WIELKA MAJÓWKA Dziesięć wypraw po regionie

Fot. lubuskie.pl
Wyspy greckie, Hiszpania, Włochy, Francja… Z wakacyjnych i weekendowych wypraw przywozimy kolorowe zdjęcia i pełne ciekawostek opowieści. I jakże często umykają nam perełki, które leżą w naszym regionie. Tymczasem wieloma miejscami w Lubuskiem zachwycają się historycy i przyrodnicy. Lubuskie to nie tylko MRU, Park Mużakowski, czy Paradyż.
Jesteśmy zagłębiem parkowym

Wiele razy pisaliśmy o tym, że jesteśmy potęgą w dziedzinie rezydencji. I większość tych perełek miała godną oprawę – parki i ogrody. W ten weekend, gdy w roli głównej wystąpią winiarskie piwnice i winnice, z pewnością odwiedzimy Zabór, koniecznie zajrzyjmy do pałacowego parku w tej miejscowości. W liczącym 20 ha założeniu zwrócimy uwagę na systematyczny układ alei, których główną osią jest piękne jezioro Liwno. Spotkamy tutaj imponujące okazy starych drzew. Park opowiada historię tureckiego paszy, syna legendarnej hrabiny Cosel, który słynął z pojedynków oraz cesarzowej, która tak naprawdę do tego tytułu nie miała prawa.
Parków w regionie możemy naliczyć kilkaset. Jednak skoro jesteśmy w okolicy Zielonej Góry, grzechem byłoby pominąć Zatonie, które zyskuje powoli miano zielonogórskiego Wilanowa. Krok po kroku park zaczyna przypominać wspaniałe dzieło Doroty Talleyrand i legendarnego architekta krajobrazu Petera Lenne. Idąc ścieżkami parku, czujemy, że podążamy śladami Hugo, Balzaca, Liszta, Mikołaja I, którzy byli gośćmi księżnej… Jego powierzchnia wynosi obecnie 29,04 ha, w przeszłości była jednak o wiele większa. W latach osiemdziesiątych ub. stulecia został powiększony o podmokłe tereny leśne o pow. 50 ha. A teraz, wiosną, poczujemy woń niedźwiedziego czosnku. Inny, niewielki park tego samego architekta znajdziemy w Kiełpinie.
Z kolei na północ od centrum Zielonej Góry znajdziemy pałacowe parki rodziny Rothenburgów w Nietkowie i Laskach oraz arboretum. A skoro Zielona Góra… W samym mieście jest też kilka pięknych parków.

    Historia pod napięciem

    Elektrownia Kamienna w Głusku powstała w roku 1903 na malowniczej Drawie. Jej moc wynosi niecały megawat. Mimo sędziwego wieku działa, a wiele jej urządzeń, utrzymywanych w nienagannym stanie, pochodzi z przełomu XIX i XX w. To między innymi jej serce, czyli turbiny Francisa wyprodukowane przez zakład Escher Wyss & Co. z Ravensburga.
    Budowę rozpoczęto w 1896 r., to ledwie pięć lat po uruchomieniu pierwszej elektrowni wodnej na świecie. Od 1909 r. zasilała w energię powiat choszczeński, pyrzycki, strzelecki i części myśliborskiego.
    Przy okazji koniecznie odwiedźmy zakątki Drawieńskiego Parku Narodowego obfitującego w malownicze jeziora. Tutaj na kajakowych spływach bywał Jan Paweł II i ślady jego pobytu znajdziemy w wielu miejscach.

    Fot. Grzegorz Walkowski

    Muzeum łąki i… owiec

    W muzeum w Owczarach w roli głównej występuje łąka, a dokładniej murawy kserotermiczne. Na pagórkowatym terenie krawędzi odrzańskiej doliny rozlokowało się to coraz rzadsze w naszym kraju zbiorowisko roślinne. Jest ono niezwykłe, gdyż do jego powstania przyczynił się człowiek, najpierw wycinając lasy, później wypasając zwierzęta domowe, przede wszystkim owce. To sprawiło, że usadowiła się tutaj lubiące suchy teren i ciepło roślinność, która przywędrowała z południa Europy. Dominują tutaj trawy i zioła, nadając murawom wygląd stepu. Znajdziemy tutaj wiele gatunków rzadkich i zagrożonych. możemy zobaczyć tutaj wiele gatunków traw, wśród nich dwa gatunki ostnic: ostnicę Jana i ostnicę włosowatą, bardziej pospolitą kłosownicę pierzastą czy tymotkę Boehmera… I uwaga, na etacie zatrudnione tutaj są owce…

    W konwaliowym mieście

    Do początku XX wieku Ośno Lubuskie było stolicą powiatu i słynęło z pól konwaliowych. Ośniańskie plantacje stanowiły najważniejszą gałąź gospodarki w powiecie. Rośliny te eksportowano przez długie lata do Anglii, Ameryki, Rosji i Skandynawii. W uprawie nie chodziło o pozyskanie kwiatów, ale kłączy. A wszystko za sprawą Maxa Friedrich a. To właściciel gospodarstwa ogrodniczego, który w 1879 roku założył tu nowoczesną plantację konwalii. Uprawiał je na gruntach podmiejskich do roku 1945. Kwiaty przyniosły majątek ogrodnikowi i miastu.
    Przed 1945 rokiem Ośno było celem letnich wypadów berlińczyków. Przyciągały ich malownicze jeziora oraz wspaniała historia, dzięki której miasteczko ma unikatowy układ urbanistyczny, imponujące mury miejskie i największą świątynię w regionie z unikalnymi organami.

