Piotr Protasiewicz nie jest już menedżerem Falubazu Zielona Góra. Dziś klub podziękował mu za współpracę. Sam “PePe” mówi o “niedokończonej drodze”.
“Piotrze, bardzo dziękujemy za lata pracy, które poświęciłeś dla naszego klubu i chwile, w których razem tworzyliśmy magię Falubazu. Wiemy, że Falubaz już zawsze będzie w Twoim sercu, niemniej jednak życzymy sukcesów w dalszej zawodowej drodze” – taki wpis pojawił się dziś po 13.00 na klubowym profilu na Facebooku.
Piotr Protasiewicz: Zawsze będę kibicował i życzę powodzenia
Nieco wcześniej poinformował o tym Piotr Protasiewicz.
“(…) z końcem września moja przygoda w Stelmet Falubaz Zielona Góra dobiega końca. Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim osobom, które były ze mną podczas tej drogi – niestety niedokończonej. Falubaz to jest Klub, któremu zawsze będę kibicował i życzę powodzenia. Przez 3 lata pracy udało się wspólnie zbudować silną Drużynę i stabilny pion sportowy. Szczególne podziękowania należą się Wam, Drodzy Kibice, za wsparcie w trudnych momentach sezonu. Bądźcie nadal z Drużyną i wspierajcie Ją tak, jak potraficie najlepiej, bo to właśnie Wy jesteście Jej największą siłą. Do zobaczenia!” – czytamy na profilu legendy Falubazu na FB.
Robert Dowhan: Zrobiło się pusto i cicho
Pod tym wpisem komentarz zamieścił Robert Dowhan, prezes Falubazu w latach 2006-2013.
“Piotrek. Od kiedy wróciłeś do Falubazu, ten klub był inny. Pamiętasz nasze rozmowy w 2005 roku przy jajecznicy zrobionej na masełku, ojca, który wspierał Ciebie, a jednocześnie chciał Ciebie w ZG. Zostawiłeś stabilny klub w Bydgoszczy i odrzuciłeś dobre oferty z innych miast. Niezapomniane wyścigi, nawet ze złamanym obojczykiem, medale to historia miasta i klubu. To część Twojego i mojego życia. Cieszyłem się, kiedy po zakończeniu kariery zostałeś w klubie. Bez Ciebie nie byłoby nic. Nie wiem, co zaszło, ale to wielka strata. Byłeś w klubie wszystkim. Prezesem, mechanikiem, menadżerem, toromistrzem…” – napisał Dowhan.
I dalej: “Byłeś z krwi i kości chłopakiem z miasta, w którym płynie Falubazowa krew. Teraz zostaje obcy zaciąg, przy całym szacunku do zawodników. Falubaz bez Ciebie, bez chłopaków z Zielonej Góry to nie to samo. Nie to samo, kiedy budowaliśmy drużynę opartą na wychowankach… Ty, Walasek, Dudek, Zengi i młodzież, której nie brakowało. Zrobiło się pusto i cicho”.
Nieodpowiedzialny ruch Falubazu
Protasiewicz w pierwszym roku pracy w Falubazie wprowadził zespół do ekstraligi, wygrywając wszystkie mecze w sezonie, czyli w sumie 20. Tym samym powtórzył wyczyn Unii Leszno, także niepokonanej 27 lat wcześniej. W kolejnym roku utrzymał drużynę w elicie, co wcale nie było łatwe, zważywszy, że w ostatnim czasie beniaminkowie spadali z hukiem tam, skąd przyszli. W sezonie 2025, trzecim pod wodzą Protasiewicza, Falubaz zajął piąte miejsce, choć celował w czołową czwórkę i walkę o medal. Sprawę pokpił na początku rozgrywek, kiedy Leon Madsen, który miał być liderem, postanowił… testować sprzęt.
Jeśli coś obciąża Protasiewicza, to właśnie podejrzane zagrywki Madsena. Bo jeśli “PePe” wiedział, że Duńczyk testuje silniki bez opamiętania i bez troski o wyniki klubu, to źle, że nie zareagował na czas. Jeśli zaś nie wiedział, że Madsen to robi, to też niedobrze. Ale z drugiej strony to Protasiewicz był gwarantem tego, że Falubaz podąża w dobrym kierunku, że Damian Ratajczak chce tu spędzić kolejne lata. Łatwo podjęta decyzja o zakończeniu współpracy z “PePe” nie wystawia najlepszego świadectwa klubowi. Nawet w kontekście ściągnięcia do Zielonej Góry Dominika Kubery i Andrzeja Lebiediewa.



