Polityka migracyjna stała się języczkiem u wagi nie tylko w polskiej polityce zagranicznej i wewnętrznej, a pytanie o granice empatii okazywanej emigrantom dzieli społeczeństwa. Tymczasem nasz kraj nie dość, że jest unijnym państwem granicznym, to na dodatek jest celem hybrydowej wojny, której nielegalni emigranci stali się orężem.
„Abyśmy mogli nadal chronić ludzi przed wojną i terrorem, obowiązuje również następująca zasada: każdy, kto nie ma prawa przebywać w Niemczech, musi opuścić nasz kraj. Jeśli ludzie przyjeżdżają do Niemiec, mimo że muszą przejść procedurę azylową w innym kraju UE, muszą zostać tam przeniesieni szybciej” – oświadczyła niedawno federalna minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser.
Czas, w którym wypowiedziano to zdanie, nie jest przypadkowy. To efekt kilku tragicznych w skutkach ataków, których dokonali lub o które podejrzani są azylanci. Fakty te skwapliwie wykorzystano podczas bezpardonowej kampanii wyborczej.
Silni, zwarci i gotowi
Określenie „w innym kraju” w znacznym stopniu dotyczy Polski i cudzoziemców, którzy zwrócili się o ochronę międzynarodową w naszym kraju, ale ich prawdziwym celem okazały się Niemcy. Zgodnie ze statystyką jedna piąta „polskich” azylantów przy pierwszej okazji kontynuuje podróż do innych krajów Unii. Tymczasem zgodnie z zapisami konwencji dublińskiej państwa mogą przekazywać sobie wzajemnie migrantów, bo odpowiedzialność i koszty utrzymania spoczywają na pierwszym kraju, który przyjął daną osobę. Słowem, w sytuacji, gdy osoba złoży wniosek o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie nie czekając na rozstrzygnięcie, wyjedzie np. do Niemiec, wówczas niemieckie służby migracyjne mogą wnioskować o transfer takiej osoby. Jeden z najpopularniejszych szlaków przemytu ludzi wiedzie przez Polskę

– Cudzoziemcy są przez służby naszych sąsiadów przekazywani do Polski najczęściej w rejonie byłych przejść granicznych, gdzie są sprawdzani i odbierani przez funkcjonariuszy Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej – mówi rzecznik NOSG w Krośnie Odrzańskim Paweł Biskupik. – W 2024 roku nasi funkcjonariusze przyjęli 253 osoby przekazane przez niemieckie służby na podstawie porozumienia Dublin III. Natomiast w ramach umów o readmisji trafiły do nas 194 osoby.
Według oficjalnych danych w ubiegłym roku nastąpił znaczący spadek pozytywnych decyzji o przyjęciu przez Polskę cudzoziemców zawracanych przez naszych zachodnich sąsiadów. Dane obejmujące całą polsko-niemiecką granicę wskazują, że w przypadku stosowania procedury Dublin III, spadek ten wyniósł 18 proc. W roku 2023 było to 404 cudzoziemców, natomiast w roku 2024 – 331. W przypadku procedury readmisji było jeszcze korzystniej, liczba ta zmniejszyła się o 37 proc. W roku 2023 było ich 564, natomiast w roku 2024 już tylko 357.
Przejścia na przejściu
Jak informują krośnieńscy pogranicznicy, powyższe spadki są m.in. efektem bardzo dokładnej weryfikacji i procesu sprawdzenia, czy wniosek władz niemieckich jest zasadny i czy Polska rzeczywiście powinna zgodzić się na przyjęcie danego „gościa”. Urząd do Spraw Cudzoziemców podaje, że do okoliczności wskazujących na odpowiedzialność danego państwa zaliczamy m.in. potwierdzenie w systemie Eurodac (na podstawie pobranych odcisków palców cudzoziemca), wizę lub dokument pobytowy wydany przez konkretne państwo członkowskie.
Jak przebiega podobne przekazanie?
– Strona niemiecka przesyła informację o zamiarze przekazania cudzoziemca, ustalany jest czas i termin transferu – wyjaśnia por. Biskupski. – Przyjęcia odbywają się w wyznaczonych placówkach, na przykład w Świecku, Zgorzelcu, Tuplicach oraz we wszystkich portach lotniczych. Straż graniczna po dokonaniu niezbędnych czynności sprawdzających oraz potwierdzeniu okoliczności związanych z dalszym ubieganiem się przez cudzoziemca o ochronę międzynarodową w Polsce, podejmuje dalsze przewidziane przepisami prawa kroki.
