Coraz więcej miłośników dwóch kółek obchodzi Lubuskie Święto Roweru. Tego dnia wszystkie drogi prowadzą do Otynia. Nie inaczej było 8 czerwca. W trasę ruszyły rodziny, grupy znajomych, ale także ci, którzy lubią samotną jazdę w niepowtarzalnych okolicznościach przyrody.
W niedzielę od rana w Otyniu meldowali się rowerzyści gotowi do rajdu. Szybka wizyta w punkcie zgłoszeń, mapa w dłoń – z kartą, na której trzeba było zebrać pieczątki z mijanych miejscowości – i w drogę! Do wyboru było pięć tras:
- zielona: Otyń – Zatonie (25 km)
- czerwona: Otyń – Ciepielów – Kożuchów (35 km)
- niebieska: Otyń – Lipiny – Kolsko (50 km)
- pomarańczowa: Otyń – Nowa Sól – Siedlisko – Bytom Odrzański – Nowe Miasteczko (55 km)
- fioletowa: Otyń – Milsko – Bojadła – Bobrowniki (60 km).
Można świetnie, spokojnie, bezpiecznie pojeździć
Lubuskie Święto Roweru można było obchodzić rodzinnie. Na taki wariant zdecydowali się nowosolanie Natalia i Wojtek wraz z pociechami: Dawidem, Polą i Igą.
– Bardzo lubimy aktywnie spędzać czas, jeżdżąc na rowerach. Ze względu na dzieci pewnie wybierzemy krótszą trasę – tłumaczyli.

Natalia i Wojtek z dziećmi
Bożena Ziomek, Grzegorz Kołodziejski i Marcin Wójcik ze Stowarzyszenia Turystycznego Ogniwo w Żaganiu przyjechali prosto ze Sławy, gdzie spędzili weekend, korzystając z pięknej pogody i uroków lubuskiego kurortu. Przekonywali, że w Otyniu „trzeba być”.
– Tu się integrujemy, jest sporo ludzi, ładne drogi rowerowe – tego nam brakuje. Patrzymy, jak to naprawdę można świetnie, spokojnie, bezpiecznie pojeździć po okolicy – przyznał pan Grzegorz, prezes stowarzyszenia. Z Otynia wyruszyli we troje, ale na trasie miało dołączyć jeszcze kilkunastu przedstawicieli Ogniwa. Wiadomo – w grupie raźniej.

Grzegorz Kołodziejski, Bożena Ziomek i Marcin Wójcik
Zbieramy kilometry dla Otynia
W punkcie zgłoszeń zameldowała się także Ewelina Królik z córką Kają z pobliskiego Niedoradza. Po uśmiechniętych twarzach od razu było widać, że jazda na rowerze wytwarza endorfiny, czyli poprawia samopoczucie.
– Przyjeżdżamy co roku, chętnie bierzemy udział w tym wydarzeniu, zbieramy też kilometry dla Otynia. Rower to nasza pasja. Kaja od ponad roku ćwiczy w klubie Trasa Zielona Góra, odnosi fajne sukcesy, ma w tym fun i to jest najfajniejsze – mówiła mama Ewelina.

Ewelina Królik z córką Kają
Lubię te trasy, lubię tę okolicę
W Otyniu nie mogło zabraknąć też Mirosławy Jabłonki, sołtys Raculi, znanej z wielkiego zamiłowania do rowerów.
– Od kiedy macie to święto, to jestem. Lubię te trasy, lubię tę okolicę. Racula nie jest aż tak daleko. Jak wstaję o czwartej, to już o piątej byłam na trasie – u mnie to jest norma – uśmiechnęła się pani sołtys. Od samego rana zdążyła już zajechać pod Świętno, odwiedziła Lipiny, Stany i dotarła do Otynia. A stąd ruszyła z powrotem do Zielonej Góry po grupę, która również zamierzała obchodzić Lubuskie Święto Roweru. Jako ambasador nie mogła przecież zawieść.

Mirosława Jabłonka
A tak na marginesie – pani Mirosława w ubiegłym roku przejechała rowerem 4000 km. A ponieważ apetyt rośnie w miarę… jeżdżenia, w tym roku zamierza pokonać 4500, a może nawet dobić do 5000 km. W niedzielę planowała zaliczyć 140-150 km.
Fotogaleria z VII Lubuskiego Święta Roweru w Otyniu