Niedawno miałem okazję porozmawiać z pewnym Katalończykiem, a dokładniej Majorkańczykiem. Mówił, z czym kojarzy się mu Polska i Polacy. Oczywiście pomińmy Lewandowskiego, Szczęsnego i polskiego papieża. Tuż za nimi znaleźli się bohaterowie kreskówki „Bolek i Lolek”, Chopin, Mrożek i Wałęsa. Jednak szybko przypomniał mi, że dla Katalończyków określenie „el polacos” ma całkiem inne znaczenie. I to nie do końca sympatyczne. Widać i słychać to podczas konfrontacji Realu Madryt z FC Barcelona. Miłośnicy stołecznego klubu chcąc obrazić katalońskich rywali, używają tego właśnie miana.
Jest co najmniej kilka teorii, skąd to pejoratywne określenie się wzięło. Według tej najbardziej mi pasującej jest to podkreślenie odległości mentalnej i językowej od reszty Hiszpanii. Podobno kataloński, jak i polski, określano jako język „szeleszczący”. Inne teorie? Jest ich bez liku, od utrwalonego stereotypu z wieku XVII, gdy mieliśmy ożywione kontakty handlowe z Katalonią, przez echo kilku wojen, gdy byliśmy sojusznikami Katalończyków, po symbolikę rodzących się odrębności narodowych w wieku XIX. Według kolejnych autorów nacjonaliści hiszpańscy świadomie grozili, że wymażą Katalonię z mapy tak, jak zaborcy oraz hitlerowskie Niemcy zrobiły to z Polską.
Zatem, gdy jestem w Katalonii, mówię nie do końca żartem, że jestem „Polakiem z Polski”. I przyznam się, że coraz lepiej się tam czuję i coraz większym szacunkiem darzę iberyjskich „el polacos”. Rzeczywiście mają inny język, tradycje i przywiązani są do historii, której niekoniecznie po drodze było z Hiszpanią. Dlatego po czasie zrozumiałem, że faux-pas było opatrzenie hiszpańską flagą życzeń, złożonych katalońskiemu znajomemu, z okazji niedawnego święta narodowego Hiszpanii. Katalończycy w nieznacznym bowiem stopniu skorzystali z odkrycia Kolumba i wiele innych dat ma dla nich fundamentalne znaczenie. Natomiast dla mnie Katalończycy w zestawieniu z Hiszpanami są nieco bardziej introwertyczni (jak na Latynosów), pracowici, solidni, zorganizowani i mniej hołdują hiszpańskiej manianie oraz bezkrytycznej religijności.
Jestem dumny z tego, że to właśnie Katalończyków nazywają „el polacos”, tak jak byłbym dumny, gdyby ktoś chciał mnie nazwać Katalończykiem.