Pogranicznicy przyznają, że muszą przygotować się na ewentualny wzrost tego rodzaju „zwrotów”. Właśnie trwa operacja powiększenia i modernizacji strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców w Krośnie Odrzańskim. Remont rozpoczął się na początku tego roku, potrwa dwa lata i obecnie ośrodek jest wyłączony z użytkowania. Przypomnijmy, że wcześniej „goście” skarżyli się na panujące tutaj warunki. Jednak jak zapewniają pogranicznicy, dysponują odpowiednim zapleczem infrastrukturalnym do realizacji wspomnianych zadań. Cudzoziemcy, w zależności od ich statusu prawnego na terytorium Polski, kierowani są do strzeżonych ośrodków dla cudzoziemców oraz ośrodków dla cudzoziemców będących w dyspozycji Urzędu do Spraw Cudzoziemców lub stosowane są wobec nich środki alternatywne do detencji (zatrzymania) i zobowiązanie do przebywania we wskazanym miejsc.
Mamy dwa rodzaje readmisji: uproszczoną i pełną
W pakcie migracyjnym wyzwaniem dla Polski będzie nie tylko relokacja, ale też zmiana przepisów o readmisji.
Obecnie, zgodnie z procedurą readmisji uproszczonej, jeżeli na terytorium Niemiec znajduje się nielegalnie osoba, która wcześniej przebywała na terytorium Polski, strona niemiecka bez zbędnych formalności powiadamia stronę polską, że zamierza przekazać tę osobę. Polska jest zobowiązana odpowiedzieć w ciągu 24 godzin od zgłoszenia. Z kolei w ciągu 48 godzin ma nastąpić samo przekazanie.
Przekazanie migranta ma się odbyć na granicy, w miejscu najbliższym tego, w którym ją przekroczył. Muszą w nim wziąć udział zarówno funkcjonariusze polscy, jak i niemieccy. Sporządzają oni w momencie przekazania odpowiedni protokół.
Jeśli do przekazania nie dojdzie w wyżej opisanym trybie, stosuje się readmisję pełną. Wtedy nie wystarczy nieformalne zgłoszenie – niemiecka straż graniczna musi złożyć formalny wniosek o przejęcie migranta do właściwego biura polskiej straży. Samo przekazanie odbywa się jednak zgodnie z wyżej opisanymi procedurami.
Niemcy są gotowi płacić cudzoziemcom, którzy opuszczą RFN
Nasi zachodni sąsiedzi dążą do zawarcia umów o readmisji z krajem, z którego cudzoziemcy przybyli lub z państwami z nim sąsiadującymi. Choć jest to kosztowne i czasochłonne, to jednak możliwe. Pokazał to lot deportacyjny do Afganistanu w sierpniu 2024 r.
Podobny plan obejmuje również Syryjczyków. Według najnowszych danych opublikowanych dwa tygodnie temu przez ministerstwo spraw wewnętrznych Niemiec, do 16 lutego tylko 40 Syryjczyków dobrowolnie powróciło do swojego kraju. Z oferty tej oraz innych programów realizowanych za pośrednictwem krajów związkowych w 2024 i 2025 roku skorzystało do tej pory zaledwie 133 Syryjczyków.
Program wyjazdu gwarantuje finansowe i organizacyjne wsparcie Syryjczyków, którzy chcą opuścić Niemcy i wrócić do swojego kraju na stałe lub wyjechać do kraju trzeciego. Pomoc obejmuje koszty podróży i transportu, diety na podróż w wysokości 200 euro na osobę (100 euro dla osób poniżej 18 lat), w razie potrzeby dodatkowe koszty opieki medycznej (do 2000 euro) oraz jednorazową pomoc finansową na rozpoczęcie działalności (1000 euro).
Co nowego znajduje się w pakcie migracyjnym?
Pomysłem Unii na kolejne fale emigracji mają być przepisy, które pozwolą odsyłać niechcianych gości w ciągu tygodnia. Pomysłem na to ma być dzielenie przybyszów na tzw. ścieżki. Jeśli po przybyciu do Unii okaże się, że jest mało prawdopodobne, że dana osoba otrzyma azyl, bo na przykład pochodzi z kraju, z którego mniej niż 20 proc. chętnych otrzymuje azyl, wtedy jest automatycznie kierowana na ścieżkę do deportacji .
W ciągu tygodnia migranci, który dotarli do Unii, ale nie spełniają warunków wjazdu, mają zostać rozpoznani i wpisani do biometrycznej bazy danych. Następnie zostaną skierowani do zwykłej lub przyspieszonej procedury azylowej, albo nawet do tzw. procedury powrotowej.
Odmowa azylu ma się skończyć deportacją. Unia chce odsyłać ludzi do krajów, przez które przyjechali. Tylko znów jest problem, że duża część krajów sąsiadujących z Europą to nie są kraje demokratyczne i bezpieczne, a państwo musi tę osobę ponownie przyjąć. W tym celu Unia zawiera odpowiednie umowy z krajami poza Wspólnotą. W przeszłości była to Turcja, teraz Bruksela podpisała porozumienia np. z Tunezją i Egiptem.