Pisarz, który słucha miejsc i ludzi… Paweł J. Sochacki, rodowity Lubuszanin, dziennikarz, autor książek regionalnych i opowiadań, którego debiut powieściowy „Dusze niczyje” był nominowany do Lubuskiego Wawrzynu Literackiego, opowiada w studiu LCI o najnowszej powieści pt. „Cudze oddechy”, a także o swoich lubuskich korzeniach. Lokalna historia okazuje się być uniwersalnym i znakomitym tłem dla skomplikowanych losów postaci w powojennej Polsce.
W tym wypadku nie można mówić o „klątwie drugiej powieści”, gdyż zaledwie rok po sukcesie debiutu pt. „Dusze niczyje”, który znalazł się w finale Lubuskiego Wawrzynu Literackiego, Lubuszanin Paweł J. Sochacki wraca z nową książką. W „Cudzych oddechach” pojawiają się zarówno nowi bohaterowie, jak i postacie znane z pierwszego utworu.
– Uznaliśmy z wydawcą, że tworząc moją nową książkę wykonamy taki ukłon do tych czytelników, którzy czytali już „Dusze niczyje” – tłumaczył Paweł J. Sochacki. – . To jest historia losów pierwszych dorosłych bohaterów, którzy są pokoleniem już po II wojnie światowej. Olimpia jest taką nową młodą bohaterką starych, dawnych czasów, kiedy to mimo zakończenia wojny jeszcze czuło się oddech tych wspomnień, tej tragedii i tej traumy wojennej. Tak czułem, że moi bohaterowie z pierwszej powieści coś jeszcze chcieli powiedzieć. Chciałem pokazać ich też losy powojenne, jak sobie radzili w codzienności, jak mierzyli się z tym, co sami dźwigali.
Tłem jego opowieści jest również skomplikowana i często bardzo bolesna historia ziem zachodnich. W „Niczyich duszach” autor poruszał wątek okrutnej śmierci pacjentów szpitala psychiatrycznego w Międzyrzeczu-Obrzycach. W latach 1939-1945 Niemcy dokonali zbrodni eutanazji na osobach z niepełnosprawnościami psychicznymi, neurologicznymi i intelektualnymi, która stała się znana jako „Akcja T-4”. Liczba ofiar tej zbrodni w Szpitalu Psychiatrycznym w Obrzycach mogła sięgać od 10 000 do 18 000. Akcja „Cudzych oddechów” rozgrywa się 18 lat później na teranie ówczesnego PGR-u.
– Urodziłem się w Międzyrzeczu, pochodzę z gminy Pszczew, studiowałem w Sulechowie na uczelni wyższej i tam zdecydowałem się napisać pracę naukową o mojej rodzinnej gminie Pszczew – mówił o swoich literackich początkach Paweł J. Sochacki. – Wiele lat temu dostałem taką możliwość opublikowania jej w formie książki, co było dla mnie ogromnym wyróżnieniem i nie spodziewałem się, że po 10-12 latach napiszę powieści, w których tak mocno będzie zarysowane tło naszego regionu, naszej przestrzeni, naszego otoczenia. I cieszę się, dziękując Wydawnictwu Zwierciadło, że mogę przemycać naszą historię, naszą tożsamość regionalną. Moi bohaterowie są fabularyzowani, są postaciami literackimi. Ja tylko umiejscowiłem ich u nas, na naszej ziemi, w naszym otoczeniu. To co się dzieje, ich emocje, ich relacje, ich znajomości, spotkania i to z czym się mierzą są oczywiście fikcją. Natomiast starałem się odnieść do czasów, z którymi musieli się mierzyć i w których byli – podkreślał autor.
Paweł J. Sochacki wielokrotnie powtarzał, że dzieje regionu lubuskiego są nie tylko znakomitym tłem dla fikcyjnych losów jego bohaterów, ale jak się okazało – również bardzo uniwersalnym. Autor nie ukrywał, że zaskoczyła go popularność debiutanckiej powieści, wydawałoby się, mocno osadzonej w historii lokalnej.
– Wydawało mi się, że to jest bardziej dotykająca mnie, mój region i moją ziemię historia, a okazuje się, że czytelnicy w całej Polsce czytając książkę, doszukują się w niej własnych jakichś historii, wspomnień i miejsc, które też są w ich w ich obrębie.
Lubuskie jest wyjątkowym regionem, bo jesteśmy tak naprawdę zlepkiem różnych kultur, swoistym tyglem kulturowym. Nasi przodkowie przyjechali z różnych stron Polski i nie tylko. Ta barwna mozaika losów również znajduje odzwierciedlenie w najnowszej powieści Pawła J. Sochackiego:
– My wszyscy jesteśmy bardzo różni. Każdy z nas jest inny, każdy ma inną przeszłość. Na każdego z nas czeka inna przyszłość – mówił autor – I to jest właśnie fascynujące też na naszej ziemi, że z przyczyn losowych, kiedy to zmieniało się wszystko ze względu na działania wojenne, później na ustrój, to ci ludzie cały czas, pojawiali się z różnych stron Polski i przywozili ze sobą swoją kulturę, swoje smaki, swoją tradycję, swoje wspomnienia, swoje emocje. Jedni chcieli odtworzyć obraz z rodzinnych stron, przemalowując całą przestrzeń, innym to było obojętne i po prostu wchodzili w tzw. buty poprzedników. I to też są wybory, i to też są czyjeś indywidualne losy. I dlatego moje książki też są takie różnorodne.



