Oswoić śmierć słowem i muzyką. Ten spektakl powstał dzięki zbiórce

Strażników czasu grali Dominik Jakubczak oraz Mikołaj Kwiatkowski.
Strażników czasu grali Dominik Jakubczak oraz Mikołaj Kwiatkowski.
Sobotni wieczór. Wiatr, deszcz i październikowa ciemność. Strzelecki Ośrodek Kultury, wypełniony po brzegi, staje się sceną, na której spotykają się muzyka, poezja i refleksja nad tym, co ostateczne. Nie ma tu fajerwerków, nie ma efektów tanich wzruszeń — jest słowo, które żyje, oddycha i prowokuje.

W tym właśnie duchu odbyła się premiera spektaklu „Śmiertelne Opowiastki” – projektu, który połączył lokalną społeczność, artystów i miłośników poezji Stanisława Grochowiaka.

Pomysł narodził się z płyty „Menuet z Pogrzebaczem”, autorstwa Adama Andryszczyka – muzyka i animatora kultury, który od lat zajmuje się interpretacjami poezji Grochowiaka. To właśnie on postanowił przenieść ten świat dźwięków i słów na scenę teatralną. Inspiracją były także słowa Andrzeja Garczarka – jednego z mistrzów polskiej piosenki autorskiej – który o płycie powiedział:

„Treść tej całości nie mieści się w formie gatunku – wykracza poza jego ramy i podąża w stronę przestrzeni scenicznej, teatralnej. Chce zaistnieć, wyrazić się jakby pełniej…”.

Spektakl powstał więc niejako z potrzeby wyjścia poza dźwięk, z pragnienia nadania poezji formy cielesnej, wizualnej, przestrzennej. To nie była adaptacja. To było spotkanie poezji z teatrem – w pół drogi między muzyką a metafizyką.

Strażnicy czasu i opowieści o przemijaniu

Na scenie trzej aktorzy – Jan Mierzyński, reżyser (znany z Teatru im. Osterwy w Gorzowie Wlkp.) oraz Dominik Jakubczak i Mikołaj Kwiatkowski, także z gorzowskiego teatru – stali się przewodnikami po świecie Grochowiaka. Nie grali postaci w tradycyjnym sensie – raczej idee, głosy, pytania.

Ich role nazwano „strażnikami czasu” – a ten czas, rozciągnięty między życiem i śmiercią, teraźniejszością i przeszłością, był bohaterem samym w sobie. W ich dialogach pobrzmiewało echo egzystencjalnych pytań: kim jesteśmy? czym jest „tu i teraz”? czy to, co zostaje po człowieku, to tylko opowiastka?

Światło, dźwięk i scenografia tworzyły wizualny rytuał. Metalowe konstrukcje – niczym rusztowania między światem a nicością – raz po raz rozświetlały się i gasły, zmieniając scenę w przestrzeń zawieszoną między realnością a snem.

Światło grało główną rolę: pulsowało, rzeźbiło twarze aktorów, wydobywało ich z mroku i znów pogrążało w cieniu. Na przemian z muzyką, która wyłaniała się i znikała. Muzycy jak część obrazu.

Muzyka Grochowiaka – turpizm, rytm, ironia

Muzycy z Podkarpacia, Pomorza, Warmii i Mazur stworzyli ścieżkę dźwiękową, która nie była tłem, lecz osobnym bohaterem. Ich interpretacje inspirowane Grochowiakiem, śpiewane „z przekąsem”, balansowały między groteską i liryzmem.

Poezja Grochowiaka zawsze balansowała na granicy piękna i brzydoty. Jego słynny „turpizm” – fascynacja tym, co cielesne, surowe, nieestetyczne – w spektaklu przybrał formę muzycznej opowieści o mięsie, o ciele, o życiu. „Kroić mięso, wielbić mięso, bronić mięso…” – brzmiało w jednym z fragmentów, niczym modlitwa do materii.

Spektakl społeczny – teatr, który tworzy wspólnota

Ale „Śmiertelne Opowiastki” to nie tylko teatr – to projekt społeczny.
Pomysł zrealizowano dzięki zbiórce publicznej: ponad 80 osób i kilka lokalnych firm wsparło inicjatywę finansowo, wierząc, że kultura nie powinna być luksusem.

– To spektakl społeczny. Sami zrobiliście ten spektakl – mówił po premierze Jan Mierzyński.

I rzeczywiście, to była współpraca nie tylko artystów, ale i mieszkańców. W czasach kryzysu relacji, nieufności i zamknięcia – taki akt wspólnego działania ma wartość większą niż samo przedstawienie.
To był teatr obywatelski, teatr uczestnictwa, teatr bliskości.

Teatr pytań, nie odpowiedzi

„Śmiertelne Opowiastki” nie dają prostych konkluzji. Zamiast morałów – zostawiają widza z pytaniami: co po nas zostaje? czym jest pamięć? czy nasze życie to tylko epizod w nieskończonym dialogu czasu? Ten teatr nie prowadzi widza za rękę – przeciwnie, zmusza do zatrzymania, do zadumy. Dla jednych może być zbyt powolny, zbyt ciężki, dla innych – właśnie przez to prawdziwy.

W świecie, który przyspieszył do granic absurdu, „Śmiertelne Opowiastki” uczą nas zatrzymania. Tego, że sztuka może być miejscem ciszy, pytania, refleksji. Premiera w Strzelcach Krajeńskich była nie tylko wydarzeniem artystycznym, ale i symbolicznym. To dowód, że teatr wysokiego poziomu może powstawać poza dużymi ośrodkami, że prowincja nie jest peryferią kultury, lecz jej źródłem.

Strzelecki Ośrodek Kultury od lat inwestuje w projekty artystyczne z pogranicza muzyki i teatru. „Śmiertelne Opowiastki” to kolejny krok – odważny, ambitny, potrzebny.

Zdjęcia: Natalia Dębicka

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści