Wprawdzie Światowy Dzień Organizacji Pozarządowych obchodzimy dopiero za kilka dni, ale w Lubuskiem postanowiono zorganizować spotkanie, które miało nie do końca uroczysty charakter. Oto sporo miejsca poświęcono problemom, które przeżywają takie organizacje. Mówiono również o ich działaniach i finansach, jako o polu do nadużyć. Także w Lubuskiem.
Organizacje pozarządowe to wszystkie podmioty, które nie są jednostkami albo organami administracji publicznej oraz których działalność nie jest nastawiona na osiąganie zysku. Ich charakterystyczną cechą jest więc brak powiązań z władzą publiczną (często tak tłumaczy się nazwę organizacja pozarządowa). W praktyce organizacje takie patrzą władzy na ręce, zarówno samorządowej, jak i rządowej.
Patrzą władzy na ręce
– Rzeczywiście organizacje samorządowe są wymagające, mają słuszne oczekiwania, ponieważ chcą być poważnie, podmiotowo traktowane i chcą być włączane w główny nurt życia – mówi marszałek województwa lubuskiego Marcin Jabloński. – Ważne sprawy, które są związane z naszym regionem, to dla nas jest pomoc. Wsparcie wymaga czasami rzeczywiście wielu zabiegów, żeby zadbać o wszystko, co jest im potrzebne, po to, żeby należycie wywiązali się ze swojej i roli, i swoich planów, zamierzeń, by nam podpowiedzieli, co możemy zrobić lepiej, mądrzej. Ale jesteśmy już od dawna przyzwyczajeni do tego, że współpracujemy z organizacjami pozarządowymi, traktujemy je jako partnerów i w ogóle się nie zastanawiamy nad tym, czy to jest dobrze, czy źle. Po prostu to jest rozwiązanie, które się sprawdziło, przyniosło wiele wspaniałych rezultatów i bez wolontariuszy, aktywistów, organizacji pozarządowych wiele. Niepoliczalna pewnie liczba wspaniałych, ciekawych rzeczy, projektów nie udałoby się nigdy, by nie powstała i nie przyniosłaby bardzo wiele pozytywnych efektów.

Jak zapewnia marszałek, samorząd będzie nadal NGO wspierał, zarówno znacznymi kwotami z funduszy unijnych, ale także z budżetu województwa. W przypadku naszego regionu to raczej stawianie na ilość niż na jakość. Adam Szulczewski, przewodniczący Rady Działalności Pożytku Publicznego Województwa Lubuskiego przyznaje, że na tle kraju liczba lubuskich NGO nie jest imponująca, ale też nie jesteśmy regionem ani największym, ani posiadającym największą liczbę mieszkańców.
Nie ilość jest najważniejsza
– Natomiast gdy przeliczymy sobie to chociażby przez wskaźnik 10 tysięcy mieszkańców, to wychodzi na to, że tych organizacji pozarządowych w województwie lubuskim nie mamy aż tak mało – tłumaczy. – Podobnie jest, jeżeli chodzi o kwestie wykorzystania środków zewnętrznych, chociażby z Narodowego Instytutu Wolności. Mniej więcej te środki trafiają do województwa lubuskiego proporcjonalnie do liczby ludności, którą województwo lubuskie posiada. W związku z tym to nie jest tak, że jesteśmy w ogonie. Natomiast myślę, że w sektorze pozarządowym jest taka chęć do tego, żeby robić więcej, żeby sięgać po więcej, żeby organizacje pozarządowe z każdym rokiem były traktowane w sposób coraz bardziej partnerski.
Michał Braun, dyrektor Narodowego Instytutu Wolności, sporo miejsca poświęcił pieniądzom. Zarówno problemom, chociażby po zapowiedzi prezydenta Trumpa, że zawiesi pomoc dla niektórych organizacji, jak i nadużyciom, o których ostatnio wyjątkowo dużo słyszymy.
– Fundusze są niezbędne do działania – dodaje dyrektor. – Z jednej strony oczywiście najważniejsze jest poczucie misji, zaangażowanie społeczne i zrozumienie, jaką zmianę organizacja chce wywołać. Ale jeżeli mówimy o profesjonalizacji organizacji pozarządowych, jeżeli mówimy o tym, żeby organizacje były partnerem dla samorządu w wykonywaniu wielu zadań, no to organizacje muszą mieć pieniądze, muszą mieć sprzęt, którym potem są w stanie działać. Widzieliśmy to w sytuacjach kryzysowych, widzieliśmy to chociażby ostatnio podczas powodzi na południu Polski. Czyli to zaplecze, które pozwala uwalniać energię społeczną. To właśnie mogą zaoferować organizacje pozarządowe i dlatego potrzebują wsparcia finansowego.

