W piątek 24 stycznia, z okazji 80. rocznicy Marszu Śmierci, Magazyn Solny stał się miejscem retrospekcji i ożywienia historii. Historia obozu pracy dla żydowskich kobiet w latach 1942-1945 w fabryce Gruschwitza i ich marszu śmierci nie była w Nowej Soli dobrze znana.
Od 2015 roku Marek Grzelka, badacz historii miasta, dba, aby los tych kobiet nie poszedł w zapomnienie. Kobiet, które z bochenkiem chleba pod pachą, owinięte jedynie w koce, wyruszają w 470-kilometrowy marsz śmierci. Szły w srogą zimę. Prawdopodobnie tylko 200 z nich dotarło do celu. Co z resztą? Umierały z głodu, wycieńczenia, chorowały, zamarzały. Przez sześć tygodni kolumny więźniarek idą przez niemieckie wsie i miasteczka – bez odpowiednich do warunków ubrań, bez jedzenia czy miejsc do spania.
W piątek 24 stycznia, z okazji 80. rocznicy Marszu Śmierci, Magazyn Solny stał się miejscem retrospekcji i ożywienia historii. Marek Grzelka poprowadził prelekcję pod tytułem 1000 dni, 1000 dziewczyn. Został także odegrany spektakl “Światłocień” w wykonaniu lokalnego Teatru Avis, prowadzonego przez Alicję Chyżak-Fitas. Wydarzenie zgromadziło wielu zainteresowanych, pojawiły się również władze miasta.
To była okazja, aby zapoznać się z lokalną historią. W 1942 roku około tysiąc żydowskich dziewczyn trafiło do obozu pracy w Neusaltz, podczas gdy ich rodzice trafiali do obozów śmierci w Oświęcimiu i Treblince. Podczas prelekcji przybliżone zostały sylwetki trzech więźniarek i głównych bohaterek późniejszego spektaklu: Ruth Gerstel, Gussie Ungluck oraz Neny Szlezynger.
– Nie lubię słowa około, bo mam wrażenie, że wtedy kogoś pomijam – mówił Marek Grzelka podczas wystąpienia. Tym samym chce podkreślić swój szacunek do historii i losu każdej z tych młodych kobiet.
Jedną z więźniarek, w którą wcieliła się aktorka, była Ruth Gerstel, po mężu Crawl. To postać tragiczna, a jednocześnie pełna heroizmu. W wieku 23 lat zdewastowana psychicznie przez lata traumy i utratę matki, została zmuszona do pracy w obozie pracy w Neusaltz. Dzięki swojemu sprytowi i determinacji znalazła sposób na ucieczkę. Ruth pracowała w fabryce, gdzie zbliżyła się do niemieckich strażników, aby zorientować się w topografii miasta. To ryzykowne podejście dało jej szansę na ucieczkę. Gdy podjęła próbę ucieczki pociągiem, dotarła do Wrocławia, gdzie przetrwała resztę wojny.
Kolejną więźniarką była Nela Schlezenberg, która trafiła do obozu w 1942 roku i przetrwała marsz śmierci dzięki niebieskiemu płaszczowi wysłanemu przez wuja Bernarda z Finlandii. Płaszcz, będący symbolem ochrony i nadziei, stał się jednym z kluczowych elementów jej przetrwania. Historia Neli to opowieść o rodzinnych więzach, które pomogły jej przeżyć najtrudniejsze chwile.
Następną więźniarką była Gussie Ungluck, której nazwisko po niemiecku oznacza „nieszczęście”, paradoksalnie miała w czasie wojny wiele szczęścia. W trakcie selekcji w obozie śmierci uniknęła wywózki dzięki swoim kuzynkom, które podniosły ją za ramiona, by wyglądała na starszą i wyższą. Pracowała w fabryce, gdzie była dobrze traktowana przez majstra, co uchroniło ją przed karami. Jej historia pokazuje, jak niewielkie gesty i przypadki mogły decydować o życiu i śmierci.
W spektaklu wystąpiła również postać Alicji Lipschultz, która opowiadała o warunkach panujących w obozie przy ulicy Wrocławskiej 43. Były tam drewniane baraki, murowana kuchnia, a z jednej strony obozu rozciągały się bagna, gdy z drugiej strony stał wielki kolczasty płot. Alicja, będąc świadkiem codziennych trudności i walki o przetrwanie, zostawiła po sobie wspomnienia, które stały się częścią przedstawienia.
Hanka Smyk to kolejna postać, która uosabiała lęki i nadzieje kobiet w obozach. Żyła w ciągłym strachu, że Niemcy zrobią z więźniarek mydło. Jednocześnie była ofiarą manipulacji, wierząc, że otrzyma wynagrodzenie za swoją pracę w obozie pracy.
Przedstawienie było nie tylko hołdem dla ofiar wojny, ale również przypomnieniem, jak ważne jest zachowanie pamięci o tych, którzy doświadczyli niewyobrażalnych cierpień. Tak jak Marek Grzelka wspomniał: – Wiele osób nie wie, bądź nie pamięta o tej tragedii. Raz, kiedy paliliśmy znicze pod pomnikiem obok szkoły, aby uczcić pamięć więźniarek, przechodnie pytali się, czy ktoś w szkole umarł. Dlatego ważne jest to, żeby pamiętać.
Dzięki zebranym materiałom Marka Grzelki, pracy aktorów oraz reżyserki Alicji Chyżak Fitas, historie Ruth, Neli, Gussi oraz wielu innych więźniarek obozu pracy w Neusaltz stały się żywym świadectwem odwagi, nadziei i siły przetrwania.
Antonina Kruk, Martyna Pawlak