Szprotawa. Nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło?

Fot. Maciej Boryna
Siłą rzeczy w Szprotawie wszystkie oceny dokonań władzy robione są przez pryzmat walki z powodzią. W mieście słyszymy, że miasto zdało egzamin i to co najmniej w równym stopniu mieszkańcy i władza. Jednak wielka woda nie sprawiła, że życie się zatrzymało, tylko do wcześniejszych problemów doszły nowe.

Pierwsze zaskoczenie na szprotawskim rynku? Nie, nie jest to ani unikalny ratusz w remoncie, ani złota ryba w fontannie. To ogromna żółta tablica z ofertą wynajmu mieszkań. Co w niej dziwnego? Jest po chińsku.

– Nie, nie przeszkadza to mi – wzrusza ramionami Henryk Czyż. – Jak dla mnie możemy kombinować nawet z samym diabłem, aby wyjść z tej czarnej dziury, w której tkwiliśmy. Muszę przyznać, że od kilku lat coś drgnęło. Dla mnie symbolem nowego jest właśnie poradzieckie lotnisko w Wiechlicach. Pamiętam, jak ludzie wydobywali tam resztki posowieckiej ropy…

Miasto środka

Napotkana szprotawianka dodaje, że dotychczas Chiny kojarzyły jej się głównie z barem przy skrzyżowaniu niedaleko cmentarza. Dziś skojarzenia są już inne. Jednym z lokatorów strefy przemysłowej jest chiński koncern Kingfa znany m.in. z produkcji maseczek oraz rękawiczek medycznych. Wytwarza on też elementy dla Mercedesa, Bosha, Simensa… Tutaj ulokował się na 14 hektarowej działce, którą kupił za ok. 11 mln zł. Inwestycja ma kosztować ok. 60 mln zł. W szprotawskiej strefie gospodarczej na pięciu hektarach gospodaruje już chińsko-tajwańska fabryka Minth, produkująca obudowy i matryce do akumulatorów Mercedesa, Tesli i Renault. Toczą się rozmowy z kilkoma kolejnymi dużymi firmami zarówno z Dalekiego Wschodu, jak i z całkiem bliskiej Europy. Nie tylko senator Wadim Tyszkiewicz mówi już o Szprotawie jako regionalnym liderze rozwoju.
Pytani o ocenę działania nowych/starych władz szprotawianie po stronie plusów wymieniają właśnie inwestorów, sprawne działanie podczas niedawnej powodzi oraz próbę zmiany oblicza miasta, które przez dobre dwie dekady było symbolem postkomunistycznej stagnacji. A minusy?

– Służba zdrowia – nie ma wątpliwości Joanna Walczak. – Naszego szpitala jakby nie było, nie ma specjalistów, z rodzinnymi też kłopot.

– Nieustanne wykopki, w ostatnim czasie trudno przejechać przez miasto – pan Waldemar parkował właśnie auto przed ratuszem. – Teraz słyszę, że po powodzi jest coś z mostami… Główne ulice robią, ale znacznie gorzej jest z tymi na osiedlach. I te chodniki…
Żeby było dziwniej, wykopki były również wymieniane wśród… plusów. Ci bardziej cierpliwi doceniają fakt, że przez centrum miasta łatwiej jest już dziś przyjechać i cieszą się, że wkrótce zakończy się remont głównego ciągu komunikacyjnego. Jako przykład podawane jest nowe rondo przy ulicy Andersa. Kiedyś tworzyły się tutaj korki. Zresztą nie tylko w wypowiedziach o drogach zdania się podzielone. Niektórzy pytani mówili o tym, że miasto niepotrzebnie skupia się, cytując, na „duperelach”, budując skwery, parki tematyczne, place zabaw, ścieżki rowerowe, szlaki turystyczne. Zdaniem innych to właśnie należy rządzącym miastem zapisać na plus, Szprotawa staje się coraz bardziej przyjazna mieszkańcom.

W powodzi emocji

A jakie plusy i minusy po pierwszych miesiącach „panowania” widzi burmistrz Mirosław Gąsik.