Jednak ostatnio NGO nie mają najlepszej prasy. W dobie rozliczeń czasów minionej władzy okazuje się, że w proceder malwersacji i drenowania budżetu były zaangażowane i podobne organizacje. Trwa nawet kontrola mająca takie czarne owce wyłowić.
Nie do końca pozarządowe
– To wymaga analizy każdego przypadku po kolei – mówi dyrektor Szulczewski. – Ale rzeczywiście dla mnie najważniejszym takim miernikiem tego, czy organizacja działa dla pieniędzy, czy działa dla dobra społecznego, jest to, czy potrafiła pokazać działania, zanim dostała jakieś pieniądze. Często jest tak, że te organizacje, które dzisiaj najskuteczniej działają i mają też najdłuższą historię na początku przez tygodnie, miesiące czy lata działały, jako grupy po społeczników zaangażowanych, troszczących się o swoje otoczenie, którzy z roku na rok czy z miesiąca na miesiąc zaczynali pozyskiwać środki, a realizowali te cele niezależnie od tego, czy je posiadali środki, czy nie. Natomiast organizacje, które powstawały tylko po to, żeby od razu pozyskiwać granty, często w momencie, kiedy te pieniądze się skończyły, to organizacje przestawały istnieć. I dlatego też dzisiaj obserwujemy wiele organizacji, które otrzymywały środki rządowe. No, niestety często były one powiązane z poprzednim obozem władzy, które dostawały duży zastrzyk pieniędzy, na przykład kupowały biura, kupowały samochody.
Niestety organizacje z naszego regionu również nie są wolne od takich podejrzeń.
– Przykładem z Lubuskiego jest oczywiście Stowarzyszenie Matecznik Pomocniczości i Dobroci, które wykorzystało środki niezgodnie z zasadami, niezgodnie z regulaminem konkursów, ale który niestety wydał też środki na cele polityczne pana byłego posła Jacka Kurzępy, który jest w zarządzie Stowarzyszenia – dopowiada Adam Szulczewski. – Bulwersujące jest dla mnie, że 50 tysięcy złotych, które miało być przeznaczone na wsparcie aktywności młodych ludzi, poszło na wydatkowanie i dystrybucję gazetki, która wydana była w okresie kampanii wyborczej, dystrybuowana przez byłego posła, ale także przez firmy dystrybucyjne, gdzie na każdej stronie występuje pan poseł i są też są też jego materiały wyborcze. To jest skandaliczne, niepotrzebne. Dlatego dziś zawiadamiamy Państwową Komisję Wyborczą o możliwości złamania kodeksu wyborczego. W tej sytuacji.

Jednak trzeba podkreślić, że takie i inne wątpliwości dotyczą niewielkiego procenta organizacji. W 2022 r. w Polsce działało 103,4 tys. organizacji non-profit, zrzeszających 8,3 mln członków. Tworzyły one 153,4 tys. pełnoetatowych miejsc pracy, które stanowiły 1,4 proc. przeciętnego zatrudnienia w gospodarce narodowej.