Frekwencja w pierwszej turze, która wyniosła ponad 67 procent, pozytywnie zaskoczyła komentatorów polskiego życia politycznego. A jak będzie 1 czerwca? Z reguły głosowanie w drugiej turze wyborów prezydenckich gromadzi przy urnach więcej wyborców niż w pierwszej. Mamy więc szansę na piękny rekord.
Frekwencja w naszym regionie, w którym do urn poszło 61,89 proc. uprawnionych do głosowania, była jedną z najsłabszych w kraju. Gorzej od nas w tej klasyfikacji wypadła jedynie Opolszczyzna (57,64 proc.) oraz województwo warmińskie (60,46 proc.). Może być zdecydowanie lepiej. Do udziału w drugiej turze wyborów prezydenckich chce Lubuszan zmobilizować zarząd województwa lubuskiego, który przyjął uchwałę dotyczącą promocji wyborczej aktywności. Lubuskie miasta lub gminy z najwyższą frekwencją wyborczą (w procentach) otrzymają premię. I tak za pierwsze miejsce do kasy samorządu trafi 250 tys. Zł, za drugie 150 tys. Zł, a za trzecie 100 tys. zł. Jest zatem o co walczyć.
“Frekwencja w naszym regionie, w którym do urn poszło 61,89 proc. uprawnionych do głosowania, była jedną z najsłabszych w kraju. Może być zdecydowanie lepiej”.
– Oczywiście, że weźmiemy udział w tej rywalizacji i mało tego, chcemy ją wygrać – mówi Grzegorz Garczyński, burmistrz Krosna Odrzańskiego. – Moim zdaniem sam pomysł jest dobry, gdyż motywuje, aby w jeszcze bardziej odpowiedzialny sposób podejść do wyborów. Do tej kampanii wykorzystamy przede wszystkim media społecznościowe, którymi dysponujemy. A jeśli wygramy, pieniążki dorzucimy do remontów dróg, mamy w planie kilkanaście takich inwestycji.
“Oczywiście, że weźmiemy udział w tej rywalizacji i mało tego, chcemy ją wygrać”.
Grzegorz Garczyński, burmistrz Krosna Odrzańskiego
Postawmy na samorządowca
– Chciałbym, aby prezydentem został doświadczony samorządowiec, który rozumie problemy samorządu, będzie pozytywnie reagował na wszelkie inicjatywy ustawodawcze, które mogłyby poprawić dystrybucję pieniędzy publicznych, większy ich strumień zdecentralizować, skierować do samorządów wszystkich szczebli, województw, powiatów i gmin oczywiście – podkreślał jeszcze przed pierwszą turą wyborów lubuski marszałek Marcin Jabłoński. – Samorządy najmądrzej wydają pieniądze, a spośród reform ostatnich kilku dekad najlepszym – i jest to kwestia bezsporna – co się podziało, jest proces decentralizacji państwa. Potrafi on czasem się zablokować, a prezydent mógłby go przyspieszyć, chociażby poprzez własne inicjatywy ustawodawcze, a człowiek o dużym doświadczeniu samorządowym ma z pewnością całą paletę gotowych pomysłów i rozwiązań.
Często powtarza się, że wybory prezydenckie to wojna „na górze”, starcie dwóch plemion politycznych, na który mamy ograniczony wpływ. Jak podkreślają samorządowcy, zdecydowanie tak nie jest i nie powinno nam być obojętne, kto zasiada w fotelu prezydenckim. I nie chodzi tutaj jedynie o obywatelski obowiązek.
“Jako samorządowiec oczekuję, że nowy prezydent zabierze się za rozwiązywanie najbardziej palących problemów dotyczących Polski lokalnej”.
Mirosław Gąsik, burmistrz Szprotawy
– Jako samorządowiec oczekuję, że nowy prezydent zabierze się za rozwiązywanie najbardziej palących problemów dotyczących Polski lokalnej – dodaje Mirosław Gąsik, burmistrz Szprotawy. – Chciałbym, aby pochylił się nad naszymi, samorządowymi postulatami, czyli wspierał usunięcie pseudoreform, które wprowadziła poprzednia władza.
Niech nam nie przeszkadza
– Co powinien zrobić prezydent dla samorządów? – powtarza pytanie burmistrz Bytomia Odrzańskiego Jacek Sauter. – Nic. Nie powinien nic robić. Bo znając uprawnienia prezydenta, nieco inaczej patrzę na to, co dzieje się w kampanii prezydenckiej, na te wszystkie obietnice dotyczące cen wody czy energii elektrycznej. Tymczasem prezydent nie ma takich prerogatyw. Jedyne, czego pragnę i o co apeluję, to aby zaufał rządowi i z nim współpracował, aby nie wetował ustaw, które wpływają na działalność samorządów. Słowem, żeby nie przeszkadzał.
Samorządy wystartują w tym frekwencyjnym wyścigu, ale jak podkreślają, te 250 tys. zł to nie jest decydujący argument za tym, aby pójść na wybory. Na ambicjach mieszkańców gra też gorzowski samorząd i ogłosił innego rodzaju wyścig, a stawką jest… tort. Jak mówi Robert Surowiec, przewodniczący rady, ma to być zachęta dla mieszkańców, aby regularnie głosowali w wyborach i podkreśla, że w Gorzowie mniej mieszkańców bierze w nich udział niż w innych częściach regionu. Ma to realne konsekwencje, gdyż, na przykład, miasto ma tylko jednego przedstawiciela w Sejmie.
Przypomnijmy: podczas ostatnich wyborów parlamentarnych (15 października 2023) frekwencja w Gorzowie wyniosła 74,33 proc.) i była wyraźnie niższa od tej w Zielonej Górze (79,09 proc.).
Podobna działania podejmują inne samorządy i z reguły dzieje się tak w regionach uchodzących za bastiony określonych partii, a co za tym idzie kandydatów. Wielka mobilizacja trwa na południowym wschodzie Polski, gdzie tradycyjnie dominują wyborcy PiS.