Miałem chwile zwątpienia, bo byłem załamany tym, że nie pojadę na mistrzostwa Europy, trochę mi było przykro. Ale to już minęło, jest nowa motywacja do treningu, żeby ciężko pracować – mówi Michał Kiernożycki, lekkoatleta Agrosu Żary.
Po znakomitym sezonie 2023 w kategorii młodzików przyszedł bardzo trudny rok wśród juniorów młodszych.
Tak, to prawda. Miałem kontuzję mięśnia dwugłowego lewej nogi i wykluczyło mnie to z mistrzostw Polski, mistrzostw Europy i wszystkich planów na ten sezon.
W jakich okolicznościach nabawiłeś się tego urazu?
Byłem na spotkaniu ze sponsorem na imprezie 1 Mila w Warszawie. Biegłem na 100 metrów, na 60 metrze złapał mnie skurcz, podskoczyłem… Byłem u ortopedy, okazało się, że mam naderwany mięsień i nie dało się już nic z tym zrobić.
Co czuje młody sportowiec, który jest w niesamowitym gazie i nagle doznaje kontuzji, którą trzeba leczyć i wymaga to sporo czasu?
Na pewno wielki smutek, bo naprawdę bardzo chciałem powalczyć już na arenie międzynarodowej. Na mistrzostwa Polski też szykowałem bardzo dobrą formę. Ale ta kontuzja wszystko zabrała.
Srebrny medal mistrzostw Polski w sztafecie 4×800 metrów mix juniorów młodszych w Słubicach był swego rodzaju nagrodą pocieszenia? Pobiegłeś na nietypowym dla siebie dystansie.
800 metrów było dla mnie małym wyzwaniem, ale uważam, że poszło mi w miarę dobrze. Mogło być lepiej, ale biorąc pod uwagę to, w jakim byłym okresie, po ciężkiej kontuzji, to jestem naprawdę zadowolony ze startu w Słubicach.
Wybór padł na 800 metrów, żeby nie nadwerężać mięśnia czy myślisz o przedłużeniu dystansu?
Bardziej dlatego, żeby nie nadwerężać mięśnia, bo nie byłem gotowy na szybkie bieganie. „Dwójka” nie była jeszcze na tyle sprawna – w sumie nadal nie jest – i trener stwierdził, że możemy w drugiej części sezonu pobiegać dłuższy dystans, nie tak szybko, żeby nie obciążać tej „dwójki”, ale też żeby cokolwiek porobić. I byłem na treningu wytrzymałościowym, bo w wakacje, jak zacząłem już trenować w sierpniu, na obozie robiłem ciągle wytrzymałość przeplataną z siłownią. Stwierdziliśmy więc, że mogę pobiec na 800 metrów, sprawdzić się. Ekipa była.
Przed tobą drugi sezon w kategorii juniora młodszego, trzeba nadrobić stracony czas. Na jakie dystanse będziesz się nastawiał? Jako młodzik biegałeś na 100 metrów, 200, 300, 300 przez płotki, 400…
Chciałbym skupić się głównie na 400 metrach, ale myślę, że pobiegnę też 300, 200, 400 przez płotki. Na pewno jeszcze się sprawdzę na 100 metrów, bo chciałbym w końcu złamać barierę 11 sekund. Jestem już naprawdę blisko – 11,04. Myślę, że gdyby nie kontuzja, to już w tym sezonie mógłbym to zrobić.
W hali już będzie ogień?
Oj, na halę forma przygotowywana już od sierpnia. Będzie moc, będzie się działo!
Jakie masz plany na sezon 2025?
To zależy od tego, jak będą wyglądały imprezy docelowe. Jeśli będzie EYOF [Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy, zaplanowany na drugą połowę lipca w Skopje – red.], to na nim się skupię. A jeśli nie, to na sztafecie 4×400 metrów na mistrzostwach Europy U-20. Poza tym chciałbym zająć jak najlepszą lokatę na mistrzostwach Polski, powalczyć o kilka rekordów Polski i żeby jeszcze zdrowie było, bo to teraz najważniejsze.
Jak wspólnie z trenerem próbowaliście przepracować czas, który zabrała kontuzja? Trzeba było cię mobilizować, wspierać? Miałeś momenty zwątpienia, załamania?
Miałem, bo byłem załamany tym, że nie pojadę na mistrzostwa Europy, trochę mi było przykro. Ale to już minęło, jest nowa motywacja do treningu, żeby ciężko pracować.
Ciężko to znaczy ile razy w tygodniu i po ile godzin dziennie?
Pięć razy w tygodniu, najkrócej półtorej godziny – do dwóch, dwóch i pół nawet.
Są treningi, których szczególnie nie lubisz?
Siłownia. Nie lubię siłowni, bo zajmuje dużo czasu. Ale ostatnio trochę się polubiliśmy, bo po kontuzji siłownię miałem dwa-trzy razy w tygodniu, więc się przyzwyczaiłem.