Ja ci dam Grenlandię!

Zakola i meandry. Andrzej Flügel
Andrzej Flügel: Ponad milion ludzi oddało głos na faceta, który szalał w Sejmie z odpaloną gaśnicą i stale wygłasza haniebne teksty antysemickie
Chcieli Amerykanie mieć chłopa z „jajami”, w odróżnieniu od poprzednika, który wydawał się im takim poczciwym dziaduniem, to go mają – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan już nie nadąża za wydarzeniami, bo one przyspieszają w zawrotnym tempie. To, co wyrabia szef ostoi światowej demokracji i jego pomocnik milioner, jest doprawdy zaskakujące. Teksty o włączeniu do USA Kanady, inkorporacji Grenlandii czy obłożeniu cłem kogo się da, nie mówiąc już o szaleństwie zwolnień swoich urzędników, przelatują przez telewizor pana Bogdana niczym komety.

Pojawiły się oczywiście memy, które zastąpiły opowiadanie politycznych dowcipów, jak to robiono przed laty. Najbardziej udany jest chyba ten, gdzie w zimowej scenerii prezydenta USA goni niedźwiedź polarny, krzycząc: Ja ci, k…, dam Grenlandię!

My oczywiście patrzymy na to wszystko z pewnym zdziwieniem, a czasem niesmakiem, przekonując się, że chyba musimy się przyzwyczaić do nowego stylu zaproponowanego przez mieszkańca Białego Domu, dodajmy – dalekiego od dyplomacji. Chcieli Amerykanie mieć chłopa z „jajami”, w odróżnieniu od poprzednika, który wydawał się im takim poczciwym dziaduniem, to go mają.

Pana Bogdana zaskakuje polska prawica, zapatrzona w prezydenta Trumpa jak w obraz, spijająca z jego ust słowa, tłumacząca, co wódz demokratycznego świata miał na myśli, atakująca dodatkowo jeszcze tych, których on atakuje.

Przy tym wszystkim ciekawe jest to, że skoro ich zdaniem polskiego prezydenta i ludzi lecących z nim do Smoleńska w 2010 roku zabiła nie katastrofa lotnicza, ale bomba podłożona przez Rosjan, czemu nie poproszą swego idola, żeby przy okazji układania warunków rozejmu z Ukrainą twardo postawił się w tej sprawie Putinowi i zażądał wyjaśnień?

Prawica, zaprawiona już w robieniu polityki na trumnach, co zastosowała i w sumie do dziś stosuje po Smoleńsku, zaczyna kolejny etap, tym razem korzystając ze śmierci długoletniej sekretarki prezesa, przesłuchiwanej na trzy dni przed śmiercią przez prokuratora w słynnej sprawie dwóch wież. Robi to w swoim stylu, traktując jej tragedię jako „polityczne złoto”.

Z drugiej strony prokuratura, znając polityczne podłoże tej sprawy, mogła rzeczywiście zgodzić się, żeby na przesłuchaniu kobiety był jej pełnomocnik, a sprawę prowadził ktoś inny niż prokuratorka przez osiem lat nękana przez PiS, która nie ukrywa publicznie niechęci do tej ekipy. Po co dawać im argumenty, podważające jej bezstronność?

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści