebuje czasu, żeby się ułożyć i zazębić. Wszystko jest w naszych rękach, głowach, żeby nad tym popracować i to właśnie zrobić. Trenerzy bardzo wierzą w ten zespół – i bardzo dobrze, bo my to też czujemy. Wszyscy ciężko pracują na to, żeby gra wyglądała lepiej. Dobrze, że mamy sporo czasu do kolejnego spotkania, bo takie przyjście zawodnika ani nie jest łatwe dla mnie, ani dla zespołu, bo wszystko będzie się układało na nowo. Sporo pracy przed nami, ale myślę, że chęci są duże i każdy z nas będzie chciał dołożyć dużą cegiełkę do tego, żeby ta gra była lepsza.
Nad czym najbardziej trzeba pracować?
Myślę, że jest sporo elementów, które będziemy musieli poprawić, ale dobra gra dobrych zespołów zaczyna się przede wszystkim od obrony i to też trener chce wyegzekwować. Na pewno na tym się skupimy, a z tego przyjdzie więcej łatwiejszych punktów, łatwiejszego grania w ataku po prostu. Bo nie oszukujmy się – defensywa zawsze napędza i tego trzeba szukać. A później w ataku jak nie łatwe punkty, to płynniejsza gra, egzekwowanie przewag, szukanie otwartych pozycji. Ale od defensywy trzeba zacząć.
Na jakiej pozycji czułbyś się w Zastalu najlepiej? Jedynka, dwójka czy raczej combo?
Zawsze grałem na pozycjach dwa-jeden, jeden-dwa, czyli właśnie combo. Ale będę grał tak, jak trener będzie potrzebował, na pewno się dostosuję. Jaka będzie potrzeba – na to muszę być gotowy. Trener przedstawił mi swoją wizję i tego się trzymamy. Na pewno czas będzie grał na naszą korzyść.
To twój ostateczny powrót do Zielonej Góry? Już na stałe?
Ojej, nie wiem! Na razie jestem i tego się trzymajmy. Mam nadzieję, że ta przygoda będzie trwała dłużej, ale nie wychodźmy tak daleko przed szereg. Skupiajmy się na każdym kolejnym meczu, każdym kolejnym tygodniu, miesiącu. Na razie ten sezon jest dla nas bardzo ważny.
Koszykówka 3×3 daje ci coś w rozgrywkach 5×5 czy to tylko przerywnik, oczywiście na wysokim poziomie, bo olimpijskim?
Myślę, że łatwiej przełożyć pewne rzeczy z koszykówki 3×3 do 5×5, jeżeli chodzi o aspekt intensywności, fizyczności, wytrzymałości, bo to jednak inny poziom. Do tego szybsze podejmowanie decyzji, gra w kontakcie. Sporo jest tych elementów, ale wiadomo, podstawy koszykówki, które się nabyło w 5×5, pozwalają łatwiej się zaadaptować w 3×3, co i tak nie jest łatwe, bo uważam, że to jednak przeskok.