Minister propagandy Trzeciej Rzeszy już 90 lat temu dał instruktaż, jak odwrócić prawdę, co zrobić, by w powtarzane stale kłamstwo uwierzyli ludzie i jak z agresora zrobić ofiarę i odwrotnie – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.
Pan Bogdan czyta aktualnie dzienniki ministra propagandy Trzeciej Rzeszy i króla kłamstwa Josepha Goebbelsa. Lektura to znakomita, bo autor pisał je na bieżąco, a nie – jak inni autorzy pamiętników i wspomnień – z dystansu, gdzie po pierwsze zawodzi pamięć, a po drugie zawsze jest chęć, by akurat siebie pokazać w lepszym świetle. Dodatkowo Goebbels był bardzo inteligentnym człowiekiem, który swoje niemałe umiejętności i zdolności oddał złej sprawie. Najpierw robił wszystko, by faszyści wygrali wybory, potem działał aktywnie, by Niemcy podbili inne narody i robili okropne rzeczy na czele z eksterminacją Żydów i uciskaniem innych, a w końcu popełnił wraz z rodziną samobójstwo. Postać demoniczna, straszna i paskudna.
Panu Bogdanowi jego postępowanie, działanie wobec wrogów politycznych, kompletne „odwracanie kota ogonem”, przypisywanie złych intencji przeciwnikom, nazywanie podżegaczami wojennymi krajów, które on i jego szef chcieli podbić, strojenie się w piórka tych, którzy pragną pokoju, niestety, zaczęło się kojarzyć z niektórymi polskimi politykami.
Starał się odrzucać te analogie, tłumić je w sobie, nie szukać podobieństw. Niestety, wracały do niego ze zdwojoną siłą szczególnie wtedy, kiedy mając przerwę w lekturze, obejrzał jakiś program w telewizji informacyjnej albo coś zainteresowało go w internecie.
No bo jak ma inaczej myśleć, jeśli słyszy z ust polityka, który razem ze swoją formacją nagminnie łamał konstytucję i obchodził prawo, że obecny rząd jest antydemokratyczny, bo to właśnie on nie przestrzega prawa? Albo czyta tekst w sieci posła, który niedawno został aresztowany, wyszedł za kaucją i po skazaniu pewnie czeka go odsiadka za przekręty, w którym ów poseł pyta internautów, ile lat więzienia powinien dostać obecny premier, kiedy już straci władzę i koledzy pana posła go osądzą? Jest jeszcze rozmowa z byłym szefem telewizji publicznej, który nie miał sobie nic do zarzucenia.
Od razu panu Bogdanowi wydaje się, że ów były prezes, poseł i jego koledzy czytali dzienniki ministra propagandy Trzeciej Rzeszy, bo on tam 90 lat wcześniej daje instruktaż, jak odwrócić prawdę, co zrobić, by w powtarzane stale kłamstwo uwierzyli ludzie i jak z agresora zrobić ofiarę i odwrotnie…



