To co się dzieje wokół Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to postawienie świata na głowie. Mam wrażenie, że Polacy nie potrafią już cieszyć się wspólnie z naszych sukcesów. Zniszczyliśmy szyld Solidarności, zniszczyliśmy inne symbole, a teraz chcemy obrzydzić Polakom akcję charytatywną, która w ciągu 32 finałów zebrała grubo powyżej 2 miliardów złotych.
Dramatyczny apel Jurka Owsiaka zaczynający się od słów „Jeśli dożyję jutra” jest odpowiedzią na rosnącą falę krytyki i dezinformacji, która narasta wokół Orkiestry. Niemniej jednak, siła tej akcji leży w ludziach – wolontariuszach, darczyńcach i uczestnikach wydarzeń, którzy co roku tłumnie wspierają finały WOŚP.
„Lecz ludzi dobrej woli jest więcej” śpiewał Czesław Niemen i widać to po ilości sztabów. W naszym województwie zarejestrowano ich 65, w tym w mniejszych miejscowościach jak Niwica, Kolsko, Krzeszyce czy Buków. To wszystko daje nadzieję, że ponownie uda się zebrać pieniądze, a cel jak zwykle szczytny. W tym roku WOŚP zbiera dla onkologii i hematologii dziecięcej.
Nie można jednak zapomnieć o tym, co już udało się osiągnąć dzięki działalności Orkiestry. W lubuskich szpitalach, m.in. w Zielonej Górze czy Gorzowie Wielkopolskim, ale też Krośnie Odrzańskim czy Świebodzinie, znajdują się nowoczesne sprzęty zakupione ze środków zebranych podczas poprzednich finałów.
Każdego roku na ulicach naszych miast i wsi pojawia się tysiące wolontariuszy, od dzieci po seniorów. Ich entuzjazm i zaangażowanie to najlepszy dowód na to, że Polacy potrafią się jednoczyć w słusznej sprawie, niezależnie od politycznych podziałów czy medialnych przepychanek.
Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to więcej niż tylko zbieranie pieniędzy. To okazja do budowania wspólnoty i przypomnienia sobie, że dobroć i solidarność nadal mają wartość. Lubuskie każdego roku daje przykład innym, że nawet w najmniejszych społecznościach tkwi ogromna siła. Dlatego, niezależnie od przeciwności, grajmy dalej – z Orkiestrą do końca świata i jeden dzień dłużej.