– Od pewnego czasu trwa debata nad kadencyjnością i ograniczeniem czasu sprawowania funkcji przez gospodarzy miast i gmin – zaczyna włodarz. – Niedawna powódź pokazała, że doświadczenie jest w cenie, ułatwia i usprawnia działanie w takich ekstremalnych sytuacjach. Trudno byłoby niedoświadczonemu samorządowcami poruszać w kryzysie o takiej skali, zrozumieć niuanse, przepisy, specyfikę konkretnego urzędu. Z pewnością część działań byłaby podjęta z opóźnieniem, inne, zapewne wcale. Powódź skonsolidowała też naszą społeczność i nie są to czcze słowa.
Powódź byłaby wygodnym wytłumaczeniem rozmaitych niedociągnięć, ale jak mówią w szprotawskim magistracie, w zasadzie wszystkie inwestycje idą zgodnie z planem. Oczywiście jest więcej pracy w związku z usuwaniem skutków wielkiej wody, przybyło też wydatków. Jednak tutaj to nie pierwszyzna, w magistracie cztery osoby pracują nad pozyskiwaniem pieniędzy z rozmaitych programów. Efekty widać. Szprotawa ma lepsze wyniki w tym przyciąganiu pieniędzy niż wiele miast powiatowych. I jak nie do końca żartem mówi się tutaj, Szprotawa zaczyna być nieco ofiarą swojego sukcesu w poprzedniej kadencji. Poprzeczka wędruje coraz wyżej.


Sukces ostatnich miesięcy? Już teraz można pokonać centrum miasta niemal płynnie. Jak słyszymy, teraz miasto przeskoczy na inny, wyższy bieg. Pora na kolejne ulice, jak Niepodległości, Żagańska, gdzie w newralgicznych miejscach powstaną ronda. Sieć ścieżek rowerowych i cały system velo. Do tego inwestycje w oświatę, kulturę, młodzież, w seniorów i tereny wiejskie.

Potrzebny plan

– Naszym atutem jest to, że wszystko jest kontynuacją poprzednich czterech lat pracy i naszej filozofii – dodaje burmistrz Gąsik. – Po pierwsze gospodarka, co oczywiście nie jest jakimś odkryciem. Inwestycje to koło zamachowe, w ślad za tym idą podatki, miejsca pracy, powstrzymanie negatywnego trendu demograficznego. Na początku i końcu tego procesu jest stworzenie miasta przyjaznego mieszkańcom, bo wbrew pozorom to również przy poszukiwaniu lokalizacji pod uwagę biorą inwestorzy. Tereny zielone, baza sportowa, kulturalna, oświata, służba zdrowia.
Jak przyznają w Szprotawie, właśnie ta ostatnia sfera jest piętą achillesową. Na szczęście w najgorszym czasie nie zlikwidowano miejscowej lecznicy, gdyż zawsze łatwiej jest teraz usprawniać niż odbudowywać od zera. Władze mają także pomysł na poprawienie POZ, miałaby powstać miejska przychodnia, ale to melodia przyszłości. Na razie kluczowy jest dramatyczny brak kadry i pracujący tutaj lekarze zwracają uwagę na swoje PESEL-e.
Na ulicy i w ratuszu słyszymy też o tym, że… nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Owszem burmistrz Gąsik i jego najbliżsi chcieliby o tej sprawie jak najszybciej zapomnieć. Po ponad czteroletniej batalii o odzyskanie dobrego, imienia, 22 kwietnia 2024 uprawomocnił się wyrok uniewinniający burmistrza. Historia swój początek miała w październiku 2019 roku, kiedy urzędujący burmistrz został zatrzymany przez CBA pod zarzutem żądania 500 000 zł łapówki w zamian za pomoc w nabyciu nieruchomości stanowiącej własność gminy. Decyzją poznańskiego sądu kolejnych dziewięć miesięcy burmistrz Gąsik spędził za kratami. To była prawdziwa „popisówka” władzy PiS.

– Większość mieszkań ców była po stronie burmistrza – słyszymy na szprotawskiej ulicy. – Bo z daleka czuć było polityczną hucpą i wszyscy żałowali tej rodziny. Przecież my mamy oczy. Efekty tej swojej akcji jej inicjatorzy zebrali podczas wyborów, ludzie już im nie uwierzyli.
I o tym się nie mówi, ale m.in. dzięki tamtym wydarzeniom cała rada wywodzi się z burmistrzowskiej koalicji. Rządzi się znacznie łatwiej i efektywniej.

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content