    Fot. Grzegorz Walkowski

    Tutaj pstrągi mają się dobrze

    Pliszka i Ilanka. Te dwie niewielkie rzeki są prawdziwymi przyrodniczymi perełkami naszego regionu. Rodzą się w jeziorach i przepływają przez akweny Pojezierza Lubuskiego. To wymarzone, ale i wymagające cieki dla kajakarzy.
    Pliszka, którą Niemcy nazywali Pleiske, ma około 60 km długości i wypływa z jeziora Malcz Północny na południowy zachód od wsi Jemiołów. Nawiasem mówiąc, często można spotkać informację, że rzeka bierze swój początek w Jeziorze Łagowskim, ale to jedynie dopływ Pliszki – rzeczka Łagowa. Wody rzeka prowadzi do Odry, uchodząc do niej w okolicy Uradu. Rzeką z prawdziwego zdarzenia staje się wpływając do Puszczy Rzepińskiej. Mniej więcej tutaj także pojawia się pstrąg potokowy, można spotkać minoga.
    Wzdłuż Ilanki wiedzie ścieżka przyrodnicza, a po drodze miniemy także pozostałości młynów, natrafimy też na ślady po średniowiecznych grodziskach, a jedno z nich jest dobrze zachowanym kopcem. Trasa prowadzi wysokim zboczem pradoliny, jest oznakowana i opisana na tablicach informacyjnych. I znów jeziora. Na południowy – wschód od Torzymia w niewielkiej dolince leżą dwa małe, połączone ze sobą akweny: Trawno i Trawienko. Stąd właśnie bierze swój początek Ilanka, która jest także prawobrzeżnym dopływem Odry o długości 54,2 km. Wędrując po drodze spotkamy jezioro Ilno i jezioro Pniów. Nad Ilanką spotkamy żółwie błotne, wydry, rzęsorki, rzadkie gatunki płazów. To raj dla ornitologów…

    Po skarb templariuszy

    Gdyby templariusze mieli posiadać swoje państwo, znajdowałoby się ono na Ziemi Lubuskiej. We wschodniej części naszego regionu, w pobliżu granicy z Wielkopolską, templariusze od lat czterdziestych XIII w. posiadali znaczne posiadłości, zwane przez historyków kluczem sulęcińskim. Pierwsza na tym terenie była Leśnica (niem. Lietzen), kilkanaście kilometrów na zachód od Górzycy, gdzie bracia otrzymali od Henryka Brodatego 250 łanów. Później dobra się rozrastały. Niektórzy historycy są przekonani, że była to osobna komandoria, której centrum stanowił Sulęcin, Ostrów lub Łagów.
    Pierwsze dobra w tym rejonie templariusze otrzymali w 1241 r., kiedy Bolesław II Rogatka przekazał im podsulęcińską wieś Małuszów. Jak chcą niektórzy, jej nadanie mogło być nagrodą za udział zakonu w bitwie pod Legnicą. Część historyków uznaje, że do zakonu należały w tej okolicy: Smogóry, Tursk, Ostrów i Wędrzyn, Trzebów, Żubrów, Drogomin, Lędów, Malutków, Walewice, Rudna i Stanica. Mieli podobno swoje dobra również w okolicy Szydłowa.
    W romantycznej wersji tej historii zapewne najbardziej na siedzibę tej komturii pasowałby nam Łagów. Jednak faworytem historyków jest leżący za rogatkami Sulęcina Ostrów. Oto centrum każdej komandorii templariuszy na ziemiach polskich znajdowało się na wsi, a nie w mieście. Był to efekt prowadzonej przez zakon polityki, nastawionej głównie na działalność gospodarczą. Mimo że bracia posiadali miasta, to konwent lokowali zawsze na wsi. Na Ostrów wskazuje również okazały kościół. Budynek znajduje się na niewielkim, płaskim wzgórzu, w pobliżu którego płynie rzeka Postomia…
    Po kasacji zakonu znaczną część jego posiadłości przejęli joannici i to oni kojarzeni są znacznie bardziej z Łagowem, Sulęcinem czy też Słońskiem.

