Schadenfreude to niemieckie określenie na przyjemność czerpaną z cudzego nieszczęścia bądź niepowodzenia. Kilka razy przypomnieli mi o tej pięknej zbitce słów „radość” i „szkoda” politycy PiS, którzy mówili o problemach, które targają gospodarką i polityką naszych zachodnich sąsiadów. Słowem, dobrze im tak za nasze dziejowe krzywdy, za Tuska i przywrócenie granicznych kontroli. Za wszystko. Do tego prezes NBP z mówiący z nieskrywaną satysfakcją o naszym sukcesie w pościgu za spowalniającą niemiecką gospodarką.
Rzeczywiście, zza Odry i Nysy płyną hiobowe wieści. Wolfgang Münchaum, autor głośnej książki „Kaput: Koniec niemieckiego cudu gospodarczego” mówi o powolnym, ale nieuchronnym upadku niemieckiego przemysłu, który był przecież znakiem firmowym, ale i podstawą niemieckiej potęgi. Jako widomy znak kłopotów daje się przykład młodych Niemców, którzy nie chcą być technikami i inżynierami. Ci wykwalifikowani wyjeżdżają z Niemiec, nie widzą tu przyszłości. Trzy kluczowe sektory niemieckiego przemysłu – motoryzacyjny, chemiczny oraz maszynowy – notują największe spadki w historii. Według ekspertów PKB drugi rok z rzędu zakończy się u naszych sąsiadów na minusie. Obrazu katastrofy dopełniają obrazki z ulic, chociażby tych berlińskich w sylwestrową noc. Kryzys polityczny, dochodzący do głosu ekstremiści i to spod różnych sztandarów.
Wypada pogratulować naszym znawcom meandrów gospodarki, którzy chichoczą na wieść o problemach naszych zachodnich sąsiadów. I to nie dlatego, że nie widzą, co dzieje się Europie i nie tylko, że kryzys ekonomiczny, ale i polityczny rozlewa się po całej Europie, ba, świecie. Zapominają, że polska gospodarka jest drugą po czeskiej pod względem uzależnienia od Niemiec, które odpowiadają za 10 proc. naszego wzrostu gospodarczego. Gdybyśmy nagle całkowicie zerwali stosunki gospodarcze z Niemcami, nasze PKB spadłoby właśnie o tyle.
Rozsądek nakazuje, aby kibicować niemieckiej i europejskiej gospodarce, bo wbrew pozorom i stereotypami dziś nie da się być zieloną wyspą i sztuka polega na maksymalnym wykorzystaniu i sprawnym poruszaniu się w pajęczynie rozmaitych zależności i powiązań. Ale co tam, hasło “bić Niemca” w naszej obecnej opozycji jest wciąż żywe.
Cóż, my także mamy swoje powiedzenie, że nic tak nie pociesza, jak cudze nieszczęście. ALe dla mnie bardziej adekwatne jest to mówiące, że na złość mamie odmrozimy sobie uszy. Powodzenia.