Sporo zamieszania podczas lutowej sesji sejmiku wywołała sprawa garderoby. Nie, nie chodzi o dreskod radnych, gdyż tym razem radni PiS żadnego kodu nie zastosowali, tylko na czarnych koszulkach poinformowali, kogo popierają w nadchodzących wyborach. To oburzyło drugą stronę sejmikowej sali, która przypomniała o przepisach zakazujących agitacji w podobnych miejscach i ostatecznie wysłała zawiadomienie stróżom ładu i porządku.
Mój znajomy stwierdził, że to robienie z igły wideł, to tylko takie gierki. Przecież wszyscy naginają prawo… Ów znajomy podobnie reaguje na medialne informacje o ściganiu polityków związanych z PiS, którzy nad wyraz aktywnie uczestniczyli w dystrybucji publicznych pieniędzy, przekraczając wszelkie granice zarówno prawa, jak i przyzwoitości. Jego zdaniem to nie tylko zaostrza polityczny dyskurs w naszym kraju, ale wręcz go uniemożliwia. Takie rozliczenia są niepotrzebne, koncentrują uwagę społeczeństwa na przeszłości zamiast na przyszłości.
Niepotrzebne? Moim zdaniem taki rachunek i to niekoniecznie tylko sumienia jest niezbędny. Nie dlatego, że wyborcy tacy jak ja nie podarowaliby obecnej władzy „miękiszoństwa”. Nie, nie dlatego też, że jestem jakoś specjalnie zajadły w stosunku do przedstawicieli minionej władzy. Uważam, że wreszcie powinniśmy zacząć naprawdę rozliczać polityków z wszelkich machlojek i to niezależnie od barw klubowych, które reprezentują. Przedstawiciele obecnej i przyszłej władzy może wreszcie zrozumieją, że polityka, władza i stołki to nie tylko dostęp do koryta, z którego do woli mogą czerpać cwane święte krowy. Ci, którzy dziś rozliczają wiedzą już doskonale, że też zostaną rozliczeni.
Kończąc. Nie przekonują mnie wieczne pogadanki o czarnych owcach w stadzie niewiniątek. Konkretnym stadzie. To, co się dzieje, dotyczy całej naszej tzw. klasy politycznej, której jakże często brakuje klasy. O ile brak kompetencji można czasem wybaczyć, o tyle braku uczciwości nie powinniśmy. Nie możemy.