Roman Giertych powiedział, że zbadał drzewo genealogiczne, jest dalekim krewnym Jarosława Kaczyńskiego i ten powinien do niego mówić „wuju”. Prezes z kolei nazwał go łobuzem. Do strzelenia sobie z liścia już tylko krok… – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.
Pan Bogdan, oglądając szalejących wokół mównicy sejmowej posłów PiS, ryczących na Romana Giertycha „morderca!”, pomyślał, że przecież cała ta ekipa przed chwilą wyszła z sejmowej kaplicy z nabożeństwa z okazji rocznicy śmierci Jana Pawła II. Pewnie przekazywali sobie znak pokoju, by zaraz przeistoczyć się w agresywnych hejterów. Tacy chrześcijanie…
Od razu trzeba zaznaczyć, że mecenas poseł nie jest człowiekiem z filmu pana Bogdana, który pamięta, że pomagał nadgryźć demokrację, będąc wicepremierem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Co wtedy wygadywał i jakie numery robił jako minister oświaty! Teraz stoi po właściwej stronie, ale stare grzechy nie zniknęły. Z wielkiej agresywnej grupy ryczących posłów PiS wyróżniała się pewna pani, która zasłynęła ostatnio z wprowadzenia na salony i umożliwienia zbratania się podejrzanego gościa z nieukończoną podstawówką o ksywie Casanova, a wcześniej, kiedy jej syn miał sprawę o pobicie kobiety, stwierdziła, że nie pobił, tylko… opluł i szarpał. Teraz, mając takie wtopy, pewnie chce nadgorliwością nadrobić u prezesa to, co straciła. Zresztą jak zwykle nikt z ludzi prawicy po tym incydencie nie powiedział: „Sorry, to niepotrzebne i nie powinno się zdarzyć”. Wszyscy jak mantrę albo w myśl partyjnych instrukcji powtarzają, że winna jest mowa nienawiści, którą obarczają tamtą stronę. Oni są bezmiarem łagodności, wręcz idą do swych adwersarzy z gałązką oliwną.
Pan Bogdan zauważył, że premier ma teraz łatwiej niż przed objęciem rządów, bo kiedyś wszystko było wyłącznie jego winą, a teraz doszedł minister Bodnar i we dwóch robią za sprawców wszelkiego zła.
Najnowsza akcja mącenia ludziom w głowie to wiece na zachodniej granicy naszego kraju, czyli u nas. Ponoć Niemcy buszują w naszych miastach i miasteczkach, podrzucając nam emigrantów, którzy zaraz po pojawieniu się mogą przystąpić do grabieży polskiego mienia i gwałcenia naszych kobiet. Dodatkowo, co jest szczytem hipokryzji, protestują przeciwko biurom pomocy dla obcokrajowców, które sami powołali do życia!
Roman Giertych powiedział, że zbadał drzewo genealogiczne, jest dalekim krewnym Jarosława Kaczyńskiego i ten powinien do niego mówić „wuju”. Prezes z kolei nazwał go łobuzem.
Do strzelenia sobie z liścia już tylko krok…