Strefa wolnego słowa

Zakola i meandry. Andrzej Flügel
Andrzej Flügel: Przemówienie pana prezydenta to frontalny atak na rząd, jakieś głupoty o indoktrynacji w szkołach, także atak na Unię Europejską
Sprzyjające opozycji radia i telewizje nazywają siebie wolnymi mediami, twierdząc, że tylko u nich jest strefa wolnego słowa. To jest piękne i tak powszechnie stosowane przez tę stronę sporu politycznego odwracanie kota ogonem – pisze Andrzej Flügel.

Pan Bogdan niczemu się już nie dziwi. Ogłoszenie przez pisowską telewizję, że na ich antyrządowym wiecu były wielkie tłumy, czyli tysiące sympatyków, w zderzeniu z tym, co pokazywały inne telewizje, trzeba włożyć między bajki.

Ciekawe, że sprzyjające opozycji, a wcześniej rządowi, radia i telewizje nazywają siebie wolnymi mediami, twierdząc, że to właśnie tylko u nich jest strefa wolnego słowa. To jest właśnie piękne i tak powszechnie stosowane przez tę stronę sporu politycznego odwracanie kota ogonem. Gdyby owi dziennikarze zadawali trudne pytania, tak jak robią to teraz, wtedy, kiedy rządzili ci, których popierają, można by uznać, że rzeczywiście reprezentują wolne słowo i zawsze dążą do ustalenia prawdy.

Oni jednak wtedy rozmawiali na kolanach, jak ognia unikając pytań, które mogłyby sprawić rozmówcy kłopot. Byli spolegliwi, łykali każdą prawdę niczym pelikan pokarm. Oczywiście, tak było wtedy, kiedy rozmawiali ze „swoim” posłem, prezesem, dyrektorem. Gości z wrażego obozu traktowali ostro, nieraz przerywając, zadając pytania z tezą, starając się postawić ich w trudnej sytuacji.

Dziś wobec opozycji są niczym plaster miodu. Mili, spolegliwi, przyjmujący za dobrą monetę każdą bzdurę, tłumacząc często widoczne gołym okiem tezy wypowiedziane przed kamerą z rzeczywistością.

Pan Bogdan uważa, że druga strona, aczkolwiek robi to zdecydowanie przyzwoiciej, też nie jest bez winy, często nie drążąc tematu w obawie, że może to w złym świetle ukazać rozmówcę. Bywa, że będąc pryncypialnym wobec przedstawiciela opozycji, w rozmowie z kimś ze strony rządowej niektórzy redaktorzy są jakby mniej pryncypialni.

Czasem brakuje zdecydowanego komentarza, jak choćby wtedy, kiedy na spotkaniu ministra spraw zagranicznych i wicepremiera z obywatelami wywleczono z sali kobietę, która protestowała, bo nie podobała się jej reakcja ministra na zachowanie władz Izraela wobec ostatniej akcji z łodziami płynącymi na pomoc mieszkańcom Gazy. Gdyby to stało się na konferencji prezesa PiS-u, pewnie rozległby się, i słusznie, głosy oburzenia i dezaprobaty…

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści