Prawo, lewo i wiara po środku

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz poszłam na Mszę dlatego, że naprawdę tego chciałam. Kiedyś było inaczej — siadałam na schodach przed ołtarzem, śpiewałam z innymi dziećmi i zbierałam obrazki z aniołkami. Wszystko wydawało się wtedy proste, prawdziwe, oswojone.

Z czasem zaczęłam dostrzegać, że tylko bezmyślnie powtarzam formułki, których nie rozumiem. Tyle rzeczy po prostu mi się nie zgadzało, zgrzytało. To, co miało być religią miłości, zaczęło przypominać wydmuszkę. Oddzieliłam więc Boga od Kościoła: gościa na górze — od gościa przy ołtarzu.

Mimo wszystko szanuję katolików, a może nawet odczuwam lekką zazdrość — bo wierząc bezgranicznie, świat wydaje się bardziej uporządkowany.

Jednak Kościół to nie tylko wiara. Ciągnie się za nim długi ogon, którego nie zrzuci, jak jaszczurka ogona. Do tego, przy aktualnych zmianach społecznych, czy sytuacji politycznej — stoi między tradycją a „tradycją”.

Dlatego nie dziwi mnie, że wierzących-praktykujących jest coraz mniej. Dziwi mnie jednak, gdy ci sami ludzie, którzy walczą o równe prawa, mówią „każdy ma prawo być sobą”, domagają się tolerancji, otwartości i wzajemnego szacunku, jakoś nie obejmują tym podejściem tych, którzy chodzą co niedzielę na Mszę.

Sama — i to nie raz — zaśmiałam się z żartów o moralizatorskich przemówieniach na temat życia rodzinnego głoszonych przez tych żyjących w celibacie czy z Maybacha od bezdomnego. Tak samo rozumiem, a i popieram krytykę… cóż, wielu rzeczy, na które nie mam tutaj dość miejsca, by wszystkie wypisać.

Ale utożsamianie wszystkich wierzących z pogardą dla mniejszości, totalnym zacofaniem czy hipokryzją to fałszywy obraz. Przecież widząc muzułmanina, nie uznajemy go z góry za terrorystę.

To kolejny z tych tematów, które są, ale ich nie ma. Można w ogóle nazywać to dyskryminacją, kiedy mowa o większości? Tak. Zwłaszcza ze strony środowisk o bardziej progresywnych poglądach, które z jednej strony mówią o akceptacji, a z drugiej krzywo patrzą na tych, którzy trzymają się tradycji i wartości.

To sposób na wyrażenie buntu czy zbudowanie dystansu. Ale czy przypadkiem nie jest to kolejna cegła do ściany, którą sami budujemy między sobą?

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści