Lubuska Dziewiątka chce zagrać va banque

W Bytomiu Odrzańskim mówią o tym miejscu „molo”. W praktyce to drewniana promenada opierająca się na konstrukcji przedwojennego mostu. Jego odbudowa stała się prawdziwą obsesją mieszkańców, a 27 marca ma szansę stać się kluczową datą dla inwestycji, która przez kilka dekad brzmiała jak fantastyka i to wcale nie naukowa.

Promenada wiedzie wprost z miasta nad Odrę. Goście zwracają uwagę na nieco dziwaczną bramę otwierającą ten pasaż. Nie wiedzą, że to dowód pewnej obsesji mieszkańców Bytomia Odrzańskiego. Ta obsesja to most, który istniał tutaj do 1945 i w ostatnich dniach wojny został wysadzony przez wycofujących się Niemców.

– Odkąd pracuję tutaj, a to już kilka dekad, szukam odpowiedzi na pytanie skąd ta obsesja – mówi burmistrz Bytomia Jacek Sauter. – Przez wszystkie te kadencje słyszę pytanie kiedy będzie most, odbudowa tej przeprawy pojawiała się w wyborczych hasłach wszystkich moich rywali. Nie mogłem zrozumieć po co, skoro nie ma już dróg na drugim brzegu rzeki. Ale niedawno rozmawiałem z socjologiem, który mówił mi symbolach, które kojarzą się z lepszym życiem, przyszłością. I tutaj w tej roli mamy most.

Mosty dla księcia

Dla Bytomia Odrzańskiego połączenie ze wschodnim brzegiem rzeki było przysłowiowym być, albo nie być. Stąd pierwsza stała przeprawa powstała już u progu XVII wieku. Nic dziwnego, posiadłości i siedziba potężnego rodu Schoenaichów leżały na prawym brzegu rzeki, a ich miasto lewym. Mieszkańcy okolicy zmierzali do Bytomia, jak do naturalnego centrum – na targ, do kościoła. Stąd pierwszy stały most przez rzekę zbudowano w latach 1609 – 1611. Była to oczywiście konstrukcja ziemno-drewniana. Wcześniej ruch odbywał się dzięki kursującym z brzegu, na brzeg przewoźnikom.

Bardzo szybko stary most przestał spełniać swoją rolę i zaczęto myśleć, o czym bardziej trwałym. Plan ten zrealizowano w 1907 roku.

– W mojej ocenie był to jeśli nie najpiękniejszy, to jeden z najpiękniejszych mostów na Odrze na dodatek dzieło zielonogórskiej firmy Beuchelta – dodaje Sauter. – I tutaj zabawna historia. Ponieważ mieszkańcy nie mieli pieniędzy, miasto u progu XX wieku wypuściło obligacje, które wykupił Deutsche Bank. Gdy jego filia w latach 90. minionego wieku powstała w Nowej Soli, bałem się, czy niemieccy bankierzy nie upomną się o pieniądze. Nie upomnieli się.

Po co ta przeprawa?

Most przestał istnieć w 1945 roku. Dziś zarówno w Siedlisku, jak i w Bytomiu wspominano o potrzebie jego odbudowy, ale raczej w kategoriach fantastyki naukowej. Według drogowych statystyków ruch tutaj jest za mały nawet na to, aby odtworzyć prom samochodowy (działał jeszcze wiele lat po wojnie). Wskazywano na brak dróg i brak możliwości puszczenia ciężkiego ruchu drogowego przez miasto. Przed laty pytania samorządowców skwitowano krótkim „brak pieniędzy, może w dalekiej przyszłości”. Most istnieje dziś jedynie na niektórych mapach satelitarnych. I na stronie internetowej wywodzących się z Bytomia Niemców, gdzie można znaleźć zdanie „obecny most w Bytomiu”.

– W połowie lat 80. powstał społeczny komitet odbudowy przeprawy, miejscowe zakłady pracy obiecały wsparcie – wspomina burmistrz. – Postanowiono poszukać wsparcia w armii, ale tutaj padło zdecydowane „nie”. Przeprawę w tym miejscu uznano za niewłaściwą ze względów strategicznych i na wypadek wojny miał tu powstać most pontonowy.

I nagle w tej historii nastąpił dość niespodziewany zwrot. Lubuska dziewiątka, czyli partnerstwo dziewięciu samorządów (Kożuchów, Kolsko, Nowe Miasteczko, Sława, Wschowa, gmina wiejska Nowa Sól, Bytom Odrzański, Szlichtyngowa i Siedlisko) będzie miała do dyspozycji ponad 14,5 mln euro. Za priorytetową inwestycję wszyscy partnerzy uznali budowę kładki dla pieszych i rowerzystów o szerokości 3 m. W sumie z pieniędzy unijnych na ten cel udało się uskładać połowę wartości inwestycji, czyli 10 mln zł.

Drogo? Tanio nie jest, ale i budowa przeprawy po śladzie mostu oznacza dodatkowe wyzwanie. Owszem główne przęsło nurtowe to raptem 102 metry, ale już Niemcy musieli wziąć pod uwagę 420 m estakady prowadzącej nad terenem zalewowym.

– Szacunek dla naszych partnerów, którzy docenili rangę tej kładki – dodaje Sauter. – Zwykle połączenia komunikacyjne na naszym terenie biegną z północy na południe. Wymusza to rzeka. Ta kładka sprawiłaby, że mieszkańcy powiatu nowosolskiego i ościennych zyskają nowe trasy turystyczne, odkryją liczne atrakcje naszych gmin. I pozwoli ona budować prawdziwe partnerstwo.

Idą na całość

Jednak cała historia ma drugie dno. 27 marca w Siedlisku podpisywana jest umowa z projektantem przeprawy, która oznacza rewolucję. Podnowosolskie gminy zdecydowały się bowiem pójść dalej i z kładki zrobić most, na którym dopuszczony będzie ruch samochodów o masie do 3,5 tony. Pazerność? Nie raczej rozsądek. Podczas kolejnych wezbrań okazje się, że teren zalewowy na przedpolu Przyborowa sprawia, że most łączący w tej miejscowości dwa brzegi Odry jest tygodniami wyłączony z ruchu. Dla mieszkańców przekroczenie rzeki oznacza ponad stukilometrową podróż.  

– Zdajemy sobie sprawę, że gramy va banque – kończy Sauter. – Ale jeśli nie teraz, to kiedy. Ryzykujemy, bo w chwili, gdy nie znajdziemy dodatkowych pieniędzy, nie będzie ani kładki, ani mostu, ale wspiera nas wojewoda Marek Cebula i mówi, że gra jest warta świeczki i mamy duże szanse na dodatkowe pieniądze. Chociaż przyznam się, że nie daruję sobie jeśli ten projekt trafi do szafy.

Jak mówią Bytomianie, most byłby prawdziwym zwieńczeniem burmistrzowania Sautera i właśnie przez jego pryzmat będą zapewne oceniali te lata. Nie remontu ratusza, rewitalizacji starówki, odbudowy kościoła ewangelickiego, przystani, nadodrzańskiej skarpy i setek innych inwestycji, ale właśnie przez most.

Ot taka obsesja.

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści