Była gotowa uratować życie siostry, ale ta długa się nie zgadzała w obawie przed konsekwencjami takiej decyzji. Niezwykłą, a co najważniejsze zakończoną happy endem historię można było usłyszeć w urzędzie marszałkowskim, gdzie odbyły się Lubuskie Obchody Światowego Dnia Transplantacji. Na konferencyjnej sali zasiadło kilkaset osób, głównie młodzieży.
Irena Śliwa oraz Jolanta Kubicka to siostry. Pierwsza ze względu na niewydolność nerki musiała przejść przeszczep. Za pierwszym razem dawca się znalazł, ale po kilkunastu latach nerka odmówiła współpracy i znów potrzebny było zdrowy organ. Stan zdrowia Pani Ireny szybko się pogarszał, w krytycznym momencie trudno było jej normalnie funkcjonować.
Wtedy do akcji wkroczyła Pani Jolanta. Zaproponowała siostrze swoją nerkę, ale do przyjęcia pomocy musiała ją namawiać kilka miesięcy. – To była słuszna decyzja. Obecnie obie czujemy się bardzo dobrze. Ja w niczym nie straciłam, a zyskałam zdrową siostrę – wspomina z uśmiechem Jolanta Kubicka.
– Gdy siostra podjęła tę decyzję najpierw mnie zamurowało. Najpierw martwiłam się, żeby jej się nic nie stało i nie chorowała bardziej niż ja. Siostra jednak była zdecydowana i swoją determinacją pchała mnie do przodu. Wtedy była to radość i obawa. Obecnie żyje jak zdrowy człowiek, ale muszę się pilnować. Dar siostry to wielka miłość – wtóruje Irena Śliwa.
Lubuskie Obchody Światowego Dnia Transplantacji odbyły się w urzędzie marszałkowskim, który zorganizował całe wydarzenie. Samorząd od lat wspiera ideę transplantologii. Nie inaczej było tym razem. Wystąpień dawców, biorców, lekarzy oraz specjalistów słuchało kilkuset uczniów oraz dorosłych Lubuszan.
– Niektórych narządów nie da się odtworzyć, naprawić, ani uzdrowić. Wtedy pozostaje przeszczep, co też nie jest prostą sprawą, bo nie każdy przeszczep się przyjmuje. Niektórzy pacjenci wiele lat czekają na swoją szansę, żeby normalnie żyć i funkcjonować. Sam posiadam odpowiednią karteczkę w portfelu, gdzie znajduje się oświadczenie woli, że udostępniam organy w razie wypadku lub śmierci – mówił podczas konferencji Sebastian Ciemnoczołowski, wicemarszałek województwa lubuskiego.

Jak tłumaczą eksperci, jeśli chodzi o liczbę pobrań od martwych dawców Lubuskie utrzymuje się w krajowej średniej, uwzględniając wielkość województwa. Lekarze podkreślają za to, że sporo do zrobienia jest w kwestii organów pobieranych od żyjących dawców. W tym temacie istnieje potrzeba jeszcze skuteczniejszej kampanii informacyjnej.
– Mało widzimy, ale to w dużej mierze kwestia edukacji społecznej, dawców rodzinnych, którzy za życia mogą oddać fragment wątroby, nerki, szpiku itd. Na tym polu jest ogromne zadanie do wykonania, ale pytanie, kto powinien je wykonać? Kto ma kwalifikować i zachęcać potencjalnych dawców? – tłumaczy Bartosz Kudliński, kierownik Klinicznego Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, którego zespół zajmuje się pobieranej narządów do przeszczepu.

Wicemarszałek Sebastian Ciemnoczołowski pokazuje kartę oświadczenia woli.
– Każdy kto jest niezdecydowany, zapewniam, że nie ma czego się bać. W Polsce procedury są bardziej restrykcyjne niż na zachodzie, dlatego medycy tak weryfikują dawcę, że nie dadzą mu zrobić krzywdy. Mało tego, pobranie narządów poprzedza całościowy przegląd zdrowia dawcy, a więc można zweryfikować swoją kondycję – zachęca z kolei Jolanta Kubicka.
W 2024 r. w Lubuskiem dokonano niewiele ponad 100 pobrań narządów.