W Zielonej Górze i Poczdamie hucznie obchodzono 25. rocznicę podpisania „Wspólnego Oświadczenia o Współpracy” między Brandenburgią i Lubuskiem. Niestety huk strzelających szampanów ginął w warkocie aut czekających w granicznych korkach. – Mamy czego sobie gratulować, dwie dekady temu nie sądziłem, że tak rozwinie się nasza współpraca – tłumaczy marszałek Marcin Jabłoński. – Jednak, nie tracąc proporcji, mówimy też o problemach.
Mamy rok 2000. W porównaniu z tym, co działo się jeszcze dekadę temu, możemy mówić o ożywieniu. Od siedmiu lat działały euroregiony Sprewa Nysa Bóbr oraz Viadrina. Powoli uczyliśmy się, że życie na granicy nie polega na sprzedawaniu zachodnim sąsiadom papierosów i paliwa oraz wyprawach po buty, chemię gospodarczą i czekoladę za Odrę i Nysę. Trzy lata wcześniej w Bonn odbyły się pierwsze polsko-niemieckie konsultacje międzyrządowe. W kolejnym roku uruchomiono wspólną oczyszczalnię ścieków dla Gubina i Guben, co wówczas wydawało się wręcz niemożliwe. Jednak wszystkie te wydarzenia były opisywane w klimacie nieco egzotycznej sensacji. Bowiem w tym samym czasie nasi zachodni sąsiedzi straszyli polskimi złodziejami, a Polacy nieustannie posądzali zachodnich sąsiadów o rewizjonistyczne sentymenty.
Jak nam podpowie AI rok 2000 w relacjach polsko-niemieckich był szczególnie znaczący ze względu na wspólne obchody tysiąclecia sąsiedztwa polsko-niemieckiego, które były punktem kulminacyjnym działań na rzecz wzmocnienia dialogu i współpracy między krajami. Czyżby? W styczniu 2000 roku podpisano “Wspólne Oświadczenia o Współpracy” między Brandenburgią i województwem lubuskim.

Cud normalności
Kilka tysięcy brandenbursko-lubuskich przedsięwzięć później, po milionach wspólnie wydanych na potrzeby mieszkańców pogranicza euro, zbudowaniu tysięcy więzi, słowem, 25 lat później oświadczenie o współpracy zostało podpisane ponownie. Jak nie do końca żartem powiedział premier Brandenburgii Dietmar Woidke, zgodnie z polską tradycją przyszedł czas na odnowienie małżeńskiej przysięgi.
– W ciągu tych 25 lat, które minęły od podpisania naszego oświadczenia o współpracy w styczniu 2000, wiele się zdarzyło, szczególnie po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej – tłumaczył premier. – Patrząc na wszystko, co zostało osiągnięte, musimy podkreślić, że przyczynili się do tego głównie nasi mieszkańcy i możemy tutaj mówić o cudzie normalności, normalności, która zapanowała między ludźmi po obu stronach granicy. Musimy pamiętać o tym fenomenie także w kontekście przeszłości i tego, co Niemcy 80 lat temu uczynili Polsce.
Premier przypomniał, że zaczynaliśmy współpracę między dwoma regionami w czasach szalejącego bezrobocia. I oczywiście możemy mówić o tysiącach inicjatyw i współpracy między szkołami, strażakami, muzeami, stowarzyszeniami, ale najważniejsze, albo co najmniej równie ważne jest to, co wydarzyło się w gospodarce. Z punktu widzenia gospodarczego Polska stała się najważniejszym partnerem gospodarczym Brandenburgii. Tutaj należy wspomnieć o programie Interreg, w ramach którego do obu współpracujących regionów trafiło ponad 340 mln euro.

Korki nie od szampana
W czwartek, w siedzibie władz Brandenburgii odbyło się wspólne posiedzenie zarządu województwa lubuskiego i rządu kraju związkowego Brandenburgia. Jak zauważył lubuski marszałek Marcin Jabłoński, jest to całkowicie nowy format współpracy, nowa formuła, która pozwala lepiej zrozumieć kontekst współpracy niezależnie od kompetencji, które posiadają przedstawiciele władz regionów.
– Nie spotkaliśmy się tutaj, aby wzajemnie prawić sobie komplementy – zaznacza Marcin Jabłoński. – Nie tracimy właściwych proporcji, ale nie możemy zapominać o problemach. Stąd tak wiele uwagi poświęcamy sytuacji na naszej granicy. Z jednej strony możemy być dumni a tego, że jesteśmy najważniejszym gospodarczym partnerem Brandenburgii, a Polska jest czwartym partnerem RFN, którego wyprzedzają tylko takie potęgi jak USA i Chiny. Z drugiej musimy jednak zwracać uwagę na sytuację, która dewastuje ten nasz wieloletni dorobek, która zaburza poczucie normalności. Korzystamy ze wspólnych przedszkoli, szkół, w Brandenburgii pracuje 50 tys. Polaków, Niemcy mieszkają w Polsce, nasi rodacy wybierają niemieckie miejscowości… Dlatego nie możemy nad tą sytuacją przejść do porządku dziennego. Nie możemy pozwolić, by świat oceniał naszą współpracę przez pryzmat korków.
Posługując się matrymonialnymi skojarzeniami, podczas spotkania zastanawiano się nad tym, co powinniśmy zrobić w tym brandenbursko-lubuskim mariażu, aby nie minął zapał, bowiem problemów do rozwiązania wystarczy na kolejne 25 lat. Wyznaczono kilka głównych sfer zainteresowań “małżonków” i granica znalazła się na pierwszym miejscu jako wciąż najbardziej wrażliwy punkt, a problemy na niej często budzą demony przeszłości. Jak zapewniają przedstawiciele Berlina i Warszawy najważniejsze jest ulżenie lokalnym mieszkańcom i transportowi. Ten problem wiąże się z polityką transportową i walką Poczdamu o wzmocnienie kolei na wschód od Berlina. W tej sferze ten kraj związkowy czuje się po traktowany po macoszemu przez rząd federalny. Rozmawiano również m.in. o zabiegach, aby nasze regiony nadal mogły korzystać ze wsparcia w ramach programu Interreg. Wielkie pole do popisu daje również współpraca w dziedzinie ochrony zdrowia i kształcenia kadr medycznych.

– Wymogi współczesnego czasu mogą nam umożliwić zrealizowanie różnego rodzaju przedsięwzięć infrastrukturalnych, o których mówimy od kilkudziesięciu już lat, jeśli chodzi o połączenia kolejowe, o mosty – Podkreśla lubuski marszałek. – To zawstydzające, ale nie zbudowaliśmy żadnego mostu. To pewien przykład porażki. Teraz jest czas, gdy ze względu na konieczność zacieśniania współpracy wewnątrz Unii Europejskiej, być może uda nam się z większą skutecznością zabiegać o poprawę połączeń kolejowych, modernizację infrastruktury kolejowej, podobnie jak i o zwiększenie liczby przepraw mostowych, które moim zdaniem mają kluczowe znaczenie dla rozwoju polsko-niemieckiego pogranicza.
“Jako sąsiedzi i długoletni partnerzy, Województwo Lubuskie i Kraj Związkowy Brandenburgia są powiązane współpracą opartą na wzajemnym szacunku i zaufaniu” – czytamy w pierwszym zdaniu oświadczenia. A my, stojąc w granicznych korkach, przekonujemy się, jak łatwo przyzwyczaić się do dobrego. 25 lat, to wcale nie tak wiele, nawet nie jedno pokolenie…