Dzwoni domofon. Po drugiej stronie: „Dobry! Wyjdzie Magda na dwór?”. Mija chwila, znowu dzwoni. Tym razem zdyszane: „Mama! Rzucisz picie?”. Chyba nie muszę dodawać, że chodzi o serw przez okno czy z balkonu. Mój pesel zaczyna się od dziewiątki – chyba jestem jedną z ostatnich, którzy latali po osiedlu ze zdartymi kolanami. Nie pamiętam już dokładnie, co robiliśmy „na dworze” – my, dzieciaki z bloku na Kossaka. Na pewno był plac zabaw – z nadziubanymi dookoła siemkami, łuszczącym się lakierem na drabinkach, który potem zostawał przyklejony do dłoni. Oczywiście był kultowy trzepak i wymienianie się karteczkami na zdezelowanej ławce obok. Trzepaka już nie ma. Wyblakłe drabinki zastąpiły kolorowe wieżyczki ślizgawek. Półdzikie kawałki zieleni zamieniły się w parki i Orliki. Nie mówię, że było lepiej. Pewnie nie. Było po prostu inaczej. Teraz za oknem mojego drugiego piętra w wielkiej płycie jest cisza. Gdzie się podziały te wszystkie dzieci? Z perspektywy już nie dziewczynki, która nosiła kucyki nad uszami, a dorosłej kobiety – i kiedyś, mam nadzieję, też matki – nie widzę już osiedlowych uliczek jako przestrzeni przyjaznej dzieciom. Podwórka poodgradzały płoty. Skwery powoli zamieniają się w dzikie parkingi. Na murach – tabliczki: „Zakaz gry w piłkę”, „Nie deptać trawy”. Nie ma też sąsiadów, którzy kręcili się, to rozwieszając pranie, to plewiąc pod różą przy wejściu do klatki. Nie ma osiedlowych babć, które były babciami nas wszystkich – siedziały na ławeczce i może irytowały niektórych swoim „monitorowaniem” okolicy, ale jednocześnie miały oko na wszystkie małe łobuziaki. To nie było tylko sąsiedztwo, a społeczność. Lokatorzy mogli drzeć koty, a dzieci wpadać i wypadać na ulicę jak szarańcza, ale rodzice nie musieli się martwić. Okolica była przyjazna, nawet w czasach, gdy Nowa Sól nie miała najlepszej reputacji. Bo każdy był „swój” i każdego się znało. Aktualnie sąsiadów niby znam, ale nie myślę już o nich jako o „sąsiadach”, a po prostu obcych. Może i teraz dzieciaki mają wydzielone w miejskim krajobrazie strefy specjalnie dla nich, może w obecnych realiach tak jest też bezpieczniej. Jednak ośka jeszcze nigdy nie była tak szara. Nawet mimo świeżej pastelowej farby na elewacji.

Gorzowianki pokonane. W ćwierćfinale mamy remis
Koszykarki Polskiej Strefy Inwestycji Enei AJP Gorzów nie sprawiły drugiej niespodzianki w Lublinie. Tym razem uległy Polskiemu Cukrowi AZS UMCS i w ćwierćfinale ekstraklasy mamy