    Rys. Robert Jurga

    Na Pętli Wiewióra

    Celem nieoczywistym majowej wyprawy może być Szprotawa. Jeszcze niedawno wydawało się, że oprócz kilku pałaców nie ma tam nic ciekawego. Jednak grupa regionalistów od lat robi wszystko, aby udowodnić, że jest wręcz odwrotnie. Okazuje się, że mamy tu wspaniałe zabytki z piastowski zamkiem, rewelacyjny szlak kamiennych drogowskazów i cuda natury. Chcecie się o tym przekonać? Ruszajcie Pętlą Wiewióra. Mamy zatem Las Schubego z zachowanymi reliktami puszczy pierwotnej. Gmina urządziła na potrzeby szlaku dwa mini parkingi turystyczne w Borowinie i Dzikowicach. Ruszymy doliną potoku, przejdziemy obok ruin pałacu, w którym Niemcy ukryli pod koniec wojny cenne dobra kultury, przysiądziemy obok tragicznego Krzyża Plisaka, a do tego miniemy stanowiska występowania zbiorowisk zawilców żółtych…

    Fot.Maciej Boryna

    Mamy swoje Pompeje

    Warto zerknąć na stare mapy. Znajdziemy na nich wiele miejscowości, których dzis już nie ma. Weźmy Marzęcin (Marienspring). W 1782 r. Fryderyk II Wielki zdecydował o założeniu tu kuźnicy. Wieś przestała istnieć w 1945. Jeszcze wcześniej opuszczono Szydłów u ujścia Nysy Łużyckiej do Odry. Niemcy nie potrafili uporać się z powodziami. Jednak najsłynniejsze jest Berge. Jeszcze w 1945 roku tę dawną dzielnicę Forst uznawano za miasto i tylko nazwę zmieniono na brzmiące bardziej z polska łużyckie Barść lub Barszcz. Mianowano nawet burmistrza. Rok później miano zmieniono właśnie na Zasieki i nic nie zapowiadało wyroku. Jednak już w lipcu 1946 Zasieków na liście miast już nie ma. I tak powolutku, dom po domu, miasto zaczęto rozbierać. Wszystko robiono pod hasłami odbudowy stolicy. Niestety, historycy rozwiewają ostatnie wątpliwości. Ani jeden transport nie wyruszył do Warszawy. Łowicz, Ostrów, Krotoszyn. mamy zresztą kilka miejscowości, o których mówimy Lubuskie Pompeje. To również Kostrzyn i… gród w Wicinie.

    Fot.www.org-pl

    Archeologia pałacowa

    W województwie lubuskim naliczono 250 zamków, pałaców i dworów. Są często dziełem wybitnych architektów, były własnością wielkich rodów i opowiadają wspaniałe historie. Oczywiście jesteśmy z nich dumni. Ale, czy wiecie, że gdyby nie bezmyślność i barbarzyństwo krasnoarmiejców i powojennych gospodarzy mielibyśmy ich co najmniej o 61 więcej. 28 to ofiary już naszej głupoty. Przykłady? Kostrzyn, Cybinka, Małomice, Mycielin, Gębice, Klępsk, Nietków, Pałck, Wałowice, Wyszanów…
    Tutaj naprawdę mamy szansę zamienić sie w odkrywców szukających śladów dawnej świetności. Którego z tych zamków najbardziej żal? Zapewne Kostrzyna, który należał niegdyś do krzyżaków. A wyobraźcie sobie jak wyglądałyby, gdyby nie rany wojenne i powojenne, zamki w Siedlisku i Żarach lub pałac w Zielonej Górze Zatoniu.

    Mosty pana Beuchelta

    W latach 1876 – 1926 zielonogórska firma Beuchelt wybudowała 94 mosty na Odrze i jej dopływach. Wyprawę możemy rozpocząć od Krosna Odrz. Tutaj w konstrukcji zachowało się wiele pierwotnych zdobników, m.in. wsporniki pod lampy oświetleniowe i ażurowe portale przy filarach.
    Podążając w górę rzeki, mamy Cigacice. W tym roku przeprawa obchodzi setne urodziny. Najdłuższe przęsło nurtowe ma rozpiętość 87 m. Wykonano też pięć przęseł po 33,8 m. na lewym brzegu Odry i cztery przęsła po 32 m. na prawym brzegu.
    Teraz pora na most… rowerowy. Most w Stanach naturalnie był pierwotnie mostem kolejowym. Cytując fachowców „jest to jednotorowy most z przęsłami ze stalowych kratownic o długości 642 metrów i przęsłem nurtowym długości 100,01 m”. Jednak to przeprawa niezwykła, gdyż była jednocześnie kolejową fortecą. Na obu jej końcach umieszczono po dwa zespoły ceglanych strażnic – blokhauzów w formie neogotyckich wież. Połączone były 12-metrowymi poternami i dysponowały własnymi ujęciami wody.
    Mamy jeszcze główny nowosolski drogowy most odrzański. W roku 1870 rząd pruski wydał zgodę na budowę przeprawy. Najpierw była to budowla drewniana o długości 190 metrów i szerokości 9 metrów. Most Beuchelta powstał jakieś 80 metrów powyżej starej przeprawy i jej budowę ukończono w roku 1932.
    I najładniejszy most. Niestety jego urodę możemy podziwiać tylko na starych fotografiach. Mowa o Bytomiu Odrz. Zapadła decyzja o budowie w tym miejscu kładki lub mostu drogowego. Czy zachowa wdzięk dawnego?

    Fot. Grzegorz Walkowski

    Udostępnij:

    Więcej artykułów

    Wyślij wiadomość

    Wyślij wiadomość

    Przejdź do treści