Dom Matki i Dziecka w Krzywańcu to nie jest typowe więzienie. W Polsce są jedynie dwa takie miejsca. Osadzone mogą przebywać tam ze swoimi dziećmi, dopóki te nie ukończą 3 roku życia. Choć maluchy są wolne, w miarę możliwości, wychodzą do rodziny, a w zakładzie dokłada się wszelkich starań, by odwzorować dzieciństwo takie, jakie jest na zewnątrz – wciąż, jest to dorastanie za murami. Normalne życie, w dużej mierze znają tylko dzięki takim – zorganizowanym wyjściom z zakładu.
Nie wiem czego spodziewałam się wchodząc do Ogrodu Botanicznego. Miałam towarzyszyć osadzonym kobietom oraz ich dzieciom podczas wyjścia, które zorganizowało koło naukowe PRISON Uniwersytetu Zielonogórskiego. Przy bramie zobaczyłam malutkie rączki uczepione dłoni swoich mam, lekką niepewność, szybko ustępującą miejsca ekscytacji, radość kilkulatka, który doświadcza czegoś po raz pierwszy, najnormalniejszą w świecie – więź matki z dzieckiem.

“To nie jest czarno-białe, są też odcienie szarości”.
— Stereotypy to nic dobrego — podkreśliła Kapitan Magdalena Franczak, pełniąca obowiązki kierownika w zakładzie w Krzywańcu. — Te kobiety odbywają kary za przestępstwa różnego rodzaju – czasem trudne okoliczności zewnętrzne miały wpływ na ich losy. One mogą w jednej swerze mieć problemy, deficyty, ale w swerze np. macierzyńskiej może być wszystko w porządku. Są mamy do których naprawdę nie ma zastrzeżeń jeżeli chodzi o opiekę nad dzieckiem. Są to mamy często bardzo czułe, cierpliwe, kochające i to , że dokonały pewnych czynów nie czyni ich od razu złymi matkami.
Każde wyjście jest czymś bardzo wzbogacającym zarówno dla dzieci jak i dla ich mam. Jest również, jak mówi kierowniczka zakładu – częścią procesu adaptacji do życia “poza murami”.
Prof. Barbara Toroń-Fórmanek z zakładu resocjalizacji i kryminologii UZ angażuje się w integrację dzieci osadzonych oraz ich samych ze światem zewnętrznym już od ponad 15 lat. — Uczę studentów, żeby poprzez tę inkluzję społeczną, wychodzenie „na zewnątrz” dzieci jak najwięcej doświadczały życia na wolności.

Na początku studenci pomagali. Teraz – przejęli schedę swojej mentorki. Przewodnicząca koła naukowego PRISON podkreślała, że tego typu wydarzenia organizują jako jedyni w Polsce. — Pomimo tego, że przyjeżdżamy do Domu Matki i Dziecka, staramy się prowadzić też działania inkluzyjne, czyli różne wyjazdy, jak właśnie ten – do Ogrodu Botanicznego w Zielonej Górze, żeby dzieci mogły doświadczać w pełni życia w środowisku zewnętrznym.
“Tego małego dziecka nikt się nie pyta gdzie ono chce być.”
Zaangażowanie studentów w takie inicjatywy to nie tylko ogromna wartość dla samych rodzin, ale też lekcja wrażliwości, empatii i odpowiedzialności – cechy kluczowe w pracy przyszłych specjalistów. To doświadczenie uczy ich więcej niż niejeden wykład. Być może, pewnego dnia to oni zadadzą sobie pytanie, które dziś zadają ci, którzy już znają ten system od środka: czy dziecko powinno dorastać w miejscu izolacji ?
— Tego małego dziecka nikt się nie pyta gdzie ono chce być. Matka i Sąd Rodzinny decydują, że jest w izolacji— mówi prof. Barbara. — Tutaj jestem na stanowisku, że łamie się prawa dziecka — dodaje.

Z drugiej strony, jak podkreśla kierowniczka zakładu w Krzywańcu — Te kobiety, będąc z dziećmi, ale też pod naszą opieką uczą się i rozwijają, dostają informacje co mogą zmienić, nad czym popracować. Jeśli mama pod nadzorem wyspecjalizowanej kadry zdobędzie wiedzę na temat wczesnego rozwoju dzieci, metod wychowawczych – to może rokować pozytywnie na przyszłość i dla mamy i dla dziecka, kiedy wyjdą na wolność.
Na koniec, podkreśla, że w Krzywańcu wierzy się w możliwość zmiany i powtarza, że historia każdej z tych rodzin jest inna, ale żadna nie jest czarno-biała.