Jeśli zdrowie pozwoli, to rekord świata zostanie pobity. Zawiesiłem sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Chciałbym ten rekord poprawić na rezultat powyżej 8500 punktów – mówi dziesięcioboista Hubert Trościanka. Prezentujemy wywiad autorstwa Macieja Jałoszyńskiego, który ukazał się na oficjalnej stronie internetowej Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
Hubert Trościanka to wychowanek Uczniaka Szprotawa i szkoleniowca Zygmunta Szwarca. Aktualnie trenuje pod okiem Marka Rzepki i reprezentuje AZS AWF Warszawa. W lipcu skończy 19 lat. W ubiegłym roku wywalczył m.in. srebrny medal mistrzostw świata juniorów w dziesięcioboju, a na wieńczącej sezon gali „Złote Kolce” został uznany za odkrycie roku w polskiej lekkiej atletyce.
Rozmowa z Hubertem Trościanką
Podobno niedawno zapytałeś swojego trenera Marka Rzepkę, czy możesz treningowo przebiec na zawodach 1500 metrów. Nietypowy pomysł jak na wieloboistę!
Bieganie 1500 metrów jest nieprzyjemne, dlatego trzeba to robić, żeby się jakoś oswoić z tym dystansem. To powinno też wzmacniać psychicznie – jeśli pobiegniesz ten dystans wiele razy, to za każdym kolejnym będziesz na nim lepszy.
Ty już niejednokrotnie udowadniałeś, że na koniec wieloboju masz w sobie jeszcze wiele ambicji do walki. Tak było chociażby przed rokiem we Wrocławiu, gdy poprawiałeś halowy rekord Polski.
Myślę, że tydzień później pobiegłem jeszcze lepiej. Natomiast z trenerem wiemy, że światowa czołówka biega naprawdę mocno. Nie możemy zatem odpuścić i tych konkurencji. Trzeba trenować wszystko, żeby nie mieć jakiejś kuli u nogi. Chodzi o to, żeby w talii mieć same mocne karty, żeby wszystkie dziesięć konkurencji było równie dobre.
Twoją mocniejszą stroną są zdecydowanie rzuty. Pamiętam mistrzostwa Polski U-16 w Karpaczu, gdzie wygrałeś rzut dyskiem. Spikerowałem te zawody wspólnie z Tomaszem Hucałem, związanym z lubuską lekkoatletyką, czyli z twoimi rodzinnymi stronami. Zwrócił mi wtedy uwagę, że Hubert Trościanka będzie kiedyś świetnym wieloboistą. Czy na tamtym etapie kariery czułeś już, że twoje miejsce w lekkiej atletyce będzie właśnie w wieloboju?
Wtedy jeszcze myślałem, że wybiorę coś z duetu rzut oszczepem – rzut dyskiem. Los chciał jednak inaczej i napisał inną drogę. Zostałem wieloboistą.
A jaka była twoja droga do lekkiej atletyki? Zaczynałeś w Uczniaku Szprotawa, to w pewnym sensie klub legenda, jeśli chodzi o rzuty lekkoatletyczne. Jak do niego trafiłeś? Trudno było cię przekonać do sportu?
Z tym nie było żadnego problemu. Mój dwa lata starszy kuzyn trenował już wtedy rzut dyskiem u Zygmunta Szwarca. Ja z kolei chodziłem na zajęcia do trenera Zdzisława Zygmunta. On zajmował się biegami, ale dla mnie trening ogólnorozwojowy był wtedy dobry. Miałem 11 lat, więc nie potrzebowałem więcej.
A kiedy w twojej głowie pojawiła się myśl, że jednak postawisz na wieloboje?
Po mistrzostwach Polski U-18 w Bielsku-Białej, latem 2022 roku, zrobiłem pierwszy wielobój. To były lokalne zawody w Zielonej Górze. Nie wszystko tam poszło po mojej myśli, ale udało się zgromadzić ponad 6000 punktów. Wtedy pomyślałem, że skoro za rok olimpiada młodzieży odbędzie się na pięknym Stadionie Śląskim w Chorzowie, to może warto tam wystartować w dziesięcioboju.
Te myśli przeistoczyły się w znakomity występ. Wygrałeś i wynikiem 7412 punktów poprawiłeś rekord Polski do lat 18.
Później jeszcze wywalczyłem medal na olimpijskim festiwalu młodzieży. W Mariborze prawie udało mi się ten rekord kraju poprawić. Zabrakło niewiele.
Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu tylko trzech wieloboistów pobiegło 400 metrów poniżej 47 sekund. Ty tej sztuki dokonałeś kilkanaście dni temu na stadionie imienia Zygmunta Szelesta w Warszawie. A przecież jesteś ciągle juniorem!
