W codziennym pośpiechu łatwo zapomnieć o trosce o siebie. Dlatego Różowy Marsz po raz kolejny przypomniał, że jedno badanie może uratować życie – i że obok profilaktyki równie ważne są wsparcie i obecność.
Różowe parasolki, które co roku pojawiają się na ulicach miasta podczas Różowego Marszu, przypominają o znaczeniu profilaktyki raka piersi. Wydarzenie organizowane jest przez Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego we współpracy z lokalnymi organizacjami jak Stowarzyszenie OnkoLubuszanki czy Ogólnopolskie Stowarzyszenie Nerka.
— Maszerujemy dlatego, że choroby onkologiczne są zmorą współczesności i żeby ich unikać, najważniejsza jest profilaktyka. Rak, jeśli zostanie odpowiednio wcześnie wykryty, jest wyleczalny i można skutecznie z nim walczyć — mówił marszałek województwa lubuskiego Sebastian Ciemnoczołowski, nie kryjąc radości z tegorocznej, dużej frekwencji.
Pani Magda, która obecnie walczy z nowotworem piersi, zanim wymaszerowano spod zielonogórskiego ratusza, podkreślała, że takie akcje wciąż są potrzebne.
— Młode kobiety, wkraczające dopiero w dorosłe życie, często o tym w ogóle nie myślą. Naprawdę zaniedbujemy tak podstawowe sprawy, tak proste rzeczy związane z naszym organizmem — zaznaczyła.
— Taki mój apel do was, baby – między paznokciami, rzęsami i włosami znajdźcie chwilę, żeby zbadać swoje piersi. To naprawdę ważne. Lepiej zapobiegać, niż później się leczyć — mówiła Pani Magda.
Natalia Skrzyczewska, wykładowczyni z Instytutu Psychologii UZ, która specjalizuje się w psychologicznych aspektach chorób nowotworowych, maszerowała, by pokazać, że o chorobach nowotworowych trzeba rozmawiać i to głośno.
— To bardzo istotne, szczególnie dla tych, które już przez to przeszły i same odkryły chorobę. Ich doświadczenie pokazuje innym, jak ważne są profilaktyka i samobadanie — mówiła.
Psychoonkolożka dodała, że wzięła udział w Różowym Marszu również w ramach solidarności z tymi, którzy już zetknęli się z chorobą, podkreślając, że niezwykle ważne jest wsparcie – zarówno emocjonalne podczas choroby, jak i w rekonwalescencji. Chodzi o to, żeby pacjentki i pacjenci onkologiczni czuli, że nie są sami, nawet w trudnych momentach choroby — podkreśliła.
Ten sam pogląd podzieliła dotknięta chorobą onkologiczną Celina Stańczyk z Sulechowskiego Stowarzyszenia Amazonek:
— Maszeruję po to, żeby pokazać ludziom, że rak to nie wyrok — zaznaczyła.
Różowy Marsz zakończył się symbolicznym sadzeniem tulipanów. Oczywiście różowych – jako symbolu wsparcia i przypomnienia, że warto się o siebie zatroszczyć.
Na koniec w urzędzie marszałkowskim uczestnicy mogli m.in. nauczyć się samobadania piersi na fantomach i porozmawiać z ekspertami NFZ. W Sali Kolumnowej członkinie Stowarzyszenia OnkoLubuszanki opowiadały o profilaktyce nowotworów, ochronie płodności podczas terapii i znaczeniu szczepień przeciw wirusowi HPV, a obecni mogli też dowiedzieć się, jak dbać o zdrowe nerki, rozmawiając z przedstawicielami Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Nerka.
































































































