Susza trwa, rolnicy w trudnej sytuacji

Parasol był ostatnio wierniejszym towarzyszem niż letnie słońce — a mimo to w Lubuskiem wciąż mamy do czynienia z zagrożeniem suszą hydrologiczną. Krótkie, intensywne deszcze nie są w stanie wyrównać wielomiesięcznego deficytu. Susza przestaje być sezonową anomalią — coraz częściej staje się prognozą długoterminową.

Woda to podstawa życia i ważny element gospodarki oraz natury. Niestety, zmieniający się klimat powoduje, że coraz trudniej ją utrzymać tam, gdzie jest potrzebna. Zimy robią się cieplejsze, śniegu jest coraz mniej, a ziemia szybciej traci wilgoć. Choć po ostatnich intensywnych opadach mogłoby się wydawać, że problem suszy zniknął, pomiary hydrologiczne jasno pokazują coś innego. Monitoring IMGW wskazuje na poważny niedobór wilgoci w glebie po zimie, a pierwsze negatywne skutki odczuwa rolnictwo.

Trochę liczb i faktów: co jest „winne” suszy?

Mamy w tym roku wyjątkowo niekorzystną sytuację hydrologiczną. Majowe chłody trochę pomogły, bo zmniejszyły parowanie wody, ale marzec i kwiecień były bardzo suche – spadło tylko 20–30% normalnej ilości deszczu. Długie przerwy bez deszczu utrudniły roślinom wzrost i pobieranie składników odżywczych. Zima też nie pomogła — śniegu było mało, a to on zwykle topniejąc na wiosnę podlewa ziemię. Do tego było cieplej niż zwykle, więc gleba już na początku sezonu była sucha.

— Skutki dla upraw rolniczych są nieodwracalne — zaznacza prezes Lubuskiej Izby Rolniczej (LIR), Andrzej Kałek. Dodaje, że zapowiadane obfite opady wydają się omijać nasze ziemie. — Z jednej strony to dobrze, bo nawałnice na pewno nie są potrzebne, aczkolwiek umiarkowane opady, w większej ilości są potrzebne.

Sytuacja jest też szczególnie niepokojąca, ponieważ wierzchnia warstwa gleby jest mocno wysuszona. W efekcie opady mogą nie przynieść oczekiwanej ulgi, gdyż gleba nie będzie w stanie skutecznie wchłonąć wody. Woda deszczowa zamiast docierać do głębszych partii gleby, gdzie rozwijają się korzenie roślin, pozostaje na powierzchni, co znacznie ogranicza jej dostępność dla upraw.

Alfred Kałużny, wiceprezes LIR dodaje, że — oprócz braku wody występuje jeszcze jedno zjawisko – wysokie temperatury. Średnia temperatura dobowa nam wzrasta. I one robią spustoszenie również wśród kolegów sadowników i rolników. Występowanie bardzo wysokich temperatur skraca okres wegetacyjny roślin. Dotyczy to też owoców miękkich, które potrafią być uszkodzone przez słońce – po prostu sparzone.

Lubuskie, jest w czołówce najbardziej dotkniętych regionów.

Z najnowszego raportu Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa wynika, że tegoroczna sytuacja już odbija się na plonach. Najbardziej cierpią zboża, truskawki i krzewy owocowe. — Postępujące od lat susze powodują, że usychają krzaki, umierają drzewa, bo nie mają wgłębnej wilgoci. Rośliny nie mają skąd pobrać wody. Na słabszych glebach umierają całe połacie — podaje Andrzej Kuziemski, członek zarządu LIR.

Choć miejscami spadł deszcz, mapa suszy z 2025 roku nie pozostawia złudzeń — obszar zagrożony nadal się powiększa. Najgorzej wygląda sytuacja w przypadku zbóż jarych — straty plonów przekraczające 20% mogą wystąpić na ponad jednej czwartej gruntów, na których te zboża są uprawiane. Narażone są aż 66% gmin województwa, zwłaszcza w jego północnej części. Susza daje się też we znaki rzepakowi, zbożom ozimym i krzewom owocowym — straty mogą wystąpić na 13–15% powierzchni ich upraw.

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści