Gabinetów kosmetycznych jest mniej więcej tyle, co sklepów z żabą nad wejściem. Można by nimi mierzyć odległość. Daleko jeszcze? Nie, tylko trzy permanentne i jeden hialuronowy stąd. Kiedyś na kolonii letniej organizowaliśmy „chrzest” świeżaków. Porobiliśmy mroczne makijaże, żeby dodatkowo straumatyzować koty, jak na kolegów i koleżanki z dłuższym stażem przystało. Nie oceniajcie, inne czasy. Niemal przyklejona do lustra, malowałam powieki. Odsunęłam się, popatrzyłam i zadowolona wróciłam do naszej bandy. I wtedy starsza koleżanka (czyt. autorytet – w końcu starsi byli jakby elitą) dała mi „radę”. Masz za małe oczy, żeby je malować. I nagle były już nieładne. Potem pojawiły się social media, Kardaszianki, Chodakowska, selfiaki i filtry. Już nie tylko oczy były za małe, ale nagle i nos się zrobił za duży, cera nie dość gładka. W ogóle wszystko takie jakieś nie takie. Dopiero po latach, któregoś dnia zatrzymałam się. Wzięłam oddech. Zaraz, zaraz. Czy to w ogóle jest mój głos? Moje spojrzenie? Czy może kogoś innego? Kanony piękna były zawsze. W średniowieczu kobiety goliły włosy, żeby podkreślić wysokie czoło. W XIX wieku piły arszenik, bo nadawał cerze modny blady wygląd i „zdrowy” blask. Tylko że wtedy te wzorce nie były jeszcze tak globalne. Dzisiaj te same twarze wyskakują z ekranu telefonu, reklamy i Instagrama. Wystarczy nawet przejść się po swoim mieście, żeby zobaczyć, że wszyscy zaczynają wyglądać tak samo. Te same pełne usta, te same szpiczaste podbródki, te same napięte policzki – ideały sklejone z filtrów i programów. Nie mam absolutnie nic przeciwko korzystaniu z medycyny estetycznej. Możliwości, jakie oferuje, naprawdę robią wrażenie. To już nie efekt Donatelli Versace, a bardziej „hmm zrobiła coś, czy nie?”. I to bez picia arszeniku! Ale jest podkreślanie swojej unikalnej urody i jest kompletne zmienianie jej. Jednak gdy codziennie jesteśmy zalewani obrazkami tego, jak powinno wyglądać „piękno”, bardzo łatwo podświadomie chcieć się dostosować. Upodobnić się do twarzy, które są tylko cyfrową fatamorganą. Albo zostaje nam w pamięci, że ktoś kiedyś powiedział, że mamy za małe oczy. Z dnia na dzień dostrzegamy w sobie rzeczy, które wcześniej nie wydawały się problemem. Bo nie pasują. Ale czy to nam nie pasują, czy to ktoś tak powiedział?

Gorzowianki wygrały w Lublinie. Ależ początek fazy play off!
Koszykarki Polskiej Strefy Inwestycji Enei AJP Gorzów od zwycięstwa rozpoczęły rywalizację w ćwierćfinale ekstraklasy. Świetnie zaprezentowało się trio: Shatori Walker – Klaudia Gertchen – Elena