Ten wynik daje mi pierwsze miejsce na krajowych listach juniorów w biegu na 400 metrów. Mam nadzieję, że ktoś wreszcie pobiegnie szybciej ode mnie. Trochę siara, żeby wieloboista w takiej konkurencji był liderem tabel.
Jesteś też przecież mistrzem Polski juniorów w rzucie oszczepem!
Moim zdaniem to pokazuje, że coraz mniej młodzieży wybiera sport. Z tym warto coś zrobić.
Co musi się wydarzyć, żeby rok 2025 Hubert Trościanka kończył jako rekordzista świata juniorów w dziesięcioboju? Wyniki z poszczególnych konkurencji zdecydowanie predysponują cię do realnego myślenia o takim rezultacie w dziesięcioboju.
Powiem tak: jeśli zdrowie pozwoli, to rekord świata zostanie pobity. Zawiesiłem sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Chciałbym ten rekord poprawić na rezultat powyżej 8500 punktów. Czy to się uda? Wszystko zależy od mojego ciała.
Czy będziesz gotowy już na międzynarodowy mityng InterEuropol, który odbędzie się pod koniec czerwca w Warszawie, przy okazji mistrzostw Polski U-20?
Trener zawsze powtarza, że wyniki robi się na głównych imprezach. Dlatego jeśli chodzi o mityng InterEuropol, to będziemy raczej myśleć tylko i wyłącznie o spokojnym wypełnieniu minimum. Teraz trzeba uzyskać te 7200 punktów i spokojnie przygotowywać się do mistrzostw Europy U-20 w Tampere. W Finlandii będę walczył o najwyższe cele.
Przed rokiem w Limie zdobyłeś wicemistrzostwo świata do lat 20, przegrywając z o rok starszym Czechem. Teraz już ty będziesz tym starszym rocznikiem. Kusi to złoto?
Pewnie, że tak. Nie ma innej opcji, jak o nie powalczyć.
Sebastian Chmara mówi o tobie w samych superlatywach i namaszcza cię na człowieka, który może wymazać z tabel jego rekord Polski. Czy dla ciebie jest to mobilizujące, czy jednak generuje dodatkowy stres?
Kiedyś pomyślałem o tym rekordzie i naszła mnie taka myśl, że fajnie byłoby go poprawić w wieku młodzieżowca…
To będą lata 2026, 2027 i 2028. Tam na horyzoncie czeka Los Angeles.
Z trenerem cały czas myślimy o tej perspektywie. Szykujemy się, żeby ten trzyletni okres wykorzystać jak najlepiej i wystąpić na igrzyskach olimpijskich. Dlatego też mistrzostwa Europy juniorów, które są oczywiście ważnym startem, nie są spełnieniem marzeń. Wiadomo, że w sporcie każdy chciałby wystartować na igrzyskach, zdobyć złoto. Po drodze są jednak ważne przystanki i takim będą z pewnością tegoroczne mistrzostwa Europy w Tampere. One są ważnymi treningami dla psychiki zawodnika. Można zobaczyć, jak radzić sobie z własną głową, żeby kończyć całe wieloboje. Nie kończyć zawodów po ośmiu czy dziewięciu konkurencjach albo już po pierwszym dniu.
Mówisz o psychice. Jak wygląda to w twoim przypadku? Czy kiedy zaczynasz start w dziesięcioboju, myślisz już o tych dalszych konkurencjach, czy podchodzisz do każdej z nich indywidualnie?
Wieloboje są stresujące. W moim przypadku jest tak, że gdy się budzę w dniu zawodów, dużo myślę o tej pierwszej konkurencji. Dzień w dziesięcioboju zaczynamy albo od 100, albo do 110 metrów przez płotki. To trudne konkurencje, trzeba w nie mocno wejść. Natomiast już po pierwszym starcie wszystko idzie szybko. Dzień mija sprawnie i łapię się na tym, że dopiero był sprint na 100 metrów, a już idę na start kończący pierwszy dzień, czyli 400 metrów.
Masz jakiegoś wielobojowego idola, zawodnika, na którym się wzorujesz?
Wielobojowo jestem bardzo podobny do Niemca Niklasa Kaula.
Jest podobnie jak ty świetnym oszczepnikiem.
Tak, umie też nieźle pobiec 1500 metrów. Natomiast odpowiadając na pytanie, to nie mam takiego wielobojowego wzoru. Nie śledzę tego aż tak dogłębnie, po prostu chcę napisać własną historię.
Maciej Jałoszyński