To była najbardziej tragiczna katastrofa drogowa w Lubuskiem

Fot. Archiwum
Ta tragedia urosła do rangi symbolu. Mowa o wypadku w podkrośnieńskiej Osiecznicy, do którego doszło 22 stycznia 1978 roku. Skąd polityczne tło? Oto 15 osób zginęło z winy pijanego kierowcy Północnej Grupy Wojsk Radzieckich.

To była niedziela, ostatni dzień ferii zimowych, około godz. 20.00. Autobus jelcz 043, jadący ze Słubic do Zielonej Góry, nie zatrzymał się na przystanku w Osiecznicy, był przepełniony. Z przeciwnej strony jechał wojskowy krAZ przewożący element mostu pontonowego. Za jego  kierownicą siedział 21-letni Samwieł Arutjan, stacjonujący w Szprotawie żołnierz Północnej Grupy wojsk Radzieckich. Zarówno on, jak i reszta załogi byli pijani. Według zeznań świadków ledwie trzymał się na nogach, ale i tak próbował uciec z miejsca wypadku. Jak później tłumaczył, wziął stojący na poboczu zabytkowy słup pocztowy za pieszego. Próbował go ominąć w bezpiecznej odległości. Śledztwo wykazało, że wojskowy przekroczył oś jezdni o 44 cm, natomiast jelcz znajdował się 26 cm od osi jezdni. Na stromym podjeździe autobus został dosłownie przecięty na pół.

Ciął jak gilotyną

Krajobraz na miejscu tragedii był koszmarny. Ludzkie zwłoki, elementy ciał… Dlatego początkowo naliczono 24 ofiary. Lekarz wojskowy przez kilka godzin wydobywał ciała zmarłych i ratował rannych. Na początku trudno było ustalić liczbę ofiar. Zbyt pospieszne „kompletowanie” rozczłonkowanych ciał nie dawało ich jednoznacznej liczby. Pierwotnie naliczono właśnie ponad 20 ofiar. Akcja ratunkowa trwała do godz. 3:30 następnego dnia. Rankiem, kilka godzin później, słońce odkryło jeszcze bardziej przerażający widok na miejsce wypadku. Fragmenty ciał, części jelcza rozrzucone w odległości kilkudziesięciu metrów od miejsca zderzenia. Jak twierdzą świadkowie, wyglądało to jak pole krwawej bitwy.

Ostatecznie okazało się, że zginęło 14 pasażerów, piętnasty umiera kilka dni później w szpitalu. Rannych zostaje kolejnych 14 osób, z których wiele traci ręce lub nogi. Jedną z nich był kierowca autobusu. Przeżył ciężko okaleczony – stracił rękę.

Jak opowiadał kierujący akcją ratowniczą polski strażak, przełożony żołnierza chce zastrzelić go na miejscu wypadku. W samej Osiecznicy mówiło się o przeznaczeniu. Wśród ofiar nie było bowiem mieszkańców tej miejscowości. Autobus nie zatrzymał się na przystanku w Osiecznicy i nie zabrał z niego kilkunastu uczniów szkół średnich. Z drugiej jednak strony… Gdyby pojazd stanął na przystanku w tej miejscowości, nie znalazłby się w tym miejscu w tej feralnej chwili…

Pod specjalnym nadzorem

Ówczesne władze bały się, że podczas pogrzebów ofiar dojdzie do antyradzieckich wystąpień politycznych. Postawiły w stan gotowości wszystkie jednostki ZOMO w regionie i ich część z Poznania. Do ochrony tych uroczystości oddelegowano 125 funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i 60 milicjantów. Katastrofa w Osiecznicy doprowadziła do podpisania w 1978 roku porozumienia między władzami Polski a ZSRR, stanowiącego, że wszelkie pojazdy wojskowe Armii Radzieckiej poruszają się po naszym kraju wyłącznie w konwojach poprzedzanych samochodami-pilotami. Po wypadku media szczątkowo informowały o tej tragedii. Skupiano się na tożsamości ofiar i stanie zdrowia rannych. Próżno było szukać informacji o przyczynach i okolicznościach katastrofy.

17 lipca 1978 r. zapadł wyrok, w którym Samwieł Arutjanin został skazany na osiem lat ciężkich robót i został pozbawiony prawa do prowadzenia pojazdów na pięć lat. Jednak głównym „winowajcą” wypadku według oficjalnych ustaleń został… zabytkowy słup milowy, usytuowany blisko pobocza. Kierowca kraza omyłkowo wziął go – podobno – za idącego człowieka, co wywołało nagły, gwałtowny skręt.

W miejscu katastrofy stoi obecnie obelisk, poświęcony ofiarom wypadku.

Udostępnij:

Więcej artykułów

Z nowoczesnych aparatów USG cieszą się między innymi gorzowskie Amazonki od lat namawiającej lubuszanki do profilaktyki. Na zdjęciu z dr n. med. Piotrem Zorgą kierownikiem Klinicznego Zakładu Medycyny Nuklearnej.

Diagnostyka w gorzowskim szpitalu na nowym poziomie

Nowy Ambulatoryjny Zakład Diagnostyki Obrazowej, sfinansowany ze środków Krajowego Planu Odbudowy, został oficjalnie otwarty na terenie gorzowskiego szpitala. Inwestycja warta dziesiątki milionów złotych ma znacząco

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści