Choć brzmi to jak wróżenie z fusów – w pewnym sensie tak. W końcu to, jak się nosimy, jest odzwierciedleniem czasów, w których żyjemy. Moda wiele mówi o nastrojach społecznych. Lata 50., zimna wojna – to powrót do tradycji, czegoś, co daje poczucie bezpieczeństwa. Lata 60., rewolucja obyczajowa – bunt i kolor. Lata 80., konsumpcja, sukces – tutaj pokaz siły, duże ramiona, błysk.
Ale jak to się ma do gospodarki? Był taki jeden ekonomista, George Taylor, który stwierdził, że ceny akcji rosną lub spadają razem z długością noszonych przez kobiety spódnic. Jego teoria, hemline index, opiera się na pomyśle, że w czasach kwitnącej gospodarki kobiety skracały sukienki, aby pochwalić się swoimi jedwabnymi pończochami. Sugeruje to też, że kiedy jesteśmy optymistyczni – pokazujemy więcej ciała; kiedy się boimy – chowamy się. Mini = hossa. Maxi = recesja.
Według analityków, takich wskaźników jest więcej. Właściwie to całkiem sporo, jeśli się zaszyć w temacie. Z takich naprawdę, praktycznie „niewidzialnych”, istnieje indeks… męskiej bielizny. Oszczędzę szczegółów, ale to oznaka, że gospodarstwa domowe napraaawdę tną koszty.
Wróćmy jednak do tu i teraz – czy te teorie mają dziś sens? Związek między modą a gospodarką jest i będzie. Z tym że w 2025 roku te trendy przybierają trochę inne formy. Na przykład ponoć, tak jak w latach 50., wracamy do bardziej „tradycyjnych” krojów. Kto by pomyślał, że gospodarce jest wygodniej w obcisłych jeansach. W modzie jest nostalgiczna ucieczka do czasów, które wydawały się prostsze. To częsta reakcja na kryzysy – zarówno osobiste, jak i globalne.
Nowy nie jest też efekt szminki. Okazuje się, że w gorszych czasach częściej kupowałyśmy pomadki. To był taki mały luksus, przyjemność i pocieszenie – bez dużego wydatku. Może nie idziemy już wyłącznie w czerwień, jednak wolimy symboliczny ale luksusowy drobiazg niż wielkie logo.
Dzisiejsza moda (jeśli pominąć mikrotrendy, high fashion i inne, mniej powszechne style) to spokojne i neutralne kolory. Dominują naturalne materiały, style boho i retro, a także właśnie dyskretny luksus. Te ubrania mówią do mnie o spokoju, bezpieczeństwie, naturze. I wiecie co jeszcze? W tym sezonie kochamy długie spódnice. Nie wszystko da się przewidzieć. Ale jedno jest pewne – moda zawsze znajdzie sposób, by skroić nam trochę otuchy.