Przedwyborcze show

Zakola i meandry. Andrzej Flügel
Andrzej Flügel: Ponoć nowy szef największego mocarstwa świata jeszcze jako elekt dostał wypis z nie najlepszych opinii, jakie o nim wygłaszali niektórzy polscy politycy
Kandydat „obywatelski” poszedł w akcję „brat łata”. Jak trzeba, weźmie udział w biegu, przeprowadzi staruszkę przez ulicę, pomoże komuś zataszczyć pralkę albo worek cementu – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan już czuje to, co się będzie działo przed samymi wyborami prezydenckimi, skoro już dziś, kiedy jeszcze formalnie nie ogłoszono kampanii wyborczej, jest gorąco. Kandydat „obywatelski”, ale przecież człowiek jak najbardziej popierany przez największą partię opozycyjną i wyznający jej program, zasady i spojrzenie na świat, poszedł w akcję „brat łata”. Gościa, który wprawdzie ma doktorat, ale zna zapach szatni bokserskiej, jest swojskim chłopakiem z osiedla. Jak trzeba, weźmie udział w biegu, przeprowadzi staruszkę przez ulicę, pomoże komuś zataszczyć pralkę albo worek cementu. Słowem – potrafi robić akcje pod publiczkę, szczególnie jak pokażą to kamery.

Kandydat największej partii rządzącej jawi się jako demokrata do szpiku kości, człowiek otwarty dla wszystkich i na wszystkich. Co ciekawe, podczas wielkiego show oficjalnego początku kampanii jak ognia unikał trudnych dla rządzących tematów niezrealizowanych obietnic na czele z prawami kobiet, aborcją i wszystkim, co się z tym wiąże. Było za to o zupie grzybowej, regionalnych potrawach, roli małych i mniejszych miast.

Marszałek Sejmu, który jako pierwszy obwołał się kandydatem niezależnym, mimo iż jest szefem partii wchodzącej w skład koalicji rządzącej, uporczywie wracał do hegemonii dwóch partii. Oświadczył, że ci głosujący w maju na któregoś z kandydatów największych partii, wybiorą „półprezydenta”, a w domyśle, gdyby postawili na niego, to dopiero byłby pełny prezydent.

Na szczęście, w ubiegły weekend nie objawił się z niczym kandydat Konfederacji, który pozuje na demokratę, wolnościowca walczącego o dobrobyt ludzi potrafiących zadbać o własny interes. I dobrze, bo gdyby przypomniał swój światopogląd trącący średniowieczem, pewnie znalazłoby się wielu wątpiących, czy warto oddać na niego głos. Milczał też nacjonalista, który zgłosił się do tego konkursu bez szans na jakiś przyzwoity wynik. I bardzo dobrze!

Ciągle czekamy na kogoś z lewicy. Sądząc po jej dokonaniach z poprzednich wyborów prezydenckich, nawet fajny kandydat, a raczej kandydatka, nie ma szans, by na przykład zająć choćby trzecie miejsce. Jednak kto wie?

Cała zadyma dopiero się zaczyna…

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content