Odgrzewanie kotleta, czyli “Lalka” z odzysku

Telewizja Polska zamierza zaserwować nam nową adaptacją „Lalki”. Wiadomo, że w rolę Wokulskiego wcieli się Marcin Dorociński. „Jestem zaszczycony, że będę mógł podążyć śladami wielkich aktorów” – podkreślił. Będzie trzecim ekranowym Wokulskim, a przypomnijmy, że swego czasu o tej roli marzył sam Zbigniew Cybulski.

Nie wiem dlaczego publika mniej przeżywa powierzenie roli panny Izabeli Łęckiej Kamili Urzędowskiej, która była już przecież Jagną w kolejnej ekranizacji „Chłopów”. I bardzo martwię się, co twórcy rewitalizujący dzieło Prusa zrobią z Rzeckim, skoro widzieliśmy już w tej roli Fijewskiego i Pawlika. Martwię się i współczuję.
Nie wiem, co sprawia, że tak niechętnie podchodzę do odgrzewania kotletów. Może to, że niedawno obejrzałem dzieło pod tytułem „Sami swoi. Początek”. Ten film nie był typowym odgrzaniem, ale raczej sięgnięciem po sprawdzony przepis, by stworzyć tzw. prequel. Efekt był taki, że to, co bawiło w kultowej trylogii opowiadającej o wojnie Pawlaków i Karguli, tutaj bywało żałosne. I spora w tym „zasługa” niezapomnianych odtwórców głównych ról, bo jakże można zastąpić Kowalskiego i Hańczę? A co powiecie o kinowej wersji „Stawki większej niż życie” z 2012 roku? Przepis przepisem, ale… J 23 nie dał rady.
Z ekranizacjami literatury, zwłaszcza z tzw. kanonu lektur jest jeszcze trudniej, gdyż twórcy zawsze posługują się argumentem „uwspółcześnienia” dzieła, przybliżenia go młodemu widzowi. Tylko po co? Młodzi doskonale potrafię unowocześnić lekturę, co wychodzi coraz częściej w szkolnych wypracowaniach, gdzie Wokulski jest stalkerem i nowobogackim dorobkiewiczem. W końcu pierwszą część majątku zdobył przez ożenek ze starszą kobietą. Panna Izabela to w najlepszym wypadku ofiara, a w najgorszym manipulatorka.
Z reguły wolę wersje, które mają już swoje lata. Może dlatego, że z reguły pamięta się filmy dobre… A może dlatego, że nie grzebała w nich sztuczna inteligencja i zawdzięczają temu jakiś wdzięk i autentyczność. Bo pewnie efektownie przedstawiałyby się zrealizowane obecnie sceny batalistyczne, przeniesione na ekran z kart Trylogii, ale już Zamachowski, po Łomnickim, nie był dla mnie prawdziwym Wołodyjowskim, a co z Azją Tuhajbejowiczem i Zagłobą?

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści