65 lat temu zielonogórzanie postawili się władzy

Najbardziej znane zdjęcia z archiwum IPN. Ich autorami byli funkcjonariusze SB
1 czerwca 1960 roku „Gazeta Zielonogórska” opublikowała artykuł „Chuligani – narzędziem antyspołecznych planów ks. dziekana”. Relacjonowano w nim wydarzenia dnia poprzedniego, które przeszły do historii, jako… Wypadki Zielonogórskie. „Społeczeństwo Zielonej Góry z oburzeniem potraktowało karygodne zajście, a milicja robotnicza pomogła władzom w przywróceniu porządku…” – czytamy dalej.

Ani miejsce, ani czas nie były przypadkowe. Zielona Góra w 1960 roku była miastem specyficznym. W naszym kraju powiał wiatr odnowy, wydawało się, że władza popuści nieco społeczeństwu cugli, ale w Zielonej Górze „okopał” się beton, a funkcjonariusze rozwiązanego Urząd Bezpieczeństwa Publicznego zostali urzędnikami. Ich konfrontacja ze zorganizowanym wokół ks. Kazimierza Michalskiego środowiskiem katolickim wisiała w powietrzu, zwłaszcza że duchowny już raz, w 1953 roku musiał opuścić Winny Gród i powrócił w 1956 z opinią bohatera.  

Lont był krótki

Napięcie rosło i do wybuchu wystarczył impuls… Bomba już została podłożona. Właśnie na przełomie lat 50. i 60. rozpoczynała się kolejna bitwa w wojnie władzy z Kościołem. Usuwano religię ze szkół, prowadzono akcję „odzyskiwania” nieruchomości z rąk Kościoła. W kwietniu 1959 r. podjęto decyzję o pobieraniu czynszów dzierżawnych za te obiekty. W Zielonej Górze symbolem tej operacji stał się Dom Katolicki, poewangelicki budynek, który został przekazany parafii pod tymczasowy zarząd. Strona rządowa twierdziła, że parafia nie wystąpiła z wnioskiem o przekazanie jej tego mienia poniemieckiego, ksiądz Michalski utrzymywał, że to uczyniono.

Obiekt, znajdujący się w centrum miasta był solą w oku władzy. Na jednej z egzekutyw komitetu wojewódzkiego PZPR padło zdanie, że jak to wygląda, że w centrum miasta budującego socjalizm wychodzą dzieci z lekcji religii. Na początku roku 1960 zaplanowano kontrolę Domu Katolickiego. Duchowny na taką wizytę nie wyraził zgody. W lutym zapadła decyzja, że parafia obiekt zajmuje, a 15 kwietnia wydział spraw lokalowych wydał nakaz opuszczenia części pomieszczeń. Władze miejskie powtórzyły żądanie opuszczenia domu katolickiego do 27 maja i zagroziły eksmisją.

Ks. Michalski zdecydował, że będzie bronił Domu Katolickiego i poprosił parafian o podpisywanie petycji do Rady Państwa. Mimo 1.200 podpisów petycję odrzucono. Przygotowaniem planu eksmisji zajęła się SB. Jej datę wyznaczono  na 28 maja, którą w ostatniej chwili przesunięto na 30 maja…

“Milicja bije kobiety”

Rankiem do Domu Katolickiego przyszedł z nakazem eksmisji, w towarzystwie kilku robotników, pracownik wydziału lokalowego. Właśnie trwała lekcja religii. Eksmitujący postanowili poczekać, ale poczta pantoflowa szybko działała. Najpierw pojawiła się grupa kobiet, a wkrótce zebrało się więcej osób, które nie pozwoliły urzędnikowi wykonać zadanie. Ten wezwał milicjantów. Rozpoczęła się szarpanina, ktoś na pobliskim dworcu autobusowym (wówczas dworzec znajdował się przy ul. Kasprowicza) krzyknął: „milicja bije kobiety”. Wezwano posiłki, w tym niesławne ZOMO. Nie na wiele to się stało, funkcjonariusze salwowali się ucieczką do komendy miejskiej, która została otoczona.

Milicjanci nie używali broni palnej, ale pałki i granaty z gazem łzawiącym wystarczyły, aby pojawili się ranni. Wysłano apele o wsparcie do Warszawy, w stronę Zielonej Góry ruszył batalion ZOMO z Poznania. Tymczasem dla władzy sytuacja robiła się, delikatnie mówiąc, krytyczna. O godz. 14.00 na placu pojawili się wychodzący z pracy robotnicy, zapłonęły dwie milicyjne ciężarówki, protestujący opanowali auto-więźniarkę. Wzywano, jak odnotowano w sprawozdaniach SB, „do obrony Boga i wiary katolickiej”.

Około godz. 16.30, dotarło ZOMO z Poznania. Szybko tłum rozproszono, opanowywano miasto ulica po ulicy. Wieczorem, gdy w kościele Mariackim zakończyło się nabożeństwo majowe i wierni wyszli na ulice, ponownie zaczęły gromadzić się tłumy. Gdy siły milicyjne atakowały, protestujący chronili się w świątyni. Późnym wieczorem wprowadzono do akcji kolejne siły ZOMO, które ostatecznie opanowały sytuację…

Czas represji

Zatrzymano 333 osoby, skazano przed sądem 196 osób, w kolegiach orzekających 48 osób. Kary, zwłaszcza w pierwszych procesach, były wysokie, dwie osoby skazano nawet na pięć lat pozbawienia wolności. Zgodnie z ówczesnymi szacunkami w wystąpieniu 30 maja 1960 roku udział wzięło 4,5, a nawet 5 tys. demonstrantów. Brak jest szczegółowych danych, ale represje dotknęły co najmniej 250 osób, mówi się o ponad 300. I wysokość wyroków wskazuje ewidentnie na zamówienie polityczne.

Wymiar sprawiedliwości pracował pod dyktando władzy. Prezesi sądów wzięli udział w posiedzeniach komitetu partii i nakazano im stosować najwyższy wymiar kar. Stąd pierwsze wyroki były najbardziej surowe. Później, we wrześniu, niższe, a potem kończyło się kolegium. Dla wielu osób najgorsze było to, że sporządzono kartoteki, z których wpisy ważyły często na przyszłości ludzi, gdy chodziło o awans, o przydział mieszkania… Wielu opuściło Winny Gród na zawsze.

Przez kilka dekad to, co działo się w Zielonej Górze, znalazło się poza nawiasem historii i to nie tylko miasta, czy regionu. Od kilku lat uroczyście obchodzimy kolejne rocznice.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej

30 maja zaplanowane są obchody 65 rocznicy “Wydarzeń Zielonogórskich.

Udostępnij:

Więcej artykułów

Zakola i meandry. Andrzej Flügel

Nasze Alcatraz

Dziś, w dobie szybkości informacji, górę wzięło dziennikarstwo telefoniczne i mailowe. Nie szukamy świadków, nie pogłębiamy sprawy. Przykładem jest brawurowa próba ucieczki z zielonogórskiego aresztu

Kobieta z piłką do koszykówki

Stephanie Reid opuszcza Gorzów

Stephanie Reid nie jest już koszykarką KSSSE Enei AJP Gorzów. Australijka rozegrała dziesięć meczów w ekstraklasie i sześć w EuroCup Women. Przenosi się do ligi

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści