Niedawno poczułem się jak geniusz, gdy rozwiązałem quiz mający ustalić poziom mojej inteligencji językowej. Nie trwało to długo. Oto trafiłem na test mający ustalić, czy jestem w stanie dogadać się z mechanikiem samochodowym. Wyszło blado. Zgubiłem się już na pierwszym zadaniu, gdyż nie miałem pojęcia, że jeżeli mechanik mówi, że silnik „wystawił kopyto”, to znaczy, że doszło do zatarcia silnika, a jeden z korbowodów wybił dziurę w bloku silnika.XX
Nawiasem mówiąc, nie do końca zrozumiałem nawet to tłumaczenie zdania z mechanikowego na nasze. „Czapka do remontu” to usterka głowicy silnika. Jeśli mechanik mówi, że auto ma wgranego wirusa, to znaczy, że wgrano oprogramowanie tuningowe poprawiające osiągi, w sposób niekoniecznie zgodny z wymogami producenta. Heble to hamulce, dyfr to mechanizm różnicowy, grill to atrapa chłodnicy. Gdy auto nie pali na wszystkie gary, to znaczy, że silnik nie pracuje równo na wszystkich cylindrach. Wymiana oliwy to oczywiście nalanie świeżego oleju silnikowego, z kapciami powinniśmy zgłosić się do wulkanizatora. Myślicie, że to koniec? A auto zglebowane? To pojazd z obniżonym zawieszeniem. Patyk to manualna skrzynia biegów i płetwa to spoiler.
Przypomniało mi to nieco dyskusję nad uznaniem śląskiej godki za język regionalny, a nie dialekt. W zasadzie gwara mechaników spełnia wiele elementów definicji. Nie jest oficjalnym dialektem, mechaników jest mniej niż obywateli państwa, nie jest językiem emigrantów, a jest tradycyjnie używany. Ale szczerze mówiąc, Ślązaków rozumiem lepiej niż cytaty z mechaników, może dlatego, że znam trochę język niemiecki, a nijak nie rozumiem, jak to jest, że samochód jedzie, a samolot lata.
I tutaj pojawia się stara zasada, że jeśli mówimy i używamy skomplikowanych słów i określeń, powinniśmy wiedzieć, o czym mówimy i jak to coś działa. I tutaj kłaniam się kandydatom na prezydenta, szczególnie tym z prawej strony. Trzeba wyremontować czapkę, aby nie wystawili kopyta, bo nawet im wgranie wirusa nie pomoże.